"Największe zagrożenie od II wojny światowej". Scholz i Macron pogodzeni w Berlinie
Olaf Scholz i Emmanuel Macron chcieli, by Trójkąt Weimarski z Donaldem Tuskiem ułatwił im wyciszenie sporu o pomoc Ukrainie. Według źródeł WP liderzy Niemiec i Francji uznali, że są pogodzeni, a za zamkniętymi drzwiami wszyscy potwierdzili, że przed Europą i Ukrainą decydujące miesiące.
15.03.2024 | aktual.: 16.03.2024 08:57
Nagły piątkowy szczyt Trójkąta Weimarskiego w Berlinie ogłoszony przez Donalda Tuska tuż po wizycie w Białym Domu pogodził Olafa Scholza i Emmanuela Macrona w sprawie pomocy Ukrainie. Przynajmniej deklaratywnie. Liderzy Niemiec i Francji uznali, że nie mogą sobie pozwolić na dalsze wzajemne pretensje ze względu na coraz trudniejszą sytuację w Ukrainie.
Zobacz także
W ostatnich tygodniach Berlin zarzucał Paryżowi, że zbyt dużo mówi o pomocy – w tym gotowości wysłania żołnierzy do Ukrainy – a jednocześnie przeznacza zbyt mało pieniędzy na dozbrajanie. Z kolei Francuzi punktowali Niemców za brak zgody na wysłanie pocisków manewrujących Taurus. Wspólna konferencja Tuska, Scholza i Macrona miała to zakończyć.
Według naszych rozmówców, konsultacje Scholza, Macrona i Tuska miały potwierdzić powagę sytuacji. Źródła WP wskazują, że Waszyngton w ostatnim czasie sugeruje sojusznikom, w tym Polsce, że chce zakończenia lub zamrożenia wojny w Ukrainie na zasadach Kijowa w ciągu dwóch lat. USA obawiają się, że później konieczne będzie skupienie głównie na Pacyfiku i ewentualnym ataku Chin na Tajwan. Według naszych rozmówców to przeświadczenie, które podzielają zarówno Demokraci jak i Republikanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Źródła WP twierdzą, że w ocenie polskich władz i sojuszników "obecnie zagrożenie ataku Rosji na Polskę lub inne europejskie kraje nie było tak wysokie od II wojny światowej". Jednocześnie liderzy są przekonani, że intensywne działania, mogą znacząco zmienić tę sytuację, a Europa byłaby w stanie zyskać militarną przewagę nad Rosją w ciągu dwóch lat. Takie informacje miały trafić do najważniejszych polskich polityków.
Berlin i Paryż robią krok w tył
Sygnałów taktycznej zgody między Berlinem a Paryżem przy udziale Warszawy można było się dopatrywać podczas wspólnej konferencji prasowej na zakończenie Trójkąta Weimarskiego. Zamiast wzajemnych zarzutów, obie strony wysłały sygnały o zrobieniu kroku wstecz.
Kanclerz Niemiec z jednej strony ogłosił utworzenie wspólnej koalicji na rzecz rakiet dalekiego zasięgu w ramach formatu Rammstein, choć dotychczas często był sceptyczny wobec takiej pomocy w ramach krajów NATO. Stąd pomysł na szerszy format wojskowy wspierających. Jednocześnie Scholz podkreślił, że mimo niepodważalnego wsparcia dla Ukrainy, Europa nie jest w stanie wojny z Rosją.
Prezydent Francji między słowami zapowiedział gotowość do pomocy służb sojuszniczych w pomoc na Ukrainie (np. w zakresie cyberprzestrzeni), ale podkreślił, że nie będzie działań dążących do eskalacji. Nie mówił też już o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, bo od tej inicjatywy odcięła się większość unijnych przywódców.
Według źródeł dyplomatycznych WP, za zamkniętymi drzwiami Olaf Scholz nie złożył w piątek żadnej nowej deklaracji w sprawie Taurusów. Mimo tworzenia nowej koalicji nie dał gwarancji, że niemiecki rząd da zielone światło na przekazanie niemieckich pocisków manewrujących dalekiego zasięgu.
Z kolei Emmanuel Macron miał tłumaczyć, że słowa o wysłaniu żołnierzu do Ukrainy to jego stanowisko polityczne, które ma sprawiać, by Putin zastanawiał się nad tym, jakie będą dalsze scenariusze Europy. Według naszych rozmówców, Macron dał jednak jasny sygnał, że za słowami w tej sprawie nie pójdą czyny. Przynajmniej do końca tego roku.
Prezydent Francji mógł liczyć na wsparcie Warszawy i Berlina w sprawie innego zaangażowania służb krajów sojuszniczych. Chodzi o wsparcie Kijowa w zakresie cyberprzestrzeni, rozminowywania ukraińskich terytoriów m.in. przez policję oraz wsparcie przy ochronie granicy z Białorusią przez Straż Graniczną.
Przegląd magazynów
Według informatorów Wirtualnej Polski z rozmów w Berlinie płynie wniosek, że pomoc wojskowa dla Ukrainy przyspieszy, a Warszawa, Berlin i Paryż mają naciskać w tej sprawie. Szczególnie ma to dotyczyć krajów takich jak Włochy, Hiszpania czy Portugalia. Dodatkowo liderzy większości krajów UE umawiają się na pilny przegląd magazynów, tak by amunicja, którą dotychczas nie chcieli się dzielić, jednak trafiła do Kijowa.
- Przed nami najważniejsze miesiące. Cel minimum jest taki, żeby sytuacja Ukrainy na froncie co najmniej się nie pogorszyła do końca roku. Mamy świadomość, że szczególnie do jesieni, do wyborów w USA, Europa musi wziąć sprawy w swoje ręce i pomagać Kijowowi. Chodzi o to, żeby wszystkie środki europejskie kumulować i wydawać na pomoc Ukrainie i zakup uzbrojenia – mówi nasz rozmówca.
Zobacz także
Według źródeł WP, w Berlinie ustalono również, że niebawem zyski z zamrożonych rosyjskich aktywów trafią wyłącznie na zbrojenie Ukrainy. Szacuje się, że może to być wsparcie rzędu 4,5-5 mld dolarów rocznie. Jednocześnie Amerykanie naciskają, żeby na dozbrajanie Ukrainy wykorzystywać nie tylko zyski od zamrożonych aktywów, ale i całe te aktywa. Pomysł budzi jednak opór w UE.
Z piątkowego szczytu Trójkąta Weimarskiego Tusk, Macron i Scholz wyjechali z przeświadczeniem, że chwilowo udało się wyciszyć spór między Francją a Niemcami. Liderzy uznali też, że to pozwoli skuteczniej zwiększać presję na inne kraje UE w sprawie jak najszybszej pomocy Ukrainie. Polska nie ma wątpliwości, że Berlin i Paryż ukradkiem nadal będą się sobie przyglądać, dlatego kolejny szczyt w Polsce wczesnym latem pozwoli stwierdzić, czy deklaracje zamieniły się w czyny, a sytuacja Ukrainy co najmniej się nie pogarsza.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski