drożyzna(strona 5/10)

Choć rok kalendarzowy dobiega końca, to z prognoz ekonomistów wynika, że problemy z ogromną inflacją nie zakończą się po 1 stycznia. Ceny będą rosły dalej, a ich szczyt jest przewidywany na przełom stycznia i lutego. Drożyzna uderzy w każdego, bo jeszcze więcej niż obecnie, przyjdzie nam płacić za podstawowe produkty spożywcze.

Tegoroczne święta w wielu domach były mniej wystawne niż zazwyczaj, ale część z nas zdecydowała się na zakupy wypieków czy innych gotowych dań. Nic dziwnego, że w mediach społecznościowych pojawił się nowy wysyp "paragonów grozy".

Eskalacja wojny w Ukrainie, drożyzna i kryzys gospodarczy, ale przede wszystkim możliwość przeniesienia się walk na teren NATO - to zagrożenia, których w nadchodzącym roku najbardziej obawiają się Polacy. Tak wynika z sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski.

Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, stwierdził podczas konferencji prasowej, że sam sprawdził ceny w sklepach i bardzo się zdziwił, bo miały nie być wysokie. Glapińskiego punktują teraz sąsiedzi, którzy robią zakupy w tych samych sklepach w okolicy.

Nie mamy dobrych wiadomości. Szalejąca inflacja nie zwalnia tempa, a to oznacza, że tegoroczne święta będą jeszcze droższe. Nie tylko w porównaniu do poprzedniego roku. Ceny poszczególnych produktów będą jeszcze wyższe niż teraz.

Szykuje się powtórka ubiegłorocznego problemu przed świętami Bożego Narodzenia. Przed wieloma sklepami ustawiały się wówczas kolejki osób, które chciały kupić karpia. "Fakt", powołując się na producentów, donosi, że w tym roku na polskie stoły może trafić jeszcze mniej tych ryb. Dlatego nie ma co liczyć na niską cenę.

Inflacja w Polsce wynosi 17,2 proc. i jest najwyższa od lutego 1997 roku. Dlatego jesteśmy zmuszeni, by kilka razy oglądać każdą złotówkę i szukać oszczędności. Tymczasem już za tydzień Wszystkich Świętych i Polacy tłumnie ruszą na cmentarze. Wirtualna Polska sprawdziła, ile wydamy na przystrojenie grobów w tym roku.

Polacy narzekają na drożynę w kraju. I nie ma co się im dziwić, patrząc na ceny na sklepowych półkach. Tak drogo jeszcze nie było. Z tygodnia na tydzień paragony w sklepach są coraz wyższe.

Rosnące ceny energii elektrycznej, gazu i produktów. Inflacja mocno uderzyła we właścicieli kebabów. Dla klientów nie mamy dobrych wiadomości - kolejne lokale zapowiadają podwyżki. Czy to koniec taniego jedzenia "na mieście"?

Zgasić latarnie, ograniczyć kursy tramwajów, nie wywozić śmieci, rezygnować z inwestycji, w szkołach tylko 18 stopni Celsjusza - takie drakońskie oszczędności na kryzys energetyczny rozważa prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. To po tym, gdy państwowa spółka Enea zaproponowała samorządowi podwyżkę rachunku za energię. Z 45 do prawie 190 mln zł. Podobne oferty trafiły do Wrocławia, Radomia i Olsztyna.

Bardzo drogie albo wręcz niemożliwe będzie ogrzanie zimą zarówno miliona bloków wielorodzinnych, jak i 5,5 mln domków jednorodzinnych, w których mieszka połowa rodaków. Premier Dobra Rada namawia więc, żeby budynki ocieplać - pisze Joanna Solska w tygodniku "Polityka".

Polacy narzekają na drożyznę w kraju. Z miesiąca na miesiąc płacimy coraz więcej za produkty i usługi. To jednak nie koniec, bo zapowiadane są kolejne podwyżki cen. Większość Polaków poważnie obawia się wzrostu kosztów za prąd, ogrzewanie i ciepłą wodę.

Czy inflacja przekroczy 20 proc.? O 10:00 powinniśmy poznać nowe dane Głównego Urzędu Statystycznego. Już teraz wiadomo, że w sierpniu ceny sklepowe były wyższe o ponad 23 proc. niż rok wcześniej.

Prezydent Andrzej Duda w tym roku na nagrody dla pracowników kancelarii może wydać 1,4 mln zł. To aż o 860 tys. zł więcej niż przeznaczył na to rok wcześniej - informuje "Super Express" i przypomina słynne słowa Dudy o konieczności zaciskania zębów w czasie drożyzny.

Przyszedł wrzesień, a wraz z nim rozpoczęcie roku szkolnego. Rodzice muszą wybrać się na niezbędne zakupy, aby skompletować wyprawkę dla ucznia. Ta niestety kosztuje niemało. Do tego dochodzą także inne wydatki.

Niektóre mazowieckie szpitale mogą upaść już październiku, ze względu na lawinowy wzrost cen energii elektrycznej, gazu, inflacyjne podwyżki kontraktów za sprzątanie i karmienie pacjentów. - Czas powiadomić premiera. W ciągu dwóch miesięcy zacznie się armagedon, idziemy kursem na tragedię - alarmował na spotkaniu szefów mazowieckich szpitali Krzysztof Jan Żochowski, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.