Jak wygląda ostatni bastion Ukraińców w Mariupolu? Rosjanie mogą nie dać mu rady
- Rosjanie prawdopodobnie mają problem ze znalezieniem w arsenałach odpowiednio silnej bomby penetrującej, nadającej się do rozbicia ostatniego bastionu obrońców Mariupola. Sami zbudowali te schrony - mówi WP zajmujący się tematyką współczesnych fortyfikacji Aleksander Fiedorek.
20.04.2022 | aktual.: 20.04.2022 20:44
Podziemia pod halami huty Azovstal w Mariupolu stały się ostatnim bastionem obrońców miasta. Wcześniejsze doniesienia mówiły, że znajduje się tam około ok. 2,5 tys. ukraińskich żołnierzy z Pułku Azov i 36. Brygady Piechoty Morskiej. Około 500 wojskowych jest rannych. Dramatu dopełnia 1000 osób cywilnych, wśród których są żony i dzieci obrońców. Pozostali oni przy wojsku, bo nie wierzą w zapewnienia Rosjan o darowaniu im życia.
- To prawdopodobnie nasz ostatni apel do świata, ponieważ pozostało nam kilka dni życia, o ile nie godzin. Siły przeciwnika przewyższają nas dziesięciokrotnie pod względem liczebności - relacjonował na Facebooku major Serhij Wołyna, prosząc o umożliwienie im ewakuacji. Po bombardowaniach przeprowadzonych we wtorek Rosjanie przedstawili obrońcom ultimatum, żądając, by złożyli broń w środę do godziny 14 czasu moskiewskiego. Na razie nie ma informacji o kapitulacji.
Bunkry pod Azovstalem. Jak mogą wyglądać?
Według Aleksandra Fiedorka, pasjonata zajmującego się budową fortyfikacji, na rozległych terenach pod hutą może się znajdować około 20 schronów, które w czasach ZSRR zbudowano dla załogi strategicznego zakładu produkującego stal. Schrony te musiały pomieścić jedną zmianę pracowników i kierownictwo.
- Posadowienie ciężkich maszyn i urządzeń wymaga solidnych fundamentów i instrukcje budowy takich zakładów w ZSRR przewidywały, aby pod 2-metrową zbrojoną stalą betonową podłogą od razu sytuować schron dla pracowników na wypadek wojny i bombardowań. W podziemiach znajdowało się też centrum zarządzania fabryką, sale opatrunkowe, magazyny. Poszczególne schrony pod halami były połączone tunelami, bo tak planowano komunikację - tłumaczy Fiedorek.
Podkreśla, że największy znany mu obiekt - zakłady ZIŁ w Rosji - mógł pomieścić w schronach 15 tys. osób. Podobne umocnienia znajdują się pod Nową Hutą w Polsce, choć już o nich zapomniano.
- Obrońcy Mariupola mieli kilka tygodni na udoskonalenie podziemnego miasta. Korzystając z dostępnych w fabryce maszyn i kompetencji ukraińskich pracowników, mogli stworzyć liczne fałszywe, ślepe wejścia, nowe wyjścia i teraz tylko oni znają ten podziemny labirynt. Próba zdobycia tak przygotowanej fortyfikacji oznaczałaby krwawą przeprawę dla atakujących - mówi dalej.
Podkreśla, że stąd może wynikać dotychczasowe wahanie Rosjan. Kilka dni temu rzecznik prasowy oddziałów separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej przyznał, że obrońców trzeba wykurzyć bronią chemiczną.
Mariupol. Rosjanom brakuje bomb?
Niedawno graficy dziennika "Daily Mail" opublikowali wizualizację schronów pod Azovstalem. Jednak według rozmówcy WP nie sięgają one kilku kondygnacji w głąb ziemi - to raczej sieć połączonych ze sobą schronów pod poszczególnymi wydziałami huty. Jej zabudowania rozciągają na długość 4,5 kilometra. To kolejny atut. Ukryte wyjścia pozwalają obrońcom wyjść na powierzchnię i podejmować walkę z Rosjanami.
- Najmocniejszy schron w Azovstalu może znajdować się kilka metrów pod ziemią i mieć strop gruby na 4 metry. Aby zniszczyć obiekt tej klasy, Rosjanie musieliby użyć najcięższych bomb penetrujących. Moim zdaniem w relacjach z Mariupola widać dość chaotyczne bombardowania zwykłymi bombami burzącymi. One mogą obrócić w gruzy budynki na powierzchni, ale nie zagrożą takim schronom - ocenia rozmówca.
Już same budynki fabryczne (budowane ciężej niż współczesne blaszane hale) stanowią pierwszą warstwę, która przyjmuje uderzenie.
Ekspert dodaje, że natrafił na informacje sugerujące, że w Rosji występują braki w dostępności specjalistycznej amunicji przeznaczonej do niszczenia podziemnych umocnień. Takie bomby są inaczej zbudowane. Wewnątrz twardego korpusu znajduje się penetrator, którego zadaniem jest przebicie się przez pierwsze przeszkody, warstwę ziemi, betonu. Często bomby te mają dodatkowy napęd, który zwiększa prędkość uderzenia, zapewniając głębszą penetrację.
Według Fiedorka o problemach Rosjan świadczy to, że mieli przywracać do służby 60-letnie bomby FAB-9000. Nawet zrzucenie takiego 9-tonowego kolosa mogłoby nie uczynić szkody schronom. Ten rodzaj bomb eksploduje na powierzchni. Tymczasem schrony Azovstalu są zapewne obliczone na najcięższy kaliber czasów ZSRR.
- Potrzebnych byłoby wiele trafień, które najpierw zdmuchną budynki i ziemię, a krater odsłoni strop schronu. Potem jeszcze trzeba go precyzyjnie uderzyć. Czas obrony Azovstalu jest limitowany zasobami wody i żywności, o których niewiele wiemy, a przede wszystkim wytrzymałością psychiczną obrońców wobec setek rannych. Spodziewam się, że fabryka może zostać zdobyta poprzez oblężenie i blokadę wejść - podsumowuje Fiedorek.
Czytaj też: