Tajemniczy BOAK wzywa do masowych podpaleń w Rosji. Celują w ważną dla wojny grupę społeczną
Zasłynęli rozkręceniem torów pod rosyjskim arsenałem i wstrzymaniem pociągu jadącego na front w Ukrainie. Rosyjscy aktywiści organizacji BOAK znowu dają o sobie znać. Zachęcają, aby w Rosji podpalać wszystko, co wspiera organizację wojny w Ukrainie: komendy uzupełnień, budynki rządowe, koszary. W szczególności auta "podżegaczy wojennych", czyli Rosjan popierających wojnę.
29.07.2022 | aktual.: 29.07.2022 17:28
Nad ranem Natalia Abijewa usłyszała huk i wycie autoalarmów. Wybiegła na dziedziniec swojego domu przy ulicy Krasnyje Zor w mieście Niżny Nowogród i zobaczyła, że pali się jej samochód. Zanim przyjechali strażacy, płomienie objęły tył i wnętrze terenowej toyoty. Po ugaszeniu auto nadawało się na złom.
- Wynika to z faktu, że jestem zaangażowana w pomoc naszemu personelowi wojskowemu. To jedyny powód, dla którego chcą mnie zastraszyć. Zyskałam popularność wśród darczyńców i wybrano właśnie mnie - żaliła się dziennikarzom lokalnej gazety. Abijewa to szefowa akcji "Pozdrowienia z domu". Organizuje zbiórki na zakupy sprzętu i żywności dla rosyjskich żołnierzy w Ukrainie. Sprawców podpalenia nie ustalono. Gazeta wymieniła jeszcze dwa sabotaże: zablokowanie wejścia na koncert patriotyczny oraz uszkodzenie auta należącego do lokalnego oficera, który w mediach komentował postępy na wojnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To kara za podżeganie do wojny
Aktywiści BOAK (skrót od Bojowa Organizacja Anarcho-Komunistów) ogłosili w serwisie społecznościowym Telegram, że Abijewa musiała ponieść karę jako "podżegaczka do wojny", "sponsorka rosyjskich okupantów Ukrainy", osoba, która uwiedziona "wyimaginowaną wielkością Rosji popiera reżim Putina".
W internetowym wpisie sprzed kilku dni ocenili, że spalenie auta Abijewej znajduje się w top pięć najskuteczniej przeprowadzonych antywojennych sabotaży w Rosji. Pierwsze miejsce przyznano "brawurowej akcji" podpalenia budynku koszar Gwardii Rosyjskiej w Komsomolsku. Działo się to w czerwcu, o sprawie oficjalnie pisały rosyjskie media.
W nowym komunikacie BOAK wzywa internetowych sympatyków do masowych podpaleń wszystkich instytucji, które wspierają wojnę w Ukrainie. - W naszym kraju nie ma już środków na pokojowe protesty. Mamy nadzieję, że to jasne przesłanie zostanie usłyszane. Teraz uzupełniamy bazę zwolenników reżimu i podżegaczy wojennych. Walka będzie kontynuowana - ogłosili.
Lepsze niż koktajl Mołotowa
Przypomnijmy, że podczas wiosennego poboru do wojska w Rosji dokonano także 23 podpaleń wojskowych biur rekrutacji. Wiązane jest to ze sprzeciwem poborowych wobec udziału w wojnie w Ukrainie. BOAK opublikował szczegółowy poradnik, jak przygotować takie akcje. Radzą, aby zamiast benzyny i koktajli Mołotowa, używać toreb z pakietami paliwa do kuchenek turystycznych (zawierają napalm). Nie wybuchają wielkim ogniem jak rozlana benzyna, co daje sabotażyście czas na dyskretną ucieczkę z miejsca akcji.
- W Rosji dojrzewają warunki do rewolucji. Mało zarabiający Rosjanie odczuwają drożyznę, klasa średnia przywykła do konsumpcyjnego stylu życia, została pozbawiona zagranicznych produktów. Prawdopodobnie w społeczeństwie obudzi się opór, gdy będzie więcej aktów sabotażu i partyzantki - przekonują aktywiści. Twierdzą, że liczba zabitych żołnierzy w Ukrainie z czasem poważnie wpłynie na umysły Rosjan. Ich zdaniem, realne poparcie dla Putina jest niższe, niż w propagandowych sondażach, a wynika z pompowania "patriotyzmu" przez propagandowe media.
Co może wywołać sprzeciw Rosjan?
Eksperci zauważają, że trudno ocenić skalę antywojennych sabotaży w Rosji, a jeszcze trudniej oszacować temperaturę społecznego wrzenia.
- Opór przeciwko wojnie jest na razie skutecznie pacyfikowany przez władze, a zasięgi antywojennych kont z Telegrama oceniam jako niszowe. Większość społeczeństwa wspiera politykę Putina, ewentualnie ze strachu czy oportunizmu nie okaże niezadowolenia - uważa dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, który zajmuje się polityką bezpieczeństwa w Rosji.
Wskazuje, że potencjał do uczestniczenia w akcjach sabotażowych wiąże się z osobami pochodzenia ukraińskiego, które mieszkają w Rosji.
Dr Żęgota podkreśla, że barierą graniczną poparcia dla polityki Kremla może być sprawa ogłoszenia powszechnej mobilizacji. Na razie Putin wysyła jednostki z odległych prowincjonalnych części kraju. Zapewne nie obchodzą go straty wśród Buriatów, Dagestańczyków itd.
- Gdyby doszło do mobilizacji, wówczas skierowanie na front zagroziłoby również mieszkańcom europejskiej części Rosji, mężczyznom z dużych miast. To są społeczności, w których były już antywojenne protesty. Gdyby do takich rodzin masowo wracały ciała zabitych, to byłby to zapalnik do masowego sprzeciwu - ocenia rozmówca.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski