Koniec kariery posłanki PiS? "Turyści z Warszawy" czyhają na jej miejsce
Politycy PiS spodziewają się, że posłanka Iwona Arent - choć nie jest to przesądzone - nie będzie kandydować w wyborach parlamentarnych. Wszystko przez ujawnioną przez media sprawę współuczestnictwa syna posłanki w pobiciu młodej kobiety. Temat rozgrzał nie tylko polityków PiS z Warmii i Mazur, ale także członków rządu, którzy chcą tam kandydować.
- Wszyscy z nich już zaczynają irytować kierownictwo, a pół partii ma dosyć tego, jak wykorzystują swoje stołki do robienia kampanii - twierdzą nasi rozmówcy z PiS.
"Turyści z Warszawy" - tak lokalni działacze partyjni nazywają członków rządu, którym marzy się start w wyborach do Sejmu z Olsztyna. - U nas w regionie warszawiaków się nie lubi. Politycy ze stolicy wywołują raczej negatywne uczucia, zwłaszcza wtedy, gdy cynicznie chcą się wkupić w łaskę miejscowych i łaszą się do wyborców - twierdzi jeden z polityków z Warmii i Mazur.
Ci politycy to wiceminister rozwoju i technologii Olga Semeniuk-Patkowska (związana ze stołecznym samorządem), wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Błażej Poboży (wcześniej politolog-komentator) oraz minister w Kancelarii Premiera prof. Norbert Maliszewski (również znany wcześniej jako naukowiec i komentator polityki).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Syn posłanki nagrał, jak katują dziewczynę. Rzecznik PiS reaguje
Wszyscy troje są dziś nastawieni na kandydowanie w wyborach do Sejmu z województwa warmińsko-mazurskiego. Wymarzony okręg? Olsztyn.
- Rzucili się na ten okręg, bo odpada z niego dwóch posłów od Gowina [Wojciech Maksymowicz i Michał Wypij - red.], którzy kandydowali w 2019 roku. Wtedy PiS zdobyło pięć mandatów, ale w tym roku powtórzenie tego wyniku jest niemal niemożliwe. Dlatego walka tam będzie zawzięta i brutalna - relacjonuje rozmówca Wirtualnej Polski.
W kuluarach już mówi się o tym, że elementem w tej grze mogą być materiały ze służb - prokuratury i policji. Są to oczywiście jednak wyłącznie domysły, zapewne będące elementem tejże gry.
Na razie politycy licytują się na to, kto da więcej regionowi. Oczywiście z pieniędzy podatników.
Niesmaczny lans i kampania w tabloidach
Niektórzy działacze PiS zorientowani w regionie mówią nam tak: największe szanse na mandat z Olsztyna ma Semeniuk-Patkowska ("wprawiona w kampaniach", "umie rozdawać ulotki i wieszać banery", "rozpoznawalna dzięki ustawkom w tabloidach"), mniejsze ma Poboży ("nikt go tu nie znał, ale jest tu dużo jednostek straży pożarnej itd., więc ma się gdzie pokazywać"), a najmniejsze - prof. Maliszewski ("kompletny no-name z Warszawy").
Za Maliszewskim stoi jednak premier Morawiecki i - podobno - obietnica ze strony Jarosława Kaczyńskiego, że profesor zostanie "jedynką" na którejś z list wyborczych. - Olga też jest z przydziału premiera, czyli niby jedna ekipa. Ale w rzeczywistości ludzie się uśmiechają, widząc, jak się dwóch ludzi od Mateusza zagryza o miejsce na liście - twierdzi rozmówca z obozu władzy.
Zarówno prof. Maliszewski, jak i wiceminister Semeniuk-Patkowska, chcieliby pozbyć się Pobożego, który bez funkcji ministerialnej nie miałby co marzyć o starcie z Warmii i Mazur. - Dzięki temu, że Błażej jest "wickiem", może bywać w mediach, przyjmuje wszystkie zaproszenia. W resorcie pojawia się dość rzadko - mówi jego znajomy.
I tak nie jest to przesądzone, bo Jarosław Kaczyński nie zaczął nawet pisać list wyborczych. Ale i tak wszyscy pielgrzymują do regionu, licząc na swoją szansę. - Niektórzy nawet zostają piłkarskimi neofitami i zaczynają kibicować Stomilowi, jak pan profesor, niektórzy dopiero zaczynają poznawać jeziora - kpią regionalni politycy.
"Turystom z Warszawy" łatwo nie będzie: na mandat z okręgu nr 35 wciąż liczą obecni posłowie PiS - Jerzy Małecki (małe szanse) i Wojciech Kossakowski (większe szanse, bo jest z Ełku, a - jak mówią nam ludzie z regionu - "Ełk zawsze ma posła").
Polityków z kierownictwa PiS i rządu - a także część parlamentarzystów i działaczy - irytuje to, że wspomniani wiceministrowie migają się od pracy, za którą płacą im podatnicy, a zamiast tego robią kampanię w regionie, z którym nie mają nic wspólnego.
- Nikt za nimi nie stoi z regionu, nie mają tam wyborców, nie czują terenu, ale mogą się lansować, bo mają stołek w rządzie. I wszystkim się chwalą na swoich "facebookach i twitterach". Niesmaczne to jest - narzeka jeden z ważnych polityków PiS.
Zapytaliśmy ministrów Maliszewskiego, Pobożego i Semeniuk-Patkowską o ewentualny start z Olsztyna. Ci pierwsi do momentu publikacji w ogóle nie odpowiedzieli, a Semeniuk-Patkowska skontaktowała się z nami za pośrednictwem asystentki. Ta przekazała, że "pani minister w temacie Warmii i Mazur zajmuje się kwestiami inwestycji i szeroko rozumianego wsparcia dla tego regionu".
Wyżej wymienieni politycy PiS nie odpowiedzieli na nasze pytanie o czołową posłankę z Olsztyna, Iwonę Arent.
Syn może zakończyć karierę posłanki
To wokół niej było głośno w ostatnich dniach. Wszystko za sprawą nie jej aktywności poselskich (tych, jak twierdzą lokalni politycy, w regionie nie było zbyt wiele w ostatnich latach), ale przez aferę z jej 29-letnim synem, który współuczestniczył w pobiciu swojej byłej partnerki.
Gdy sprawę ujawnił "Super Express", posłanka PiS z Olsztyna stanęła w obronie syna. - On nie przyznaje się do pobicia. Twierdzi, że dokonała go ta druga osoba. Ta dziewczyna go okradła, więc spotkał się z nią i zażądał zwrotu pieniędzy. Poniosły go nerwy i szarpnął ją za włosy i opluł, ale nie uderzył - przekonywała.
Ujawnione później nagrania - drastyczne i przesiąknięte przemocą - wskazywały na inny przebieg zdarzeń. Iwona Arent wydała po tym oświadczenie, w którym przeprosiła za swoje wcześniejsze słowa i zapowiedziała zawieszenie działalności politycznej.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Dziś parlamentarzystka nie odbiera telefonu od mediów i nie odpisuje na wiadomości z prośbą o rozmowę. Według posłów PiS nie pojawia się też w Sejmie.
Rzecznik PiS Rafał Bochenek, pytany przez nas o sprawę, nie potrafił doprecyzować, co oznacza zawieszenie działalności politycznej w przypadku posłanki Arent. - Nie chcę wnikać, bo nagranie jest wstrząsające i absolutnie do takich sytuacji nie powinno dojść - oświadczył w programie "Tłit" Wirtualnej Polski.
Jak jednak usłyszeliśmy od dobrze poinformowanych źródeł zarówno w partyjnej centrali, jak i w Olsztynie, mało kto spodziewa się ponownego kandydowania Arent w wyborach do Sejmu.
I w tym między innymi mają doszukiwać się zwiększenia swoich szans na mandat poselski ministrowie Semeniuk-Patkowska, Poboży i Maliszewski. Podkreślmy: żadne z nich nie odpowiedziało nam na pytanie, czy posłanka Arent powinna kandydować do Sejmu. - Wolą na ten temat nie mówić publicznie, bo musieliby kłamać - wyzłośliwia się jeden z działaczy PiS.
Publicznie o sprawie zdecydował się wypowiedzieć prezes Jarosław Kaczyński. "Nie chcę teraz rozstrzygać, czy pani Iwona Arent będzie na listach czy nie, choć wypowiedź pani Arent była nieszczęśliwa. My nie przypisujemy pani Arent działań jej syna (...) Natomiast w pewnym momencie powiedziała ona coś, czego absolutnie nie powinna powiedzieć - stwierdził lider PiS w rozmowie z "SE".
Nasi rozmówcy z partii rządzącej nie mają wątpliwości: to mocne, jak na prezesa, słowa w stosunku do Arent. Czy wskazują na to, że parlamentarzystka - i obecna szefowa regionu, która miała nadzieję na "jedynkę" - wypadnie z list wyborczych? Choć nie jest to przesądzone, to wiele na to wskazuje. - Decyzja zapadnie za kilka tygodni - mówią nam źródła z partyjnej centrali.
Jedno z nich doprecyzowuje: - Wiele zależy od samej Iwony. Jeśli nie będzie w stanie prowadzić kampanii, będzie musiała zrezygnować.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Błaszczak wszystkich "pogodzi"? Nowogrodzka straszy
Żeby przeciąć warszawsko-olsztyńskie spory o numer pierwszy na liście w okręgu nr 35, politycy bliscy Nowogrodzkiej suflują nawet takie rozwiązanie: "jedynką" zostaje… szef MON Mariusz Błaszczak. Bo - tłumaczą nasi rozmówcy - jeśli w Olsztynie ma być "spadochron" z Warszawy, to mocny, gwarantujący dobry wynik całej partii i ciągnący pozostałych kandydatów z listy.
Ale wielu naszych rozmówców z obozu władzy - w tym związanych z regionem - w taki scenariusz nie wierzy i każe się do niego nie przywiązywać. - Błaszczak to zbyt doświadczony polityk, żeby zmieniać okręg, z którego kandydowało się całe życie. Opcja "Błaszczak z Olsztyna" to ewentualnie jakiś straszak Nowogrodzkiej, raczej nic realnego - słyszymy.
Atmosfera wokół okręgu w Olsztynie jak w soczewce oddaje to, co będzie działo się w najbliższych miesiącach w większości regionów w Polsce. Rywalizacja między kandydatami z jednej partii będzie ostra. Bo - jak mówi stare porzekadło - "jest wróg, najgorszy wróg i kolega z listy".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Michal.Wroblewski@grupawp.pl