PiS chce końca Trzeciej Drogi. "Marzenia ściętej głowy"

Dla Prawa i Sprawiedliwości wejście do Sejmu Trzeciej Drogi, czyli sojuszu PSL i Polski 2050, to czarny sen. Dlatego politycy obozu władzy zrobią wiele, by Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia pozostali pod progiem wyborczym. Szkopuł w tym, że w każdym kolejnym sondażu Trzecia Droga zyskuje. A to oznacza dla PiS utratę władzy.

Szymon Hołownia i Jarosław Kaczyński
Szymon Hołownia i Jarosław Kaczyński
Źródło zdjęć: © PAP | PAP
Michał Wróblewski

- PiS chce nas zepchnąć pod próg wyborczy, a między innymi to dzięki ich atakom rośniemy. Niech atakują dalej, jeśli chcą stracić władzę. Im bardziej się na nas skupiają, tym lepiej - mówią Wirtualnej Polsce politycy Polski 2050.

Jeden z nich przyznaje: - PiS próbuje nas zwalczać w sposób tak kuriozalny, że wstrzymali nam nawet zaproszenia do TVP. Więc niech pan powie: czy to dowód słabości czy siły?

Według naszych informacji przedstawiciele formacji Szymona Hołowni faktycznie nie pojawiają się od jakiegoś czasu w telewizji publicznej. Oni sami sądzą, że to decyzja z samej "góry": obliczona na to, by zmarginalizować Polskę 2050.

Motywacje - zdaniem rozmówców z otoczenia Hołowni - są czytelne. - Słuchał pan Kaczyńskiego, oglądał "Wiadomości"? Już się za nas wzięli - komentują ludzie z Trzeciej Drogi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Odbudowywanie poparcia

Realia skomplikowanego systemu wyborczego w Polsce - bez wdawania się w szczegóły - są dziś takie: im mniej partii w Sejmie, tym większe szanse dla PiS na utrzymanie władzy.

Dlatego politycy formacji Jarosława Kaczyńskiego wręcz modlą się, by Trzecia Droga, Lewica czy nawet Konfederacja (choć PiS bierze pod uwagę koalicję z nią) nie przekroczyły progu wyborczego. Słowem: nowy Sejm bez któregoś z tych ugrupowań oznacza trzecią kadencję PiS.

- Jeśli ludowcy z Hołownią zatrzymają się pod progiem, złapiemy dodatkowe 15-20 mandatów - mówili nam kilka tygodni temu sztabowcy PiS.

Przypomnijmy, Trzecia Droga jest komitetem wyborczym dwóch niezależnych partii, więc musi przekroczyć nie pięcio-, a ośmioprocentowy próg wyborczy.

Od czerwca - przez cały okres wakacyjny - sondaże dla sojuszu PSL-Polska 2050 były złe. Nie był to jedynie efekt lata i mniejszego zainteresowania ludzi polityką, ale rezultat gęstej atmosfery na opozycji, która ciągnęła się właściwie od początku 2022 roku.

Dziś jednak, z biegiem kampanii, sytuacja się zmienia. Opozycja wydaje się zgodna jak nigdy, a PiS nieumiejętnie próbował grać na podziałach wśród konkurentów.

Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia ruszyli w Polskę i zaczęli odbudowywać poparcie. Dziś zdecydowana większość sondaży wskazuje, że Trzecia Droga może liczyć na co najmniej 10 proc. poparcia. Niemniej pewności, że sojusz ten przekroczy próg 8 proc., wciąż nie ma.

"Próba siania zamętu"

Między innymi dlatego rzecznik partii rządzącej Rafał Bochenek na konferencji prasowej w siedzibie PiS zaczął w tym tygodniu powtarzać stare argumenty o tym, jakoby za Polską 2050 miało stać niejasne finansowanie. - Polacy chcieliby wiedzieć, jak jest finansowany Szymon Hołownia, jego partia, fundacje. Nasuwa się w tej sprawie wiele wątpliwości - twierdził rzecznik.

I kontynuował, bez podawania konkretów: - Chciałbym, żeby panowie zorganizowali konferencję, na której powiedzą, skąd mają kasę, kto na nich wpłaca, bo dla mnie, jak i dla wielu przeciętnych odbiorców, którzy śledzą media, śledzą politykę, jest trochę takie wrażenie, jakby mieli coś do ukrycia. Jakaś pajęczyna? Jakiś układ finansowy? Kto ich wspiera? - pytał Bochenek. Jego słowa zostały odebrane jako wręcz paniczna reakcja na ostatnie notowania Trzeciej Drogi.

Nasi rozmówcy z Polski 2050 słyszeli te aluzje. Odnoszą się do nich ze spokojem. - Oni nie mają jak i czym nas atakować. Argumenty, które wysuwają, są kompletnie absurdalne - mówi Wirtualnej Polsce szefowa koła parlamentarnego Polski 2050 Paulina Hennig-Kloska.

- Władza, która ukrywa wydatki budżetowe, która finansuje własną partię w sposób wzbudzający duże wątpliwości, która wykorzystuje wydatki rządu do kampanii wyborczej, która drenuje spółki Skarbu Państwa, chce atakować nas, partię, która w całości utrzymuje się ze zbiórek publicznych i utrzymuje się dzięki obywatelom? - pyta nasza rozmówczyni.

Hennig-Kloska przypomina, że zarówno stowarzyszenie, jak i partia Polska 2050, są objęte obowiązkiem sprawozdawczym i finansowanie ich jest całkowicie transparentne.

Posłanka PL2050 nie ma jednak wątpliwości, że pytania o finanse formacji Szymona Hołowni są jedynie "próbą siania zamętu" i są elementem przedwyborczej gry przeciwko Trzeciej Drodze, której Polska 2050 jest częścią.

- PiS boli to, że coraz więcej ich zwolenników spogląda w naszą stronę, a sondaże dają nam stabilne poparcie w okolicach 10 proc. i więcej - mówi Paulina Hennig-Kloska. Podkreśla, że Polska 2050 to "umiarkowana partia środka, która jest nastawiona na zmianę jakości w polskiej polityce", a takie podmioty szczególnie nie podobają się władzy.

- Dlatego spodziewam się na nas ataków ze strony PiS tuż przed ciszą wyborczą. Tak, żebyśmy nie zdążyli odpowiedzieć w procesie w trybie wyborczym na kłamstwa rządzących. Ale jeśli PiS tak zrobi, będzie to ich desperacja. Gdyby mieli nas czym atakować, zrobiliby to już dawno. Ale nie robią, bo nic nie mają - przekonuje szefowa koła PL2050.

Prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego przekonuje, że oczekiwania PiS, iż Trzecia Droga wyląduje pod progiem wyborczym, mogą okazać się "marzeniami ściętej głowy". - Śledzę te "spiny" ze sztabu wyborczego PiS wysyłane do mediów, według których PiS ma 40 proc., a Trzecia Droga nie ma szans przetrwać. To dowód, że PiS-owi zaczyna strach zaglądać w oczy - przekonuje socjolog w rozmowie z WP.

Prof. Flis dodaje, że są to wyłącznie próby "zasiania niepewności" i "wytrącenia z rytmu" wymierzone w formacje Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza. Socjolog przekonuje też, że PiS może osiągnąć efekt odwrotny od zamierzonego: im więcej będzie poświęcał uwagi Trzeciej Drodze, tym jej popularność wśród wyborców będzie rosnąć.

Gra na przepływy

Podobnie twierdzą inni politycy formacji Szymona Hołowni.

- Rozumiem obawy PiS, bo kilka ostatnich sondaży pokazuje, że zyskujemy. Ale nie oglądamy się na nich, robimy swoją robotę. Dzięki temu zyskuje cała opozycja. To już jest stały trend i PiS panicznie się tego boi - twierdzi poseł Michał Gramatyka.

Nasz rozmówca przekonuje, że z analiz Polski 2050 ma wynikać, iż tylko ta formacja rzekomo jest w stanie odebrać głosy PiS-owi. Jak stwierdził niedawno w TVN24 wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL - powołując się na wewnętrzne sondaże - Trzecia Droga ma być partią drugiego wyboru dla zwolenników PiS. - Umiarkowani wyborcy PiS mogą na nas oddać głos - przekonuje poseł Gramatyka.

Dlatego ostatnie ruchy PiS względem Trzeciej Drogi są mocno czytelne, a właściwie spodziewane. Prezes Jarosław Kaczyński uderzył na spotkaniu z działaczami PiS w Łodzi we Władysława Kosiniaka-Kamysza, sugerując, że jest... "skrajnym antyklerykałem".

Przypomniał też, że lider PSL był ministrem pracy w rządzie PO-PSL, który firmował podniesienie wieku emerytalnego i zmiany w OFE. Takich ciosów w lidera PSL w najbliższych dniach będzie więcej. Zwłaszcza że o Kosiniaku wspomniano również w "Wiadomościach" TVP.

Według naszych informacji prezes PSL jest namawiany, żeby odpowiedział Kaczyńskiemu. - Dla Władka to jest prezent - mówią jego współpracownicy. Kosiniak-Kamysz ma odnieść się do słów szefa PiS wkrótce.

Jaki to może przynieść skutek? Dzisiaj nikt tego nie wie. Z naszych informacji wynika, że ewentualne przepływy między PiS a Trzecią Drogą mogą być marginalne. Znacznie istotniejsze jest to, że Trzecia Droga może zyskiwać poparcie u wyborców ciągle niezdecydowanych.

Dlatego PiS chce zrobić wszystko, by udowodnić, że formacje Hołowni i Kosiniaka-Kamysza nie są żadną "nową jakością", tylko "mniejszym bratem Platformy" i "kontynuatorem rządów Tuska".

Ostatnie sondaże są dla Trzeciej Drogi optymistyczne: badanie dla Wirtualnej Polski wskazuje na 12,1 proc. poparcia (wzrost o 3,1 pp.), dla "DGP" i RMF FM - 11 proc. (wzrost o 0,9 pp.), a Kantar dla TVN - 9,5 proc. (+ 0,9 proc.). To dałoby - w przeliczeniu - około 40 mandatów poselskich. I umożliwiłoby stworzenie większości sejmowej z opozycją.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wybory 2023wybory parlamentarne 2023kampania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1915)