Miliardy na wojnę w Ukrainie. Jeden kraj wzbogacił się najbardziej

Niemal cały zachodni świat wysyła uzbrojenie na Ukrainę. Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem opublikował raport o największych beneficjentach wojny w Ukrainie. Kto najwięcej zarobił na obronie Ukrainy przed rosyjską inwazją?

Zdjęcie ilustracyjne. Po prawej  F-35
Zdjęcie ilustracyjne. Po prawej F-35
Źródło zdjęć: © Getty | Jon Hobley, Jordan Pix

17.07.2022 | aktual.: 18.07.2022 06:50

Rosyjska inwazja na Ukrainę zjednoczyła niemal cały demokratyczny świat. Po kilku dniach na Wschód trafiły setki wyrzutni przeciwpancernych i przeciwlotniczych, tysiące pocisków, a potem coraz cięższy sprzęt - w tym czołgi, transportery opancerzone i samobieżne armatohaubice.

Część z tego sprzętu pochodziła z magazynów mobilizacyjnych, jak polskie RPG-76 Komar czy T-72M. Inne, jak amerykańskie HIMARS-y, pochodzą niemal wprost z fabryki. Niektóre państwa potraktowały wojnę jako okazję to opróżnienia magazynów z amunicji, której kończą się już resursy. W tym przypadku znacznie tańszym rozwiązaniem jest przekazanie amunicji obrońcom, niż jej zutylizowanie.

W każdym z przypadków prędzej czy później te braki darczyńcy będą musieli uzupełnić. O ile w ramach umowy Lend Lease, Ukraina zwróci sprzęt, to i tak trzeba będzie go wyremontować i doprowadzić stanu sprzed walk - robiąc przy okazji modernizację, wynikającą z wojennych doświadczeń.

Miliardy na wojnę

Dotychczas kraje NATO przeznaczyły ponad 8 miliardów dolarów na sprzęt wojskowy dla Ukrainy. Najwięcej przekazali Amerykanie, którzy wysłali sprzęt o wartości 4,6 miliarda dolarów. Brytyjczycy wysłali broń o wartości miliarda dolarów. Dodatkowo Unia Europejska ze wspólnych środków przekazała 2 miliardy dolarów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

To dopiero początek, ponieważ Kongres Stanów Zjednoczonych zatwierdził pakiet wydatków o wartości 9 miliardów dolarów w celu uzupełnienia dotychczas wysłanych dostaw. Dlatego właśnie amerykańskie firmy są największym beneficjentem wojny w Ukrainie.

W czołówce znajdują się Raytheon i Lockheed Martin, które produkują m.in. przeciwpancerne systemy rakietowe Javelin. Na Wschód trafiło ok. 8 tysięcy rakiet w cenie 78 tys. dolarów za sztukę. Sama wyrzutnia wielokrotnego użytku to kolejne 100 tysięcy.

Lockheed Martin produkuje również samobieżne zestawy rakietowe M142 HIMARS i M270 MLRS, które obecnie zbierają laury w Donbasie. Ukraina otrzymała także 50 milionów sztuk amunicji. Od pistoletowej po artyleryjską, na czym prawdopodobnie skorzysta Olin, największy dostawca amunicji dla amerykańskiej armii.

Europejska potęga?

Spośród europejskich producentów najwięcej sprzętu pochodzi z brytyjskiej fabryki BAE Systems i francuskiej Thales. BAE Systems wyprodukowała niemal pół miliona pocisków, które Ukrainę wysłali Brytyjczycy. Również brytyjskie są: 108 haubic M777 kalibru 155 mm oraz przeciwpancerne pociski kierowane MILAN 2, produkowane w ramach spółki z Airbusem i Leonardo.

Z kolei francuski Thales produkuje pociski przeciwlotnicze Starstreak i jednorazowe wyrzutnie pocisków przeciwpancernych NLAW, które buduje wraz ze szwedzkim SAABem. Tych na Ukrainę trafiło ponad 5 tys. sztuk.

Po wybuchu wojny firmy zbrojeniowe zaobserwowały spory wzrost cen akcji. Kurs akcji Thalesa od początku wojny wzrósł o 35 proc., a BAE Systems - o 32 proc. Lockheed Martin odnotował wzrost o 14 proc, a AeroVironment produkująca amunicję krążącą Raven i Switchblade - aż o 63 proc.

Wojna w Ukrainie. Nowy sprzęt

Zyski firm zbrojeniowych będą rosły, ponieważ rządy muszą zastąpić przekazany sprzęt nowym. Zwłaszcza, że większość europejskich członków NATO zapowiedziała, że zwiększy swoje wydatki zbrojeniowe. To dobra wiadomość dla producentów broni.

Niemiecki Rheinmetall - produkujący m.in. czołgi Leopard i samobieżne haubice PzH2000 - spodziewa się wzrostu sprzedaży nawet o 25 proc. w ciągu najbliższych dwóch lat. Cieszyć się może również Lockheed Martin. Pod wpływem wojny Niemcy zapowiedziały, że kupią 35 myśliwców F-35, a Polska - 500 systemów HIMARS.

Zarobić mogą również polskie zakłady. Pod warunkiem, że otrzymają wsparcie ze strony rządu. Na to raczej nie mogą liczyć. Wizerunek Polskiej Grupy Zbrojeniowej podważają sami rządzący, którzy jednego dnia chwalą się, że Ukraina zamówiła ponad 50 sztuk Krabów, a kolejnego minister Mariusz Błaszczak ogłasza, że Polska kupi haubice w Korei Południowej. Wizerunkowo nie wygląda to najlepiej i nie jest to jedyny taki przypadek.

Podobnie dzieje się w przypadku produktów Grupy WB – WarMate’a czy systemów łączności. Jak anonimowo informują osoby pracujące w resorcie, Ministerstwo Obrony Narodowej woli amerykańskie produkty od polskich.

- Wojna oznacza ogromne zapotrzebowanie na sprzęt i uzbrojenie, więc jest to szansa na eksport naszych wyrobów - mówi dr Michał Piekarski, specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego.

- Na skutek wojny, zwiększone zostały budżety obronne w Polsce oraz wyraźnie zmienia się polityka obronna innych państw regionu, na czym może skorzystać polski przemysł. Ponadto przydatność sprzętu, jaki trafia na Ukrainę, jest sprawdzana w warunkach bojowych. A to oznacza możliwość jego udoskonalenia - dodaje dr Piekarski.

Na podmianę

Najwięksi gracze w NATO proponują wszystkim państwom, które przekażą postradziecki sprzęt na wschód, zadośćuczynienie za wysłanie sprzętu radzieckiej proweniencji do Ukrainy. Polska domagała się przede wszystkim najnowszych wersji Leopardów - 2A7, których produkcja jeszcze się nie rozkręciła. Z tego powodu Niemcy odmówili.

W kuluarach pojawiły się propozycje, aby w zamian za czołgi Polska zdecydowała się na okręty podwodne. Początkowo zapewne używane - typu 212, które mogłoby służyć jako rozwiązanie pomostowe, póki nie pojawiłyby się nowe jednostki. Według naszych rozmówców polski rząd nie podjął tematu.

W grze są wielkie pieniądze, które mogłyby zarobić także polskie firmy. Wiele zależy od umiejętności negocjacyjnych polskich dyplomatów i członków rządu. Przemysł zbrojeniowy bez wsparcia władz niewiele może ugrać. Wiedzą o tym Brytyjczycy, Niemcy, Francuzi i Amerykanie, którzy przy każdej okazji starają się promować swoje produkty.

- Najważniejszą formą wsparcia polskich przedsiębiorstw jest kierowanie do nich zamówień. Nie wiadomo dokładnie, jak wyglądają umowy z Ukrainą, jeśli chodzi o dostawy broni. Wiemy jedynie, że część to donacja, ale część - sprzedaż. Polski rząd może pójść drogą choćby rozwiązań znanych z USA, gdzie dostawy uzbrojenia dla sojuszników zostały rozwiązane w ten sposób, że formalnie uzbrojenie od producenta, oczywiście rodzimego, kupuje formalnie wojsko amerykańskie lub rodzime, a potem jest ono przekazywane lub sprzedawane docelowemu odbiorcy - wyjaśnia dr Piekarski.

- W tej chwili należy, mając na uwadze sytuację gospodarczą, wspierać polski przemysł jak najmocniej, aby pieniądze, jakie my oraz sojusznicy wydajemy na uzbrojenie, pozostały u nas - konstatuje specjalista.

Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiebrońarmia
Wybrane dla Ciebie