Władze PiS wprowadziły limit. "Nowogrodzka zaciska pasa"
16.05.2024 09:23, aktual.: 16.05.2024 11:38
Władze PiS wprowadziły limity wydatków na kampanię dla kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Poznaliśmy konkretne liczby. Jarosław Kaczyński zdecydował, że kandydaci jego partii muszą wydawać przede wszystkim własne pieniądze, a nie partyjne - ustaliła WP.
- Nowogrodzka zaciska pasa - słyszymy w PiS.
Faktem jest, że kierownictwo formacji Jarosława Kaczyńskiego postanowiło oszczędzać na kampanii do Parlamentu Europejskiego. PiS nie chce z tego powodu dosypywać kandydatom na europosłów z budżetu partii - dowiedzieliśmy się w centrali.
- Partyjna kasa po maratonie wyborczym jest wydrenowana - mówią nasze źródła.
Poznaliśmy także konkretne sumy, jakie kandydaci z poszczególnych miejsc na listach wyborczych PiS - od pierwszego do dziesiątego - mogą wydać na indywidualną kampanię z kieszeni własnej i wpłat od innych osób, które chcą wspomóc danego kandydata.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pakt migracyjny przegłosowany. Polska przeciwko. Szczucki: Dwulicowe podejście Tuska do polityki
Pierwszy numer na liście może - wedle zarządzenia władz PiS - wydać na kampanię z kieszeni własnej oraz wpłat swoich zwolenników maksymalnie 250 tys. zł. Kandydat z drugiego miejsca - 150 tys. zł, z trzeciego - 100 tys. zł, z czwartego - 90 tys. zł, piątego - 80 tys. zł, szóstego - 70 tys. zł, - siódmego - 60 tys. zł, ósmego - 50 tys. zł, a dziewiątego i dziesiątego - 40 tys. zł.
Dodatkowy limit w szczególnych przypadkach
Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, limit na dany okręg wyborczy - a tych jest w wyborach europejskich trzynaście - to 930 tys. zł.
Z tego, co słyszymy od niektórych rozmówców, w szczególnych przypadkach możliwe jest wystąpienie o dodatkowy limit i jego uzyskanie. - To wszystko indywidualna kwestia. No i specyfika danego okręgu, bo jedne okręgi są mniejsze, inne większe - tłumaczy jeden z rozmówców WP.
- Pieniądze na kampanię płyną przede wszystkim z wpłat na fundusz wyborczy. Każda partia ma taki fundusz. Każdy kandydat, tak jak i każdy obywatel, ma określony limit roczny wpłat na fundusz wyborczy partii. Dlatego też uwzględnia się w tym wypadku również poprzednią kampanię wyborczą - wyjaśnia polityk PiS.
Przypomnijmy: zgodnie z prawem suma dokonywanych wpłat na fundusz wyborczy przez jedną osobę nie może przekroczyć 25-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę w dniu poprzedzającym dzień ogłoszenia postanowienia o zarządzeniu wyborów (tj. 4242,00 x 25 = 106 050,00 zł).
Jak jednak słyszymy nieoficjalnie - i to od rozmówców z różnych partii - politycy mają swoje sposoby, by omijać limity. - Tak dzieje się w każdej kampanii - przyznają nasze źródła.
Przykładowo: jeden z najbardziej znanych polityków PiS, kandydujący z wysokiego miejsca do Parlamentu Europejskiego, zamierza wydać na kampanię około pół miliona złotych. To znacznie powyżej limitu.
Politycy PiS przyznają nieoficjalnie - głównie ci "szeregowi", czyli posłowie, którzy zostali "zmuszeni" przez władze PiS do kandydowania do PE - że mają niewielkie oszczędności na kampanię. - Ja nawet nie dojadę do wyznaczonego limitu, więc ten problem mnie nie dotyczy - przyznaje jeden z parlamentarzystów.
Inny mówi: - Prowadzę kampanię na ulicach. Chodzę po bazarkach, spaceruję. Z banerami nie szaleję. Dzięki czemu oszczędzam.
Politycy PiS nie mogą być jednak przesadnie oszczędni. Powód? Każdego z nich Nowogrodzka będzie rozliczać z wyników indywidualnych. Im lepsze te wyniki - a więc przeważnie droższa kampania - tym lepszy całościowy wynik całej partii. A na tym Jarosławowi Kaczyńskiemu zależy szczególnie.
Jeden z posłów PiS przekonuje jednak: - Postawię w tej kampanii na kreatywność. I rozmowy bezpośrednie. Na obuwiu i podeszwach oszczędzać akurat nie zamierzam.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Michal.Wroblewski@grupawp.pl