Szefowa Russia Today naprawdę to powiedziała. Przypływ szczerości
Margarita Simonian - jedna z czołowych propagandystek Putina, szefowa telewizji Russia Today - miała przypływ szczerości na antenie. Potwierdziła przypuszczenia dotyczące kampanii dezinformacyjnej Rosji zagranicą. A do tego przedstawiła się jako "ofiara" administracji USA.
42-letnia Margarita Simonian to - obok Władimira Sołowjowa i Olgi Skabiejewej - jedna z czołowych postaci rosyjskiej propagandy. Pracuje w rosyjskiej telewizji państwowej od 2002 roku.
"Sławę" przyniosła jej relacja z ataku czeczeńskich terrorystów na szkołę w Biesłanie we wrześniu 2004 r. Pomimo tego, że rosyjskie władze znały prawdę, Simonian w swoich relacjach zataiła dwa ważne fakty: nie podała, że terroryści obiecali wypuścić zakładników, jeśli rosyjskie wojska opuszczą Czeczenię; mocno zaniżyła także liczbę dzieci-zakładników. Kryzys w Biesłanie skończył się krwawą masakrą. Podczas szturmu Specnazu zginęły 334 osoby.
Kilka miesięcy później, w nagrodę za lojalność wobec Kremla, 25-letnia wówczas Simonian została redaktor naczelną Russia Today (RT), anglojęzycznego kanału rosyjskiej telewizji państwowej. Stacja stała się propagandową tubą reżimu, wysyłającą przekaz Kremla poza Rosję.
Jednak zaraz po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę RT została zablokowana na Zachodzie, zarówno u operatorów telewizji kablowych, jak i na Youtube.
Przypływ szczerości
W niedzielę Simonian chwaliła się na antenie rosyjskiej telewizji, że Rosja omija blokadę RT, "rozpowszechniając propagandę potajemnie - pod innymi markami". To nie pierwszy raz, gdy "dziennikarka" zaskakuje szczerym wyznaniem na temat prawdziwej natury swojej pracy". W wywiadach w 2012 i 2013 r., między innymi dla "Kommiersanta", mówiła wprost, że widzi siebie jako "żołnierza" w "wojnie informacyjnej z Zachodem".
Nie dziwi więc, że 31 sierpnia amerykański Departament Stanu umieścił jej nazwisko na liście "propagandowych twarzy Kremla". To także wyraźnie poirytowało medialną faworytkę Putina. W niedzielę stwierdziła bowiem, że ten ruch ma "usprawiedliwić wysyłanie pod jej adresem gróźb śmierci". Przez kogo? Tego oczywiście nie podała.
Źródło: Julia Davis/Twitter/State Department