Gorąco wokół pupilki Putina. "Rosyjscy partyzanci" zachęcają do podpalenia jej mieszkań i limuzyn
Margarita Simonian, jedna z czołowych propagandystek Putina, szefowa telewizji Russia Today, znalazła się na celowniku przeciwników wojny w Ukrainie. Znane z aktów sabotażu organizacje Rospartisan i Narodowa Republikańska Armia opublikowały dane o jej majątku, adresach mieszkań i numerach rejestracyjnych aut, którymi jeździ. To zachęta do wymierzenia sprawiedliwości.
06.09.2022 16:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Chcemy zwrócić się do Margarity Simonian. Od lat siejesz w Rosji nienawiść i usprawiedliwiasz przemoc, sądząc, że sama nigdy się z nią nie spotkasz. Ale jesteś otoczona przez tysiące osób, takich, wobec których wzywałaś do zabijania. (...) Jesteśmy wśród was. Sprzątamy twoje mieszkania i domy. Przynosimy wino do restauracji. Myjemy wasze samochody, obcinamy wam włosy, naprawiamy rury kanalizacyjne, ustawiamy światła i dźwięk w waszych studiach" - ogłosiła niedawno w serwisie Telegram organizacja Rospartisan.
Słynie ona z aktów sabotażu np. podpaleń budynków rosyjskiej administracji oraz samochodów "podżegaczy wojennych" i oficerów rosyjskiej armii. Do pogróżek wobec rosyjskiej propagandystki przyłączyła się Narodowa Republikańska Armia - to ci, którzy przyznali się do zamachu na Darię Duginę.
Dotarło do niej, że bycie tubą Kremla to ryzyko
Wokół Simonian robi się coraz goręcej. Tydzień temu propagandystka oświadczyła, iż otrzymała wiadomość z Pułku Azov (ukraińska jednostka, która broniła Mariupola), w której padły groźby przemocy i odwetu wobec niej i jej rodziny. Szef rosyjskiego komitetu śledczego Aleksander Bastrykin polecił wszcząć śledztwo w tej sprawie.
- Oni chcą mnie zastraszyć i zmusić, abym nie wychodziła z domu. Zamierzam nadal robić swoje, czyli to, co jest uczciwe, konieczne i właściwe - żaliła się w telewizyjnym wywiadzie propagandystka.
Odniosła się do raportu opublikowanego 31 sierpnia przez Departament Stanu USA, w którym jest określana jako "twarz propagandy i dezinformacji prezydenta Rosji Władimira Putina". Analitycy opisali, jak Simonian i jej mąż Tigran Keosayan zarobili setki milionów rubli, przyjmując rolę "tuby Kremla". Podkreślili, że w swoich komentarzach o wojnie w Ukrainie Simonian dwukrotnie straszyła, że Rosja użyje broni jądrowej. Nawoływała do zagłodzenia Afryki, co jej zdaniem miałoby przyczynić się do zniesienia sankcji nałożonych na Rosję.
- Nie jestem człowiekiem, tylko propagandą Kremla. Tego nie ogłasza jakiś nasz motłoch, tylko Departament Stanu. To legalizacja tych pogróżek. Oni ich zachęcają, mówią im: śmiało, zróbcie to - żaliła się w studiu Simonian.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tylko patrzeć jak coś zapłonie. Wystawili ją na tacy
"Uważamy, że ludzie powinni wiedzieć, ile zarobiłaś na podżeganiu do nienawiści. O tym, kim jesteś, gdzie mieszkasz i jak się z tobą skontaktować" - odgrażają się na Telegramie "rosyjscy partyzanci". W szczegółowym raporcie opisują majątek szefowej anglojęzycznej rosyjskiej telewizji RT. Podają numer jej telefonu i adresy pięciu moskiewskich apartamentów (wraz z innymi działkami mają być warte 7,7 mln dolarów). Punktują, że Simonian dysponuje sześcioma luksusowymi samochodami, podając ich numery rejestracyjne.
Zobacz także
Organizacja Rospartisan deklaruje, iż jest przeciwna wojnie w Ukrainie, a rzeczywiste nastroje w Rosji są nieprzychylne władzy Putina. Jak tłumaczą, Kreml już się tego obawia, dlatego ponosząc porażki na wojnie w Ukrainie, nie ogłasza powszechnej mobilizacji.
"Partyzanci" wzywają sympatyków do karania podżegaczy wojennych w Rosji. Jak? W lipcu "partyzanci" pochwalili się m.in. podpaleniem samochodu Natalii Abijewej z Niżnego Nowogrodu, organizatorki zbiórek publicznych na zakupy sprzętu i żywności dla rosyjskich żołnierzy w Ukrainie. 27 sierpnia poinformowali o spaleniu bmw, należącego do zastępcy szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej Jewgienija Sekretarewa. Oba zdarzenia odnotowały rosyjskie media, pisano jednak o pożarach, których przyczyny są wyjaśniane. Czy to samo może spotkać Margaritę Simonian?
Czy w Rosji rzeczywiście działa ruch antywojenny?
Eksperci podkreślali, że nie jest jasne, kto rzeczywiście stoi za kontami z Telegrama, które nawołują do podpaleń w Rosji oraz na jaką skalę działa domniemany antywojenny ruch w Rosji.
- Uważam za niemożliwe, aby przy obecnych rygorach funkcjonowania służb specjalnych w Rosji mogła powstać organizacja, mająca dostęp do materiałów wybuchowych i posiadająca w szeregach ludzi, nie-amatorów, mogących przeprowadzić tak spektakularny zamach - powiedział WP po zamachu na Darię Duginę ppłk Marcin Faliński, były oficer Agencji Wywiadu.
Przypomnijmy, że odpowiedzialność za zamach na Duginę przyjęła nieznana wcześniej Narodowa Republikańska Armia (ich konto na Telegramie powiela groźby wobec Margarity Simonian). Manifest zamachowców z NRA upublicznił Ilja Ponomariow, były rosyjski deputowany, który obecnie przebywa na Ukrainie, ma ukraińskie obywatelstwo i występuje w imieniu rosyjskiej opozycji (poniżej wywiad z Ponomariowem dla Wirtualnej Polski).
Według niego NRA jest rosyjskim ruchem partyzanckim i to nie jedynym w Rosji. Ponadto ruchy te są "organizacjami politycznymi z własnymi ambicjami". Aby udowodnić, że ruch antywojenny w Rosji rzeczywiście istnieje, 31 sierpnia Ponomariow zorganizował w Irpieniu koło Kijowa konferencję prasową jego przywódców z ukraińskimi dziennikarzami. Redakcja dziennika "Kyiv Post" zamieściła nawet wywiad z przywódcą "partyzantów" o pseudonimie Cezar, ale artykuł został usunięty z portalu. Ukraiński portal śledczy Zaborona.com sugerował, że ruchy antywojenne w Rosji nie istnieją w zorganizowanej formie. Są tylko osoby (prawdopodobnie Rosjanie), którzy stworzyli propagandowe konta na Telegramie. Ich intencje są niejasne.
Rospartizan niedawno odpowiedział na tę publikację: - "Stawiając pytanie, czy partyzanci w ogóle istnieją, autorka nie wspomina o dziesiątkach aktów sabotażu w Rosji. Przeciwko wojskowym urzędom meldunkowym i poborowym, transportom wojskowym i innym obiektom związanym z agresją Putina. To jest to, co jednoznacznie świadczy o realności rosyjskiej partyzantki antywojennej" - odpowiada autor posta.
"Niektóre akcje są anonimowe, inne mają bardzo wyraźny polityczny koloryt. Jedno jest jasne, że są to wysiłki wielu różnych grup i ludzi, z których większość nie jest w żaden sposób kontrolowana w Kijowie, ani nigdzie indziej" - podsumowuje Rospartisan.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski