Ziobryści modlą się o suwerenność. Pokaz siły nie zrobił wrażenia na PiS [KULISY]

Nowa-stara partia Zbigniewa Ziobry postanowiła pokazać, że jest suwerenna od PiS. Stąd pokaz siły na największym kongresie ziobrystów w historii. Mimo to politycy formacji Jarosława Kaczyńskiego bagatelizują wydarzenie. I nie szczędzą koalicjantom złośliwości.

Kongres Solidarnej Polski zrobił wrażenie pod względem frekwencji
Kongres Solidarnej Polski zrobił wrażenie pod względem frekwencji
Źródło zdjęć: © Wirtualna Polska | Michał Wróblewski, WP
Michał Wróblewski

O tym, że Solidarna Polska zmieni nazwę na Suwerenna Polska, informowaliśmy w WP jako pierwsi.

Twarde negocjacje z PiS

Zaczęło się od modlitwy Ojcze Nasz. Następnie wyśpiewano wszystkie zwrotki Mazurka Dąbrowskiego. A później już poszło: wszyscy najważniejsi liderzy nowej-starej partii Zbigniewa Ziobry Suwerennej Polski przekonywali, że tylko oni są gwarantem utrzymania silnej pozycji Polski w Europie. I że UE to zdemoralizowana instytucja, która pod niemiecką władzą prowadzi kontynent na manowce.

Kongres ziobrystów - o czym wiedzą wszyscy w koalicji - to wstęp do twardych negocjacji z PiS dotyczących list wyborczych i próba wzmocnienia pozycji tej partii w Zjednoczonej Prawicy. To także demonstracja zdolności organizacyjnych koalicjanta PiS. Ten egzamin ziobryści zdali celująco: w hali Expo XXI w Warszawie pojawiło się niemal 2000 działaczy (relacje z wydarzenia i fragmenty wystąpień można przeczytać TUTAJ).

- Znamy swoją siłę. Jesteśmy w stanie zebrać podpisy i startować w wyborach pod swoim szyldem. Chcemy jednak startować z PiS. Oni muszą zdać sobie sprawę, że bez nas nie mają szans na utrzymanie większości - mówił nam w kuluarach kongresu jeden z najważniejszych polityków Suwerennej Polski.

TVP opóźnia transmisję. W kuluarach zdziwienie

Politycy PiS, proszeni przez nas o skomentowanie kongresu Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry, w większości odmawiali. Mówili: "panie redaktorze, majówka, mam lepsze zajęcia". Albo: "Świętuję uchwalenie Konstytucji. Nie mam czasu na głupoty".

W dodatku w środowe popołudnie bardzo wielu polityków PiS bawiło na zamkniętej imprezie organizowanej przez Kancelarię Prezydenta z okazji Święta Konstytucji. Nikt z nich nie miał czasu śledzić w tym czasie zjazdu ziobrystów.

Ci, którzy zostali w domu i postanowili zerknąć na kongres SuwPolu, mieli pewien kłopot. - Jak mam to skomentować, skoro nawet na TVP Info tego nie transmitują? - zwrócił uwagę jeden z posłów PiS.

To faktycznie było znamienne: jak ustaliliśmy, współpracownicy Zbigniewa Ziobry mieli otrzymać zapewnienie, że impreza w warszawskiej hali Expo będzie od początku transmitowana na żywo w telewizji publicznej, ale nie była (TVP zaczęło transmitować wydarzenie dopiero wtedy, gdy na scenę wszedł minister Ziobro).

Ziobryści w kuluarach nie kryli zdziwienia. Zachęcali do śledzenia transmisji w mediach społecznościowych. Politycy PiS, którzy (po naszej prośbie) to zrobili, o prężeniu muskułów ziobrystów wypowiadają się kpiąco. - Jeśli jesteś duży i silny, to nie musisz tego za wszelką cenę udowadniać. Ale OK, rozdali kasę, zorganizowali autokary, wow - ironizował działacz PiS. Jak mówił: - Nawet hasło na telebimie ["Miło was widzieć"] od nas ściągnęli.

Nie trzeba wspominać o tym, że działacze PiS od dawna kpią z poziomu poparcia dla formacji Zbigniewa Ziobry. W sondażach ziobryści notują od 0,5 do 3 proc. poparcia. Szkopuł w tym, że bez ziobrystów PiS prawdopodobnie władzy by nie utrzymał. Konflikt między tymi formacjami mógłby doprowadzić do nieodwracalnych pęknięć po stronie prawicy. Wie o tym każda ze stron.

Faktem jest - mimo kpin ze strony PiS - że frekwencja podczas wydarzenia zaskoczyła nawet samych działaczy Solidarnej Polski. Miało być 1000 osób, pojawiło się dwa razy więcej. Nie wszyscy nawet weszli na salę. A ta była spora; imprezy kampanijne organizowały tu i PiS, i PO.

Suwerenna Polska dorównała tym formacjom i zdolnościami promocyjnymi, i rozmachem wydarzenia, i sprawnością organizacyjną. I udowodniła, że potrafi zmobilizować swoje struktury. Duża w tym zasługa liderów partii: Jacka Ozdoby, Patryka Jakiego, Michała Wójcika, Janusza Kowalskiego, Michała Wosia czy Sebastiana Kalety.

Brak zaproszeń dla PiS

Co znamienne, Suwerenna Polska nie zaprosiła nikogo z PiS. To sytuacja bez precedensu: dotychczas wszyscy koalicjanci PiS - w tym ziobryści - zapraszali polityków formacji Jarosława Kaczyńskiego, z prezesem PiS na czele. Jeśli Kaczyński nie mógł się zjawić, list w jego imieniu z życzeniami powodzenia odczytywał zwykle Krzysztof Sobolewski, jeden z najbliższych współpracowników prezesa i sekretarz generalny PiS.

Tym razem nie było ani listu, ani nikogo z PiS. Ba, ziobryści rzadko nawiązywali do swojego sojusznika. Nie okazali wsparcia premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Nie wymienili jego nazwiska. Ani razu. Ze sceny padły jedynie podziękowania dla dwóch polityków obozu władzy: Jarosława Kaczyńskiego i Mariusza Błaszczaka.

Co więcej - jak ocenił w rozmowie z nami jeden z działaczy PiS - "wszystkie zasługi PiS ziobryści przypisali sobie". To akurat prawda: politycy Suwerennej Polski chwalili się, że to dzięki ich działaniom (m.in. dzięki walce z mafiami VAT-owskimi) Zjednoczona Prawica mogła sfinansować kluczowe programy społeczne, jak 500+.

Szef klubu PiS Ryszard Terlecki kpił po kongresie Suwerennej Polski, pisząc na Twitterze, że "zmiana nazwy nic nie zmieni". I wypomniał ziobrystom, że mogą liczyć na jedynie 1 proc. poparcia (w ostatnich sondażach było to 3 proc.).

Ale PiS mówi jeszcze coś. Nasi rozmówcy z PiS twierdzą, że zmiana nazwy partii - z Solidarnej Polski na Suwerenną Polskę - to nie tylko "próba zrobienia hałasu wokół siebie", ale także chęć uniknięcia kłopotów.

Chcą rejestrować nową partię i pod to robią konwencję. Mają problemy finansowe, odrzucono ich sprawozdanie. Boją się, że nie dostaną subwencji. Stąd ten rebranding - przekonuje nasz rozmówca zbliżony do Nowogrodzkiej. Ziobryści twierdzą: to nieprawda.

PiS zazdrosne? "Absurdalne teorie"

O tym, że Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe Solidarnej Polski za 2020 rok, przypomniał kilka dni temu "Super Express". O co poszło? Jak ustaliła PKW, jedna z osób związana z Solidarną Polską zapłaciła z własnych pieniędzy 976,43 zł za materiały biurowe, telefon oraz usługi z nim związane.

Następnie Solidarna Polska zwróciła jej za te wydatki przelewem z rachunku bieżącego. Zakupy były robione w październiku i listopadzie 2020 roku, zaś zwrot nastąpił w pierwszej połowie grudnia.

Zdaniem PKW "dokonywanie zakupów i regulowanie przez osoby fizyczne z własnych środków wydatków partii, a następnie dokonywanie przez partię tym osobom zwrotu poniesionych przez nie wydatków z ich prywatnych środków narusza regulację art. 24 ust. 7 ustawy o partiach politycznych." A to właśnie zrobił jeden z działaczy SolPol-u. Chodzi o niewielką kwotę - to wręcz grosze - jednak teoretycznie mogłoby to wystarczyć, żeby Solidarna Polska nie otrzymała subwencji budżetowej.

Oficjalnie politycy Suwerennej Polski twierdzą w rozmowie z WP, że to "bzdura". Przekonują, że zmiana nazwy partii - a właściwie rejestracja nowej - nie ma nic wspólnego z tymi "absurdalnymi teoriami". Ziobryści przekonują, że największym wyzwaniem dla Polski jest dziś walka o "suwerenność" - na wielu polach. Stąd nowa nazwa formacji.

- Zmiana nazwy partii na pół roku przed wyborami to jest jakiś absurd. I co, Ziobro ma zamiar teraz być prezesem dwóch partii naraz? Cyrk - komentują na gorąco politycy PiS.

Jeden z nich pyta: - Skoro mamy nową partię, to chyba umowa koalicyjna już nie obowiązuje? Czy koledzy z SuwPolu o tym wiedzą?

Ziobryści się tymi uwagami nie przejmują. W kuluarach mówią, że wszelkie złośliwości ze strony PiS wynikają z… zazdrości. Co też wiele mówi o relacjach w obozie tzw. Zjednoczonej Prawicy.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
solidarna polskawyborykampania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (595)