Ceny grozy nad Soliną. "Oczy wyszły nam z orbit"
Cena gofra z dodatkami nad Jeziorem Solińskim wynosi 23 zł, jedna porcja lodów 12 zł, a za pstrąga bez dodatków trzeba zapłacić około 50 zł. - Jak kelner przyniósł rachunek, to przysięgam, że trzy razy sprawdzałem - mówi nam pan Paweł, emeryt z Wrocławia.
Sezon turystyczny w Bieszczadach zawsze o tej porze był już w pełni. W tym roku jest inaczej. Nawet na zaporze w Solinie trudno spotkać tłumy turystów. - Pojawiają się w weekendy. Przyjeżdżają na jeden, góra dwa dni i wracają do domów - mówią Wirtualnej Polsce rozczarowani restauratorzy.
Na brak wczasowiczów narzekają również hotelarze. Prognozy na długi weekend nie były optymistyczne i poprawiły się dopiero w ostatniej chwili. Wiele miejsc noclegowych pozostaje pustych, a są obiekty, w których nie ma żadnej rezerwacji. - Jesteśmy otwarci od pięciu lat i nigdy nie było tak, żebyśmy nie mieli na długi weekend żadnych gości. Myślę, że za szybko wypadło to wolne po majówce. Ludzie nie jeżdżą dwa razy w miesiącu na wakacje - uważa pani Maria Jurasz z solińskich apartamentów.
Turyści tłumaczą to bardzo prosto. - Jest za drogo - mówi nam pani Kasia, którą spotykamy przy wejściu na prowadzący do zapory deptak. - Dzieci bardzo chciały przejechać się kolejką. Za bilet dla rodziny 2+2 zapłaciliśmy 249 złotych, a na miejscu okazało się, że za wieżę widokową trzeba zapłacić kolejne 19 zł od osoby - mówi mieszkanka Rzeszowa, która zdecydowała się odwiedzić Solinę na jeden dzień.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Motorniczy i pasażerka powstrzymali rasistę. Nagranie z Torunia
- Gdyby nie to, że obiecaliśmy dzieciom tę atrakcję, to nie wydałabym tyle pieniędzy na tak krótki przejazd - dodaje rozczarowana. Pani Kasia wraz z mężem i dwójką dzieci skusili się też na obiad na górze Jawor, gdzie znajduje się stacja kolejki. - Przeżyliśmy szok. Kluski leniwe 40 zł, porządniejsze, bardziej sycące danie to już powyżej 60 zł, jeden zwykły naleśnik dla dziecka to 24 złote - wymienia nam pan Jacek, mąż pani Kasi.
Jak podsumowuje rodzina, jeden dzień nad zaporą w Solinie kosztował ich ponad 700 zł. Na te koszty składał się obiad (każdy zamówił po jednym daniu), przejazd kolejką, pół godziny na dmuchańcach, cztery lody włoskie i parking. Gdyby do tej ceny mieli jeszcze doliczyć nocleg, to szacują, że weekend nad Soliną kosztowałby ich co najmniej dwa tysiące złotych.
"Cena za gofra? Oczy wyszły mi z orbit"
W majowe popołudnie między straganami w Solinie poruszają się wycieczki szkolne, emeryci i kilka rodzin z dziećmi. Podchodzimy do czteroosobowej rodziny, która kupuje tradycyjne lody. - Za cztery porcje (po jednej gałce) zapłaciliśmy 50 zł, bo dzieci chciały kolorową posypkę - mówi pan Michał.
Rodzina pana Michała przyjechała w Bieszczady ze Śląska. Zatrzymują się w Solinie na dwa dni i jadą do Krakowa. - Nie ma co tu więcej robić. Wyszliśmy na połoninę, pokazaliśmy dzieciom zaporę. Dziś w planach mamy kolejkę gondolową i lecimy dalej. Coś zjemy już na trasie. Tu takie pustki, że strach w tych knajpach siadać - uśmiecha się. Jak mówi, w rodzinnej agroturystyce, w której się zatrzymali, byli jedynymi gośćmi.
Spotykamy też mamę z synkiem, którzy przyjechali nad Solinę na jednodniową wycieczkę. - Zrobiliśmy sobie wagary od przedszkola. Idziemy na dmuchańce, kolejka jeszcze Michałka nie interesuje - mówi nam pani Jola. - Póki co, skusiliśmy się tylko na gofry. Michaś wziął z bitą śmietaną i brzoskwinią, a ja z bitą śmietaną i owocami. Rachunek wyszedł ponad 50 zł. Oczy wyszły mi z orbit! - stwierdza.
Ceny ryb nad Soliną? Pstrąg za 60 zł, 130 g Sandacza za 65 zł
Solina jest bardzo popularna także wśród wędkarzy i miłośników ryb. Ich ceny także szokują turystów. W jeziorze Solińskim występują m.in. okonie i sandacze, ale można tu także często spotkać leszcze czy pstrągi. Te serwowane są później przez lokalne restauracje.
- Wybraliśmy się do smażalni na rybkę. Żona zamówiła pstrąga, a ja sandacza. Wzięliśmy też dwie coca-cole do picia. Jak kelner przyniósł rachunek, to przysięgam, że trzy razy sprawdzałem - mówi nam pan Paweł, emeryt z Wrocławia. - Nie zauważyliśmy, że ceny ryb podane są bez dodatków. Cena z ziemniaczkami, surówką i napojami nas zaskoczyła. Taki obiad kosztował nas 180 zł - mówi nasz rozmówca.
Restauratorzy tłumaczyli w rozmowie z nami, że w związku z mniejszą liczbą turystów, musieli podnieść ceny, by w ogóle się otworzyć. - Wszystko idzie w górę, turyści są jednodniowi, patrzą na ceny bardzo. Musimy jakoś przetrwać - mówił nam gorzko jeden z właścicieli smażalni przy solińskim deptaku.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualna Polska