Polskie AHS Krab mają pomóc pokonać Putina. "Daliśmy Ukrainie naszą najlepszą broń"
Ukraińskie wojsko otrzymało od Polski 18 sztuk nowoczesnych samobieżnych armatohaubic Krab. Sprzęt ma trafić do trzech dywizjonów artylerii. Ponadto stu ukraińskich artylerzystów zostało przeszkolonych z obsługi nowoczesnej broni. Według ekspertów, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, przekazanie sprzętu zwróci się nam w długoterminowej perspektywie bezpieczeństwa Polski i może pomóc Ukrainie na froncie.
AHS Krab są na wyposażeniu polskiej armii od kilku lat. Maszyny produkuje Huta Stalowa Wola. Sprzęt jest w stanie wystrzelić sześć razy w ciągu minuty.
Decyzja o przekazaniu maszyn sprawi, że Ukraińcy będą dysponować w sumie 24 zachodnimi samobieżnymi armatohaubicami. Sześć sztuk podobnego typu sprzętu o nazwie Caesar przekazała Francja.
Wcześniej Polska przekazała Ukrainie m.in. ok. 250 czołgów T-72, haubice samobieżne 2S1 Goździk, a także wyrzutnie rakietowe Grad.
NATO włączy się do wojny? "Może do tego dojść przez przypadek"
"Dobrze, że przekazujemy sprzęt Ukrainie"
Jak podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską płk Piotr Lewandowski, weteran misji w Iraku i Afganistanie, daliśmy Ukrainie perełkę naszej artylerii.
- To są nasze najnowocześniejsze armatohaubice kalibru 155, czyli odpowiednik niemieckiego Panzerhaubitze 2000 i amerykańskiego Paladina. Mówiąc o artylerii lufowej - to jest jej główny element - wszystkie armie NATO, jeśli chodzi o wyposażenie, bazują na odpowiednikach tego typu. Jest to artyleryjsko nasz najbardziej nowoczesny sprzęt. Daliśmy Ukrainie de facto naszą najlepszą broń. To nie są pozostałości po Układzie Warszawskim - mówi WP płk Piotr Lewandowski.
I jak dodaje, 18 AHS Krab to jeden dywizjon. - Co prawda każdy dywizjon jest cenny, ale musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy wspieramy Ukraińców tak tylko trochę czy jednak mocniej. Dobrze, że dajemy i ten poradziecki sprzęt, i ten nowoczesny. Z racji tego, że jest to broń produkowana w kraju, jest nam łatwiej ją przekazać. Dobrze byłoby, gdyby wszedł on w zestaw amerykańskiej pomocy dla Ukrainy i Polska otrzymałaby za niego pieniądze. Byłyby to miły gest sojusznika zza oceanu - uważa płk Piotr Lewandowski.
Z kolei Sławek Zagórski, publicysta Wirtualnej Polski i historyk wojskowości zauważa, że samodzielnie w tej liczbie nie jest to sprzęt, który zmieni oblicze walki. Niemniej wzmocni potencjał armii ukraińskiej. Zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt tego ruchu Polski:
- Wraz ze sprzętem brytyjskim i holenderskim pozwoli stworzyć cztery dywizjony samobieżnych haubic, a to już sporo. Jeden dywizjon polskiego sprzętu niewiele zmieni, ale ważniejsze jest coś innego: to jedna z najlepszych haubic samobieżnych na rynku. Przynajmniej w teorii, bo dotychczas testowano je jedynie na poligonie. Tutaj będzie pierwszy test bojowy i szansa na porównanie z innymi produktami na rynku. Co daje większe zainteresowanie, o ile się sprawdzi, i szeroką sprzedaż na zagraniczne rynki. To trochę taka akcja marketingowa - ocenia Zagórski.
W podobnym tonie o AHS Krab na froncie wypowiada się płk Piotr Lewandowski. - Razem z brytyjskim i holenderskim sprzętem pozwala na koncentrację ognia artyleryjskiego. Jeden dywizjon sporo zrobi, ale nie ma takiej mocy zatrzymującej. Zgrupowanie czterech dywizjonów, przerzucanych na zagrożone kierunki, może zmieniać obraz walki, szczególnie we współpracy z pancerną brygadą lub zmechanizowanymi jednostkami. To finalnie może się skończyć podpisaniem kontraktu zbrojeniowego na dostawę tego sprzętu - uważa płk Piotr Lewandowski.
"To nie jest ogołocenie dla naszej armii"
Po tym, jak szef MON Ukrainy potwierdził otrzymanie armatohaubic (bez źródła pochodzenia), w mediach społecznościowych pojawiły się głosy krytyki, że polska armia staje się znacznie uboższa. Z taką opinią nie zgadzają się rozmawiający z WP eksperci.
- Polska faktycznie ma niewiele AHS Krab, bo ok. 80 sztuk. Kolejne egzemplarze są zamówione i trwa ich produkcja. Przekazanie 18 to nie jest ogołocenie. To mały uszczerbek, ale wart swej ceny. Ukraińcy tworzą nowe brygady w oparciu o zachodni sprzęt, które skuteczniej będą mogły stawić czoła rosyjskiej agresji. W interesie Polski jest, aby Ukraińcy powstrzymali Rosjan daleko na Wschodzie. Dlatego przekazanie wszelkiego sprzętu zwróci się w długoterminowej perspektywie bezpieczeństwa Polski - uważa Sławek Zagórski.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Według płka Piotra Lewandowskiego, sprzęt ukraińskiej armii jest niezbędny, tym bardziej w sytuacji, w jakiej znalazła się w Donbasie.
- Obecne dostawy wyglądają na kroplówkę dla Ukrainy. W niektórych miejscach w Donbasie ich sytuacja wygląda dramatycznie. Poświęcają niekiedy całe brygady, żeby łapać czas. To, co jest ważne dla Ukraińców obecnie, to dostawa amunicji kalibru 152 mm, czyli postsowiecka. W Europie są bodajże trzy fabryki produkujące taką amunicję. One się już nie wyrabiają. Co z tego, że ukraińska armia ma na wyposażeniu artylerię, jeśli nie będzie miała do niej amunicji? To jest kluczowa sprawa teraz, która oznacza, że może Ukrainie jej zabraknąć, o ile już nie brakuje. To, że kładą mocny nacisk na dostawy broni NATO-wskiej kalibru 155 mm, pozwala sądzić, że ukraińska armia może mieć z tym problem - twierdzi weteran misji z Iraku i Afganistanu.
Przypomnijmy, że AHS Krab przystosowany jest do amunicji odpowiadającej normom NATO. Ważąca ponad 50 ton samobieżna armatohaubica jest w stanie wystrzelić na odległość ok. 40 kilometrów do 6 pocisków na minutę. Do obsługi działa potrzebnych jest pięć osób. Armatohaubice AHS Krab to obecnie najpotężniejszy oręż artyleryjski polskich wojsk lądowych.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski