Komisja Europejska grozi Węgrom. Czy Orbán będzie mógł liczyć na rząd PiS? "To groźby"
- Uważnie przyglądamy się sytuacji - mówią nieoficjalnie przedstawiciele polskich władz, pytani o ultimatum Komisji Europejskiej postawione Węgrom. Politycy PiS na razie deklarują wsparcie dla rządu Orbána w potyczce z KE. Nie chcą łączyć wojny w Ukrainie z tym, jakie decyzje, dotyczące unijnych funduszy, podejmują unijne instytucje.
19.09.2022 | aktual.: 19.09.2022 19:59
Komisja Europejska zaproponowała w niedzielę państwom UE uruchomienie wobec Węgier mechanizmu warunkowości w budżecie Unii Europejskiej. Oznaczałoby to zawieszenie ok. 7,5 mld euro funduszy UE dla Budapesztu, w związku z problemami z korupcją przy wydatkowaniu środków unijnych w tym kraju i niedokładnym monitorowaniu wdrażania unijnych programów. Jak podała KE, jej propozycja "ma zapewnić ochronę budżetu UE i interesów finansowych UE przed naruszeniami zasad praworządności na Węgrzech".
Analitycy zauważają, że to pierwszy taki przypadek w historii UE, od kiedy ustanowiony został dwa lata temu mechanizm warunkowości, który ma chronić budżet wspólnoty przed korupcją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rada Unii Europejskiej, a więc ministrowie spraw zagranicznych państw UE, ma teraz miesiąc na podjęcie decyzji (kwalifikowaną większością głosów), czy przyjąć takie środki - w wyjątkowych okolicznościach termin ten można przedłużyć maksymalnie o kolejne dwa miesiące. Słowem: wniosek KE musiałby być poparty głosami co najmniej 15 z 27 państw, które gromadzą co najmniej 65 proc. ludności Unii.
Czy tak się stanie? Negocjacje trwają. Komisja Europejska ma w najbliższych tygodniach monitorować, czy Budapeszt wywiązuje się z obietnic.
Jak twierdzą nieoficjalnie rozmówcy z polskiego rządu, wniosek KE ma być "ostrzeżeniem" dla Węgier. Politycy obozu władzy - zaznaczając, że sytuacja "jest na pewno problematyczna" - nie spodziewają się jednak, by pieniądze zostały ostatecznie odebrane Węgrom. - Komisja postraszy i odpuści - twierdzi nasz rozmówca z kręgów rządowych.
Decydujące tygodnie
Jaki jest stan rzeczy na dziś? - Wydaje mi się, że na tym etapie jest to przede wszystkim groźba ze strony KE - mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Sadecki, ekspert ds. polityki węgierskiej z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Jak dodaje nasz rozmówca, obserwujemy dziś naciski Brukseli w negocjacjach z Budapesztem. - Komisja Europejska domaga się implementacji rozwiązań, do których zobowiązał się sam rząd Węgier w toku wielomiesięcznych negocjacji. Tego właśnie dotyczą obawy KE: czy Budapeszt wprowadzi w życie wszystko to, do czego się zobowiązał podczas negocjacji w ramach mechanizmu praworządności - tłumaczy Andrzej Sadecki.
Ekspert OSW nie ukrywa, że KE ma duże wątpliwości, co do działań węgierskiego rządu. - Władza do tej pory kontrolowała wszystkie instytucje i to było istotą problemu. Teraz Węgry obiecują, że stworzą niezależną, wolną od rządowych nacisków instytucję antykorupcyjną. Komisja Europejska również nie zamyka drogi do pomyślnego wyjścia z tej trudnej sytuacji. Gdy rząd Węgier zrealizuje to, co sam obiecał, to nie powinno być problemu z funduszami - zaznacza rozmówca WP.
Do kiedy rząd Viktora Orbána ma czas? - Myślę, że wszystko rozstrzygnie się do końca roku. I w sprawie ewentualnego mrożenia środków z dużego budżetu UE, i w sprawie KPO dla Węgier, wchodzimy w decydujące tygodnie - podkreśla Andrzej Sadecki.
Taktyka negocjacyjna
Jak wobec kłopotów Węgier zachowa się polski rząd? Na ten moment premier Mateusz Morawiecki wysłał jednoznaczny sygnał, że stanie w obronie Węgrów. - Polska będzie z całą mocą przeciwstawiała się jakimkolwiek działaniom instytucji europejskich, które mają zamiar w sposób nieuprawniony pozbawić środków jakiekolwiek kraje członkowskie, w tym przypadku w szczególności Węgry - powiedział w niedzielę szef rządu.
Współpracownik premiera zaznacza jednak, że "sytuacja będzie analizowana". Wyraźnie podkreśla też, że należy rozdzielać kontekst wojny w Ukrainie od unijnych reguł dotyczących tzw. mechanizmu warunkowości. - Niezależnie od tego, jaki kraj będzie nieuczciwie traktowany przez unijne organy, będzie mógł liczyć na nasze wsparcie. Kryteria przyznawania unijnych funduszy muszą być jasne i takie same dla wszystkich. Będziemy analizować zastrzeżenia KE i odpowiedź Węgrów. Niemniej uważamy, że na razie jest za wcześnie na jakiekolwiek decyzje. Informacja od KE to polityczna groźba, element negocjacji - mówi osoba z kręgów rządowych.
Sceptycznie do działań KE odnosi się Pałac Prezydencki. - Na tym poziomie Komisji Europejskiej, decydowanie o wstrzymywaniu tych środków, w tym trybie i w ten sposób, na nadzwyczajnym posiedzeniu w niedzielę, uważam, że jest swojego rodzaju demonstracją. Natomiast nie zmienia to negatywnej opinii pana prezydenta, dotyczącej polityki rządu węgierskiego wobec Ukrainy i wojny - stwierdził dzień po decyzji KE szef gabinetu Andrzeja Dudy Paweł Szrot.
Polski komisarz tłumaczy
Co ciekawe, niektórych polityków obozu władzy i zwolenników PiS zdziwiła postawa komisarza ds. rolnictwa z ramienia Polski Janusza Wojciechowskiego. Decyzja dotycząca wniosku ws. Węgier zapadła bowiem jednomyślnie, a Wojciechowski - który jest polskim przedstawicielem w KE - się jej nie sprzeciwił.
- Moje stanowisko nie różniło się od stanowiska komisarza z Węgier. Węgry współpracują z KE nad rozwiązaniem tej sprawy, perspektywy są optymistyczne - tłumaczył później na Twitterze sam wywołany do tablicy.
Rządzący przekonują, że casus Węgier nie ma nic wspólnego z sytuacją Polski. Nasz kraj bowiem nigdy nie miał problemów przy prawidłowym wydatkowaniu unijnych funduszy. Ergo: nie ma u nas zagrożenia dotyczącego mechanizmów korupcjogennych przy wydawaniu środków z Unii Europejskiej.
Wiadomo jednak, że KPO to oddzielny problem. W tym przypadku akurat perspektywy dla nas nie są optymistyczne. Jednak to Węgry mają dziś poważniejszy kłopot, bo w ich przypadku zawieszone środki mają pochodzić z tzw. dużego budżetu UE (czyli funduszów strukturalnych) na lata 2021-2027, stąd zastosowanie mechanizmu warunkowości. - Węgry mają faktycznie problem z korupcją przy wydawaniu pieniędzy publicznych. Ale rząd węgierski przygotował siedemnaście aktów prawnych, które mają być ten problem zniwelować. Węgry mają powołać instytucję na wzór polskiego CBA - przypomina europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk.
Jak twierdzi polityk, "tu żadnych analogii z Polską nie ma". - Problem defraudacji środków unijnych nas nie dotyczy - przekonuje Kuźmiuk. I to fakt - o czym mówią zresztą otwarcie sami członkowie Komisji Europejskiej.
Węgry muszą dość szybko poradzić sobie z tą sytuacją. Ale okoliczności nie sprzyjają. Kilka dni temu w specjalnej rezolucji Parlament Europejski uznał, że kraj rządzony przez Viktora Orbána stał się "hybrydowym systemem autokracji wyborczej". Rezolucję poparło 433 europosłów, 123 było przeciw, 28 wstrzymało się od głosu.
Węgier bronili polscy europosłowie z ramienia PiS. "Uznajecie, że jeżeli demokratyczny wybór wam się nie podoba, to na te 'niedemokratyczne' władze trzeba nakładać sankcje tak długo, aż ludzie wybiorą właściwie władze" - przekonywał m.in. Patryk Jaki, zwracając się do europosłów z innych frakcji.
Ale opinie w sprawie Orbána są wśród przedstawicieli polskich władz podzielone. - Nie wiadomo, co dziś zrobić z Orbánem - rozkłada ręce jeden z polityków PiS.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualna Polska