Przerwa w komisjach śledczych? W koalicji słychać nutę zawodu
Wraz z powołaniem nowej, rządowo-eksperckiej komisji ds. wpływów Rosji w Polsce może zapaść decyzja, by w tym roku nie powoływać już żadnej sejmowej komisji śledczej - wynika z informacji Wirtualnej Polski. W koalicji słyszymy nieoficjalnie, że Donald Tusk nie jest w pełni zadowolony z prac dotychczasowych komisji.
14.05.2024 | aktual.: 14.05.2024 21:15
Coraz więcej osób współtworzących obóz rządowy przekonuje, że rozliczaniem rządów Zjednoczonej Prawicy powinny w większym stopniu - i w szybszym tempie - zajmować się takie instytucje jak prokuratura czy służby. - Ludzie czekają na sądowe wyroki. Ale jako politycy nie możemy na to wpływać - podkreślają nasi rozmówcy z koalicji.
Wielu z nich zdaje sobie jednak sprawę - ma tego świadomość również premier - że po ośmiu latach rządów PiS śledczy i część ludzi zatrudnionych w służbach mogą nie palić się do zbyt rychłego rozliczania władzy, której jeszcze niedawno się podlegało.
- Z tym rozliczaniem to mamy trochę związane ręce. To oczywiście nastąpi, a winni trafią do więzienia, ale pewnie nie tak szybko, jak byśmy sobie tego wszyscy życzyli - mówi nieoficjalnie polityk Koalicji Obywatelskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Utrudnienia i procedury
Wkrótce prace zakończą dwie działające od kilku miesięcy sejmowe komisje śledcze: ds. wyborów kopertowych i afery wizowej, a nieco później - być może do końca roku - komisja śledcza ds. Pegasusa.
Szefowie dwóch pierwszych komisji - Dariusz Joński i Michał Szczerba - tworzą w tej chwili raporty końcowe i przygotowują wnioski do prokuratury dotyczące m.in. liderów obozu PiS. Są też kandydatami KO w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
W trudniejszym położeniu jest szefowa komisji ds. Pegasusa Magdalena Sroka (reprezentantka Trzeciej Drogi), która tygodniami musiała czekać na niezbędne dokumenty od służb specjalnych. - Dlatego między innymi rozliczanie afery pegasusowej idzie tak długo - twierdzą rozmówcy zbliżeni do komisji.
Członkowie komisji - w tym jej wiceszef Marcin Bosacki (jeden ze sprawniejszych członków wszystkich komisji) - również kandydują do Parlamentu Europejskiego, zatem będą skupiać się na prowadzeniu kampanii.
Wstydliwe pustki
W obozie rządzącym - w tym w Kancelarii Premiera - słychać nutę zawodu z powodu stylu działania komisji i niskiego poziomu przesłuchań. W koalicji 15 października wielu było zawiedzionych tym, w jaki sposób przesłuchiwano choćby Jarosława Kaczyńskiego (niektórzy mówili wręcz o "kompromitacji" członków komisji).
Niektórzy nieoficjalnie nie kryją też, że liczyli, iż komisje przyciągną większe audytorium, masowo zainteresują Polaków (w tym wyborców PiS), pogrążą czołowych polityków Zjednoczonej Prawicy, a tym samym wywołają tąpnięcie tej partii w sondażach. Nic takiego się jednak nie stało: komisje mają kiepską oglądalność, a sami politycy PiS w kuluarach wyśmiewają dziś te niespełnione oczekiwania części polityków koalicji.
Zobacz także
Z drugiej zaś strony, wielu polityków obozu rządzącego zdaje się ignorować działania własnych przedstawicieli. Dobitnym na to przykładem był obraz z wystąpienia ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego prof. Adama Bodnara, który pod koniec kwietnia - przed niemal pustą (!) salą plenarną Sejmu - przedstawiał informacje dotyczące inwigilacji systemem Pegasus.
- To było dla nas wstydliwe i przyznaję, że ci, którzy nie pofatygowali się wysłuchać ministra, dali ciała. Nie dziwię się, że później wyborcy się na nas wkurzają - mówił nam polityk związany z resortem sprawiedliwości.
Zbyt poważne sprawy
Przedstawiciele obozu rządzącego na czele z premierem widzą, rzecz jasna, konieczność dalszego rozliczania poprzedników, ale nie ma dziś - jak słyszymy - żadnych poważnych rozmów o powoływaniu kolejnych komisji śledczych. To ciekawe o tyle, że jeszcze pod koniec ubiegłego roku - gdy powstał rząd KO, Trzeciej Drogi i Lewicy - media informowały o planach powołania sześciu, a nawet siedmiu komisji śledczych.
- Dziś chyba niewielu pamięta, czego miały dotyczyć - pół żartem, pół serio mówi jeden z polityków.
Przypomnijmy: przedmiotem prac komisji śledczych miała być choćby fuzja Lotosu z Orlenem, a także sprzedaż części udziałów w Rafinerii Gdańskiej Saudyjczykom za - zdaniem ekspertów - bardzo niską cenę. O obu sprawach Donald Tusk jeszcze w kampanii wyborczej mówił jako o "największych aferach XXI wieku". W styczniu Onet pisał z kolei, że jedna z komisji miałaby badać szeroko pojętą korupcję wokół rządów tzw. Zjednoczonej Prawicy.
Jak wynika z informacji WP, w koalicji część polityków uważa, że - owszem - sprawy te są skandaliczne i wymagające wyroków, ale przy tym na tyle poważne, że nie powinny nimi zajmować się posłowie w ramach komisji śledczych, tylko specjalne zespoły śledcze w ramach Prokuratury Krajowej, przy wsparciu służb.
- Pisowcy rozwalają te komisje śledcze i robią z nich hucpę. To tylko ośmiesza sprawę - narzekał jeden z posłów koalicji.
Prokuratorzy badają choćby nieprawidłowości w wydatkowaniu milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości, a także aferę Willa plus. - Tam przewały były tak grube i widoczne, że prokuratorzy sobie z tym poradzą - usłyszeliśmy od jednego z rozmówców z rządu.
Niemniej, tłumaczący się przed komisjami Zbigniew Ziobro czy Przemysław Czarnek mogliby zaspokoić głód rozliczeń części wyborców KO. Trudno jednak przewidzieć, jak te przesłuchania miałyby wyglądać i czy kogokolwiek wyeliminowałyby z polityki.
Tusk nie chce przestać rozliczać PiS-u. To priorytet
Oficjalne decyzje w sprawie powołania kolejnych komisji śledczych mają być podejmowane najwcześniej latem. Niewykluczone, że żadna komisja śledcza w tym roku już nie powstanie. - Dla posłów praca w takiej komisji to udręka. Większości roboty i tak nie widać w kamerach. Nie będzie też żadnych wyborów w bliższej perspektywie, więc nie wiem, czy komuś będzie zależeć na tym, żeby w to wchodzić - twierdzi jeden z posłów.
Podkreśla, że pewne jest jedno: decyzje w tej sprawie będą zapadać na najwyższych szczeblach w Platformie. A właściwie, jak mówi, jednym szczeblu: Donald Tusk jest politykiem najbardziej zdeterminowanym w rozliczaniu rządów PiS.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl