Ciemno, zimno, brudno. Tak mogą wyglądać miasta tej jesieni
Zgasić latarnie, ograniczyć kursy tramwajów, nie wywozić śmieci, rezygnować z inwestycji, w szkołach tylko 18 stopni Celsjusza - takie drakońskie oszczędności na kryzys energetyczny rozważa prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. To po tym, gdy państwowa spółka Enea zaproponowała samorządowi podwyżkę rachunku za energię. Z 45 do prawie 190 mln zł. Podobne oferty trafiły do Wrocławia, Radomia i Olsztyna.
- Uważam, że to świadoma polityka rządu i państwowych koncernów. To my, samorządowcy, mamy wziąć na siebie ciężar przekazania mieszkańcom niepopularnych decyzji o gaszeniu świateł ulicznych, ograniczeniu kursowania komunikacji miejskiej i tak dalej. PiS spróbuje to wykorzystać przed wyborami samorządowymi twierdząc, że lokalna władza nie daje sobie rady - mówi Wirtualnej Polsce Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy.
- Bardzo jestem ciekaw reakcji naszych radnych PiS, kiedy za tydzień na sesji przedstawię im plan oszczędności. Zgaduję, że pewnie powiedzą coś o Putinflacji oraz o winie Tuska - dodaje.
Prezydent Bydgoszczy unieważnił we wtorek przetarg na zakup energii elektrycznej na 2023 rok. Jedyną ofertę w przetargu złożyła Enea S.A. Cena była ok. 5-krotnie wyższa niż teraz. Rozstrzygając przetarg i kupując prąd w takiej cenie, Bydgoszcz w 2023 roku wydałoby ok. 140 mln zł więcej niż w 2022 roku. Nie tylko jednak z powodu samej podwyżki. Bruski ma podejrzenia, że energetyczne koncerny umówiły się co do regionalnego podziału rynku i ofert przedstawianych samorządom. W piśmie do wicepremiera Jacka Sasina zwrócił się o jego osobisty nadzór nad ofertami składanymi w przetargach.
- W przetargu wpłynęła tylko jedna oferta. To dziwne, bo wcześniej inni dostawcy, także kontrolowani przez Skarb Państwa, składali konkurencyjne oferty. Zwykle cztery, pięć. W dodatku, zaproponowana cena jest o ponad 1000 zł wyższa od aktualnych rynkowych cen z giełdy energii. Tak jakby lekką ręką doliczyli marżę pod przyszłe zyski? Zostaliśmy postawieni pod ścianą - mówi dalej Rafał Bruski. Ujawnił, że w przypadku jednej z części zamówienia, oferta na 2023 rok opiewa na 3426 zł za megawatogodzinę. Tymczasem aktualna cena na towarowej giełdzie energii to 1950 zł za MWh.
Dzień po publikacji informacji postu prezydenta Bydgoszczy, prezes Grupy Enea zapewnił, że "ceny ofert dla samorządów dyktuje rynek i kryzys".
Według eksperta rynku energii Grzegorza Onichimowskiego, podwyżki o skali przedstawionej samorządom nie mają uzasadnienia. - Chyba, że koncerny wliczają już w koszty drogi węgiel kupiony w ramach rządowej akcji importu opału. Ten węgiel, który importujemy, jest przesiewany w portach. Około 10-15 procent nadaje się do palenia w domowych piecach, ale reszta, czyli miliony ton miału, musi zagospodarować energetyka - wyjaśniał w rozmowie z WP.
"Rozbój! Nie napychajcie kieszeni kosztem mieszkańców"
Podobne wyniki przetargu na energię ujawniają także inne samorządy. "W przetargu na przyszły rok wpłynęła tylko jedna oferta - od PGE Obrót S.A. - na kwotę 405 mln złotych. To o 339 mln złotych więcej niż w roku bieżącym – obecnie koszt ten wynosi 66 mln złotych" - poinformowało 20 września biuro prasowe Urzędu Miejskiego Wrocławia. Prezydent Jacek Sutryk także podjął decyzję o unieważnieniu przetargu. Szykuje plan drastycznych oszczędności w funkcjonowaniu miasta.
Wiceprezydent Radomia Mateusz Tyczyński nie gryzł się w język. "Rozbój w biały dzień. (...) Apeluję do rządu i zarządu Enei o opamiętanie. Nie napychajcie swoich kieszeni kosztem miasta i jego mieszkańców"! - tak podsumował na Facebooku wynik przetargu w swoim mieście. W 2021 roku koszt energii elektrycznej w Radomiu wyniósł 21,4 mln zł. W przyszłym roku ta kwota urosłaby do 188,6 mln zł.
540 procent miała wynieść podwyżka cen energii przedstawiona władzom Olsztyna. Tam również unieważniono przetarg. Prezydent Piotr Grzymowicz powiedział dziennikarzom, że od stycznia zamknie szkoły i wyśle uczniów na naukę zdalną. - Bo przecież zamknąć szpitali czy DPS-ów nie możemy - oświadczył. Dodał, że oczekuje "dodatkowych pieniędzy od rządu". Wyjaśnił, że stawia sprawę na ostrzu noża, bo inaczej trudno rozmawiać z rządzącymi. Na razie nic nie wskórał.
Ciemno, zimno, brudno wszędzie. To już wkrótce
Samorządowcy już teraz opracowują plany oszczędności w funkcjonowaniu swoich miast. Nie ukrywają, że Jak tłumaczy prezydent Bydgoszczy jesienią są uchwalane budżety na przyszły rok. Wydatki muszą się zgadzać z planowanymi wpływami, dlatego zaciskanie pasa rozpocznie się już teraz.
- W tej chwili analizujemy, co ograniczyć, z czego zrezygnować. Czy wyłączyć co drugą latarnię uliczną, ograniczyć częstotliwość kursowania tramwajów, na pewno nie będziemy rozpoczynać nowych inwestycji, a tylko dokończymy te już rozpoczęte, ograniczymy częstotliwość odbierania śmieci, będziemy mniej dbać o zieleń. To jednak nadal za mało wobec gigantycznych podwyżek energii - mówi dalej prezydent Bydgoszczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei Wrocław ogłasza, że obniży temperaturę w miejskich budynkach do 19 stopni C. Część pracowników, wyśle do domu na pracę w trybie zdalnym. Dodatkowo obniżona zostanie także temperatura ciepłej wody w sieci. Nie będzie organizowana w tym roku zabawa sylwestrowa. Nie będzie też festiwalu Europa na Widelcu oraz maratonu. Poza rynkiem nie będzie też iluminacji świątecznych. Oświetlenie mostów zostanie skrócone, a po godz. 22 stopniowo wyłączane. Lampy uliczne zgasną "tam, gdzie nie będzie to zagrażało bezpieczeństwu mieszkańców".
Nieco cieplej ma być w budynkach samorządu woj. zachodniopomorskiego. Tam przykręcą kurki tylko do 20 stopni C. Również planują ograniczenie zużycia ciepłej wody w sieci.
- Wszyscy z niepokojem obserwujemy galopujące ceny energii, problemy z dostawami surowców. Rosną obawy o bezpieczeństwo energetyczne gospodarstw domowych, ale też szpitali, szkół, zakładów pracy - powiedział WP marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski