Poselskie kilometrówki. Minister Maciej Wąsik wziął 25 tysięcy złotych
Ponad 25 tysięcy złotych - tyle wydał minister Maciej Wąsik z sejmowych pieniędzy na przejazdy autem "w związku z wykonywaniem mandatu posła". Wychodzi, że miesięcznie musiałby przejechać 7 tys. kilometrów. Inni ministrowie z rządu PiS również korzystali z tzw. kilometrówki. Problem w tym, że politycy na co dzień jeżdżą służbowymi limuzynami.
Rozliczenia przejazdów prywatnymi autami w celach służbowych, m.in. w swoim okręgu wyborczym umieszczane są co roku na sejmowych stronach. W tym tygodniu ukazało się rozliczenie za 2018 rok. Kancelaria Sejmu zwraca koszty takich podróży posłom i posłankom na podstawie tzw. kilometrówki – co miesiąc każdy parlamentarzysta może przejechać do 3500 km.
W ramach ryczałtu na funkcjonowanie biura poselskiego pieniądze mogą być przeznaczane na koszty przejazdów posła w związku z wykonywaniem jego mandatu poselskiego samochodem, także którego nie jest właścicielem – może korzystać z auta na podstawie umowy najmu lub użyczenia pojazdu.
Dwa razy okrążył kulę ziemską
Minister, zastępca koordynatora służb specjalnych Maciej Wąsik na co dzień korzysta z rządowego samochodu. Mieszka w Warszawie, jego miejscem pracy jest Kancelaria Premiera. Z kolei jego okręgiem wyborczym, z którego został wybrany do Sejmu jest Płock. Posiada 4 biura poselskie: w Płońsku, Ciechanowie, Raciążu i Chorzelach. Mimo korzystania ze służbowego auta, wydał w ubiegłym roku 25,3 tys. zł na "przejazdy posła w związku z wykonywaniem mandatu poselskiego samochodem własnym lub innym”. Miesięcznie wydawał więc z sejmowych pieniędzy 2,1 tys. zł.
W jego garażu stoi Peugeot 308 z 2009 roku. Tak wynika z oświadczenia majątkowego. Według portalu autocentrum.pl, średni koszt przejechania 100 km dla samochodu Peugeot 308 to 30 złotych. Wąsik musiałby przejechać za sejmowe pieniądze ok. 7000 km miesięcznie. Rocznie wychodzi aż 84 tys. km – czyli odległość większa ponad dwa razy od obwodu kuli ziemskiej. W poprzednich latach Wąsik również wydawał sejmowe pieniądze na prywatne auto. W 2017 r. 25,8 tys. zł, a w 2015/2016 – 18,1 tys. zł.
Zobacz także: Donald Trump przyjdzie do Warszawy. Wicepremier zabiera głos ws. zaproszenia Putina
Ale nie tylko Wąsik pobierał sejmową kilometrówkę. Również inni ministrowie rządu PiS rozliczali w taki sposób "pracę w terenie". I tak: minister środowiska Henryk Kowalczyk wydał 25,6 tys. zł; wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz wziął 23,8 tys. zł; była sekretarz stanu w resorcie inwestycji i rozwoju Andżelika Możdżanowska 19,5 tys. zł;obecny wicepremier Jacek Sasin (mieszka w podwarszawskich Ząbkach) 19,2 tys. zł; były wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki 18 tys. zł; minister infrastruktury Andrzej Adamczyk 12,4 tys. zł; minister energii Krzysztof Tchórzewski 11,4 tys. zł; były minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel 6 tys. zł.
Marszałek Sejmu i rekordzista
Nawet marszałek Sejmu Marek Kuchciński, który ma 24 godzinę ochronę funkcjonariuszy SOP i samochód służbowy do dyspozycji pobrał 6,6 tys. zł na kilometrówkę w ubiegłym roku.
Rekordzistą jest jednak Piotr Naimski, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera. Wziął 31,5 tys. zł kilometrówki. Co prawda, jego okręg wyborczy to rejon sądecko -podhalański, ale trudno uwierzyć, że korzystał w poselskiej pracy z auta, które wpisał do oświadczenia majątkowego. To mercedes W124 z 1990 roku…
Czy można jeździć służowym samochodem i nie korzystać z sejmowych pieniędzy? Można. Tak zrobił minister - koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński, była minister pracy Elżbieta Rafalska i obecny szef KPRM Michał Dworczyk.
Zapytaliśmy Centrum Informacyjne Rządu o wydatki ministra Macieja Wąsika, ale CIR odesłał nas do biuro poselskiego. Wysłaliśmy pytania na adres sejmowy, ale także bezpośrednio do ministra. Odpowiedzi do czasu publikacji nie otrzymaliśmy.
Przypadek ministra Andruszkiewicza
Najwięcej kontrowersji w temacie kilometrówek wzbudził jednak obecny wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz. Jak ujawnił "Super Express", w 2018 roku ówczesny poseł, a obecnie wiceminister cyfryzacji pobrał z publicznej kasy na paliwo niemal 24,5 tys. zł. To oznacza, że w latach 2016- 2018 obecny minister otrzymał na paliwo już niemal 90 tys. zł. Problem w tym, że polityk nie ma auta i prawdopodobnie nadal prawa jazdy. Andruszkiewicz bronił się, że korzysta z użyczonego auta, a ryczałt na paliwo należy mu się tak jak innym posłom.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl