W latach PRL-u Służba Bezpieczeństwa, STASI czy KGB musiały niekiedy miesiącami obserwować figuranta, by poznać jego poglądy, relacje z krewnymi, nawyki, sposoby spędzania wolnego czasu, krąg przyjaciół i znajomych. Dziś do pozyskania podobnej wiedzy wystarczy pobieżna kontrola profilu na Facebooku - pisze w felietonie przesłanym do Wirtualnej Polski Kazimierz Turaliński. - Dlaczego o tym, że nie powinniśmy ufać określonym kanałom komunikacji, dowiadujemy się nie od rodzimych służb, a z "Washington Post"? Czy naprawdę nikogo nie obchodzi masowe zbieranie "kwitów" m.in. na Polaków? Gdyby informacja ta dotyczyła aktywności wywiadu rosyjskiego, z całą pewnością oburzenie nie miałoby granic.