Niespodzianka na podium. Najnowszy sondaż pokazuje wyraźną zmianę
Kto wygrałby wybory do Parlamentu Europejskiego, gdyby te odbyły się w niedzielę? Z najnowszego sondażu Wirtualnej Polski wynika, że wygrałaby KO. Tuż za nią PiS, a podium zamyka Konfederacja. - To są de facto wybory dwóch prędkości - ocenia prof. Robert Alberski.
29.05.2024 | aktual.: 29.05.2024 10:59
"Na które z ugrupowań zagłosował(a)by Pan(i) w wyborach do Parlamentu Europejskiego, gdyby lista komitetów wyglądała następująco?" - zapytaliśmy Polaków w najnowszym sondażu United Surveys przeprowadzonym dla Wirtualnej Polski.
Odpowiadając respondenci najczęściej wskazali na Koalicję Obywatelską, która mogłaby liczyć na 32,4 proc. głosów. Na drugim miejscu znalazło się Prawo i Sprawiedliwość z wynikiem 30,8 proc. Podium zamyka Konfederacja z wynikiem 11,7 proc., która tym samym wyprzedziła Trzecią Drogę - na nią zagłosować chce 10,8 proc. badanych.
Dalej Lewica z wynikiem 7,8 proc. Pozostałe komitety mogą liczyć na wyniki oscylujące w granicach błędu statystycznego. Bezpartyjni Samorządowcy zdobyli 0,3 proc. głosów. Na komitet Polexit zagłosowałoby 0,2 proc. respondentów. Odpowiedź "inne" wybrało 0,1 proc. 5,9 proc. ankietowanych jeszcze nie zdecydowało, na kogo zagłosuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A co z frekwencją? "Gdyby w najbliższą niedzielę odbywały się wybory do Parlamentu Europejskiego, czy wziąłby(ęłaby) Pan(i) w nich udział?" - brzmiało drugie pytanie.
Odpowiedź "zdecydowanie tak" wskazało 34,9 proc. badanych. "Raczej tak" - 15,6 proc. Łącznie daje to frekwencję na poziomie niewiele ponad 50 proc. - dokładnie 50,5 proc. Zdecydowanych, żeby nie iść na wybory, jest natomiast 27,2 proc. ankietowanych.
Odpowiedź "raczej nie poszedłbym na wybory" wybrało 14,7 proc. Z kolei 7,7 proc. odpowiedziało "nie wiem/trudno powiedzieć".
Frekwencja zdecyduje?
- Ta kampania jest taka, że w zasadzie niewiele zmienia. To potwierdzenie układu, który uformował się jesienią zeszłego roku. Status quo zostaje utrzymane. O tym, kto wygra, zdecyduje ten, kto lepiej zmobilizuje swój elektorat - mówi Wirtualnej Polsce prof. Robert Alberski, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ekspert uważa jednak, że frekwencja "nie będzie powalająca". - Ci, co mówią, że nie pójdą na wybory, zazwyczaj mówią prawdę. Natomiast część z tych, którzy deklarują, że raczej pójdą, nie pójdzie na wybory. Wiele zależy od tego, czy coś wydarzy się w ostatnim tygodniu - podkreśla.
Prof. Alberski ocenia, że na wybory pójdzie mniej niż połowa uprawnionych do głosowania. - Frekwencja między 40-50 proc. jest realna. Boję się jednak, że spadnie ona poniżej tej granicy. Nie ma emocji, które wciągałyby ludzi. Kampania toczy się tak jakby obok - mówi Wirtualnej Polsce.
A jak interpretować same wyniki sondażu? Politolog wskazuje na pogłębiającą się polaryzację. - Widać wyraźnie, że strategia KO jest taka, że mobilizujemy swoich, żeby chociaż symbolicznie dołożyć PiS-owi - ocenia.
- To są de facto wybory dwóch prędkości. Na czele są dwie partie, a układ sił między nimi jest stabilny. Za nimi są pozostali, którzy - w tym wypadku Trzecia Droga i Konfederacja - walczą o trzecie miejsce - wskazuje politolog i dodaje, że dobry wynik Konfederacji nie jest zaskakujący.
- Wynik Konfederacji jest dobry, ale nie zaskakujący. To są dla nich dobre wybory. Oni gromadzą cały antyunijny, eurosceptyczny elektorat. Jeśli ci ludzie pójdą na wybory, to właśnie na nich oddadzą swój głos - podkreśla prof. Alberski.
Co nas zatem czeka na ostatniej prostej kampanii? - Nie tylko zdaje się, że wyborcy są zmęczeni, ale i partie sprawiają już wrażenie zmęczonych. Nie widać w nich świeżości. Wynik jest bliski remisu, a stronom bardzo zależy, żeby nawet symbolicznie wyprzedzić rywala. Jeśli jednak nic się nie wydarzy, będzie ciężko o większe zmiany - podsumowuje.
Sondaż przeprowadzony na zlecenie Wirtualnej Polski przez United Surveys w dniach 24-26 maja. Badanie zrealizowane metodą CAWI/CATI na grupie 1000 osób.