służba zdrowia(strona 2/18)

Gościem programu "Newsroom" Wirtualnej Polski był Krzysztof Łanda, wiceminister zdrowia w rządzie Beaty Szydło. Lekarz dopytywany był przez Agnieszkę Kopacz o działalność polskiej służby zdrowia w czasie pandemii. Dziennikarka przytoczyła historię, w której matka trzyletniego dziecka nie mogła zasięgnąć porady medycznej ani telefonicznie, ani stacjonarnie. - Powinno być jak najmniej regulacji. Ten system jest przeregulowany - ocenił Łanda. Były urzędnik zaznaczył jednak, że obecny stan rzeczy to wina zaniedbań rządów PiS, ale i PO-PSL oraz SLD. - Wszyscy z nich dążyli do centralizacji służby zdrowia i trzymania sznurków w jednej ręce. Nie tędy droga - tłumaczył wiceminister. Zdaniem gościa Agnieszki Kopacz to w gestii lekarza leży ocena, czy w danej sytuacji można zastosować teleporadę. - Minister zdrowia powinien uważać, aby nie popełniać błędów... A tutaj błąd za błędem - podsumował były wiceszef resortu.

Zdaniem prof. Roberta Flisiaka w polskim systemie ochrony zdrowia, mimo wielu reform na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, wciąż brakuje pieniędzy. Gość programu "Newsroom" WP odniósł się też do opinii posła Porozumienia, prof. Wojciecha Maksymowicza, który skrytykował działania szefa resortu zdrowia, z wykształcenia ekonomisty, Adama Niedzielskiego. Maksymowicz zarzucił mu brak odpowiedniej strategii w walce z koronawirusem. "Służbą zdrowia zarządza pięciu ekonomistów i jeden lekarz. Coś tu jest nie tak” – stwierdził Maksymowicz. Pytany o tę wypowiedz prof. Flisiak zgodził się, że taka dysproporcja ma miejsce. - Sytuacja jest podobna zarówno jeżeli chodzi o rząd, jak i o grupy, które doradzają mu w Senacie. Absolutnie dominuje grupa ekonomistów – dodał prof. Flisiak. Według niego, taka sytuacja powtarza się w kolejnych rządach. - Od dziesięcioleci obserwuje, że każda reforma zaczyna się od stwierdzenia: musimy najpierw system uszczelnić, potem go możemy dofinansowywać. I takich uszczelniaczy mamy regularnie we wszystkich ugrupowaniach politycznych, od tego się zaczyna. Gdy dochodzą do władzy, proponują takie rozwiązania. W efekcie mamy chroniczne, wieloletnie niedofinansowanie systemu opieki zdrowotnej" - zaznaczył profesor.

Koronawirus coraz mocniej doświadcza polską służbę zdrowia. Rząd chce pomóc lekarzom i zapowiada wprowadzenie tzw. "klauzuli dobrego samarytanina", a także dodatków dla osób walczących z pandemią koronawirusa. - Ja bardzo chcę, by pracownicy służby zdrowia zarabiali dobrze, bo świetnie pracują. To, żeby zarabiali lepiej, jest naszym celem - podkreślił w programie WP "Tłit" Stanisław Karczewski, senator PiS i lekarz. Polityk wytłumaczył, na czym polega "klauzula dobrego samarytanina". - To likwidacja tego zapisu, który mówi o karze za błędy niezawinione. Ta ustawa będzie zawierała taki element. Będzie też zawierała element zwiększenia pensji dla tych lekarzy, którzy podejmą bezpośrednią pracę, chociażby w takim szpitalu, który jest organizowany na Stadionie Narodowym - powiedział Stanisław Karczewski. Senator dodał, że zwiększone wynagrodzenie ma objąć wszystkich zaangażowanych pracowników służby zdrowia, w tym m.in. pielęgniarki oraz ratowników medycznych.

W czwartek po raz kolejny padł rekord zakażeń koronawirusem w Polsce - liczba nowych przypadków zbliżyła się do 2 tysięcy. - W najbliższych tygodniach bardzo trudno będzie uniknąć wzrostu liczby zakażeń dochodzących do kilku, a nawet kilkunastu tysięcy. Liczba będzie zależna od tego, ile wykonamy testów oraz od "drożności" w ścieżce do badań - mówił w programie "Newsroom" WP dr Tomasz Ozorowski. Prezes Stowarzyszenia Epidemiologii Szpitalnej ostrzegał także, że w nadchodzących tygodniach może dojść do "niewydolności systemu zdrowotnego" w Polsce. - Podstawowym celem obecnie jest doprowadzenie do tego, aby nie przeciążyć naszych szpitali, (...) a powoli takie sygnały do nas dochodzą. W momencie gdy szpitale staną, zgonów będzie więcej - dodał Ozorowski.

Prof. Krzysztof Pyrć, biolog i wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, uważa, że przyczyną wzrostu zachorowań jest to, że przestaliśmy się pilnować. Prof. Pyrć powiedział we wtorek w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski, że jest również drugi powód tej sytuacji. Chodzi o to, że "szybko się otworzyliśmy" na świat, zanim epidemia została wygaszona do liczby pojedynczych przypadków. Profesor jest zdania, że dojdzie do drugiej fali zachorowań. W jego ocenie istnieje ryzyko, że jeśli za dużo osób rozchoruje się jednocześnie, to tym osobom nie będzie można pomóc. Tym bardziej, że cały czas nie ma skutecznego lekarstwa ani szczepionki na koronawirusa. Jednak, jak podkreślił prof. Pyrć, potrafimy sobie już radzić z najcięższymi przypadkami choroby.

Medycy z placówki przy ul. Banacha w Warszawie chcą pozwać członka kadry zarządzającej, u którego potwierdzono koronawirusa. Uważają, że ich zdrowie zostało narażone. - Podstawa faktyczna i prawna istnieje - mówi Wirtualnej Polsce Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Jacek Trela.

- Ten rząd w większości specjalności wydłużył kolejki do lekarzy. To się nikomu nie udało – podkreślił w programie WP #Newsroom Cezary Tomczyk. Jak dodał, "Ziobro prawie ‘wywalił w kosmos’ polską transplantologię". Odpowiedział mu Janusz Kowalski. - To oczywiste, że PO uwiera Zbigniew Ziobro, bo jest skuteczny – zaznaczył wiceminister.