Rosnąca inflacja, osłabienie waluty oraz problemy gospodarcze stały się przyczyną do wprowadzania nowych rozwiązań ekonomicznych na Węgrzech. Niektóre z nich wzbudzają sprzeciw zagranicznych firm funkcjonujących na węgierskim rynku, a nawet samej Unii Europejskiej. Przykładem są ustalone przez Viktora Orbana oficjalne limity cen paliw, które dzięki temu są jednymi z najniższymi w UE. Winą za upadającą gospodarkę premier obarczył wojnę w Ukrainie oraz unijne sankcje, w związku z tym jego rozwiązanie ma wyjść naprzeciw węgierskim obywatelom. - Nie ma innego sposobu na ochronę interesów narodu węgierskiego. Gdyby nie ograniczenie cen paliw, cena paliwa wahałaby się między 700 a 900 forintów za litr (1,83 do 2,35 USD) - tłumaczy Orban. Jednak zaproponowane rozwiązanie nie wszystkim wydaje się sprawiedliwe. Zagraniczne firmy muszą bowiem płacić więcej za paliwo. Twierdzą, że taka polityka szkodzi ich wynikom i konkurencyjności. Na takie rozwiązanie krzywym okiem przygląda się także Unia Europejska, która kwestionuje wprowadzony w maju wymóg, aby kierowcy z zagranicznymi tablicami rejestracyjnymi płacili za paliwo na węgierskich stacjach po cenach rynkowych, a nie tych obniżonych. Z niepokojem obserwując wzrost cen aż o 60 proc. dla kierowców posiadających pojazdy zarejestrowane w innych krajach, UE wzywa Węgry do wstrzymania procedury do czasu, gdy będzie można ocenić zgodność tego działania z przepisami wspólnoty. Ponadto Bruksela grozi postępowaniem prawnym, nazywając politykę „dyskryminującą”. - Prosimy brukselskich biurokratów, aby nie kierowali się logiką równości, ale aby wreszcie zrozumieli, że w krajach bliższych strefie wojny mogą być konieczne działania wyjątkowe – komentuje działania UE Orban. Sami Węgrzy mają mieszane uczucia. Z jednej strony cieszą się z niższych cen, twierdząc, że „cierpieliby”, gdyby musieli płacić więcej. Z drugiej, nie do końca rozumieją, dlaczego osoby z innych państw muszą płacić więcej. - To dobrze dla nas, ale trochę dziwne, że obcokrajowcy muszą płacić więcej. Gdybyśmy pojechali do innych krajów, sprzedaliby nam drożej? - pyta emerytowany rolnik. Niskie ceny mają jeszcze jedną stronę medalu. Powodują zwiększony popyt, a to z kolei prowadzi do opóźnień w podaży oraz braków na stacjach benzynowych. Niektórzy węgierscy konsumenci, którzy otrzymują jedne z najniższych zarobków w UE, twierdzą, że obniżone ceny paliw utrzymują ich na powierzchni, ponieważ ceny innych towarów, zwłaszcza żywności, wciąż rosną.