Odsłonił karty. "Walczymy o to, by ten rząd nie powstał"
Jarosław Kaczyński w Krakowie przestrzegał przed zmianami traktatów unijnych, przekonując, że w ten sposób "Polska w ogóle nie będzie państwem". Mówił, że działaniom Brukseli będzie sprzyjał gabinet Donalda Tuska. - Walczymy o to, by ten rząd jednak nie powstał - mówił. Dodał, że swoje przemówienie kieruje także do koalicjantów Platformy Obywatelskiej.
- Rzeczywiście, tak jak przed chwilą usłyszeliśmy, dziś mieliśmy szczególną sytuację, inną niż rok temu, inną niż dwa lata temu - zaczął prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Wtedy mówiłem tutaj o przeszłości, o tym jak odzyskiwaliśmy niepodległość, co było tym elementem najważniejszym dla tego, co zostało uzyskane, czyli dla budowania rozległego znaczącego państwa. Dzisiaj muszę z bólem powiedzieć, że trzeba mówić o innych sprawach, nie o tym, co było, ale o tym, co będzie, a w każdym razie może być przygotowywane - mówił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Losy Morawieckiego w PiS. "W kogoś uderzyć trzeba"
- Nasi przeciwnicy, choćby dzisiaj zapierali się, twierdzili, że nie będzie żadnych zmian w traktatach europejskich, przynajmniej w jednej audycji tak to wyglądało. Otóż jest zupełnie inaczej - podkreślał.
Kaczyński mówi o "kłamstwie"
Kaczyński przekonywał, że władze UE tłumaczą rozwiązania koniecznością rozszerzenia Unii. - To jest kłamstwo. Jest wiele książek na ten temat, tego rodzaju elementy, jak zwiększenie ilości państw, to pokazują choćby ostatnie lata, sprawa wojny ukraińskiej, to nie jest żadna przeszkoda w sprawnym zarządzaniu Unią. Gdyby do dziś obowiązywałby traktat nicejski, to nie byłoby to nic takiego, co przeszkodziłoby w zarządzaniu - mówił.
Kaczyński mówił, że plany zmiany traktatów pojawił się w 2021 roku. Mówił, że zwołano konferencję, która "wyglądała jak to, co działo się w Polsce w PRL-u". - Całkowicie ustawione, nie mające nic wspólnego z czymś, co można byłoby określić jako autentyczna reprezentacja mieszkańców i obywateli Unii Europejskiej - mówił.
Przekonywał, że wtedy "przygotowano pewne dyrektywy". - Realnie, na poważnie, sprawa zaczęła się od pracy komisji konstytucyjnej Parlamentu Europejskiego. Ta komisja opracowała, i to zostało przyjęte w głosowaniu, konkretny plan. Ten plan ma być 22 listopada przyjęty przez Parlament Europejski. Później ma być spotkanie Rady ds. Ogólnych, później ta rada przekaże sprawę Radzie Europejskiej, czyli tej, gdzie mamy przedstawicieli państwa. U nas reprezentuje Polskę pan premier Mazowiecki - mówił. Gdy publiczność zaczęła go poprawiać, Kaczyński powiedział o "zupełnej pomyłce".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
- Przy całym szacunku, dla świętej pamięci pana premiera, całkowita pomyłka - mówił.
Kaczyński tłumaczył, że sprawa później trafi do tzw. konwentu, a stamtąd ma przejść na konferencję międzynarodową, a umowa ma być następnie ratyfikowana.
- On (proces) trwa, jest przewidziany, są przynajmniej ogólnie zarysowane terminy, choć nie ma terminu ostatecznego - mówił.
"Dominacja Niemiec i Francji"
Kaczyński tłumaczył, że chodzi "267 zmian w obydwu traktatach europejskich". Wspomniał, że raport, który ma przyjąć Parlament Europejski składa się z 42 artykułów z załącznikami. - Raport jest, jak i to wszystko, co dzieje się w tej sprawie, jest pewnego rodzaju nadużyciem, żeby nie powiedzieć o oszustwie, bo te 42 artykuły nie oddają tego wszystkiego, co jest w załączniku - mówił.
- Mamy tu dwa elementy podstawowe. Pierwszy to praktyczne, niemalże pełne zniesienie głosowania jednomyślnego, a więc prawa weta, tego fundamentu, który stwarzał w sytuacji, w której państwa UE chociaż oddawały wiele uprawnień Unii, to pozostawały państwami suwerennymi. To aż w 67 wypadkach. Pozostaje tylko jedna ważna sprawa, czyli rozszerzenie Unii Europejskiej - mówił. Stwierdził, że ten wyjątek jest potrzebny Niemcom i Francji.
- To jest zmiana o charakterze fundamentalnym (...) odnosi się do statusu państw, statusu członków Unii Europejskiej - mówił. - Zamiast głosowania jednomyślnego są trzy różne formy głosowania, przy czym są one do siebie w gruncie rzeczy do siebie stosunkowo podobne - mówił.
- Zawsze można powiedzieć, że przynajmniej w 99 proc. przypadków Niemcy i Francja będą mogły uzyskać tutaj wystarczającą większość - mówił.
Kaczyński wskazywał także, że zgodnie ze zmianami przy powołaniu kierownictwa UE większe znaczenie będzie miał Parlament Europejski. - Ostateczne decyzje będzie podejmował Parlament Europejski, choć nie bez państw członkowskich - mówił. - Każdy, kto się orientuje w sytuacji wie, na czyją rzecz takie rozwiązanie będzie działało - dodał.
Przekonywał, że "dominacja" Niemiec i Francji będzie podzielona geograficznie. - Nasza część Europy przypadnie Niemcom, a bardziej południowa część Francji - mówił.
Kaczyński następnie długo opowiadał o historii Niemiec i żalił się, że "niestety" wielu Polaków wierzy "w bajkę o dobrych Niemcach". Przekonywał, że Berlin nigdy nie chciał niepodległej Polski.
- Dzisiaj mamy taki moment, w którym to wszystko zaczyna funkcjonować zupełnie wprost. Jeśli chodzi o Niemcy (...) to sprawa zmiany traktatów jest w umowie koalicyjnej zawarta. Oczywiście Polaków wprowadzano w błąd - mówił.
Kaczyński straszy. "Polska nie będzie państwem"
- Mamy w gruncie rzeczy taką sytuację, którą bez przesady można określić tak: historycy wraz z biegiem czasu określają naszą niepodległość 1918-1939 jako incydent, bo w skali historycznej 20 lat i kilka miesięcy to jest incydent. Teraz to trwa, załóżmy, że 34 lata (...) to jeszcze trochę trwało, 35-36. To będzie kolejny z punktu widzenia historii incydent. Po tym traktacie, jeśli on wejdzie, Polska nie będzie już w żadnym wypadku krajem niepodległym, suwerennym, i w ogóle nie będzie państwem. To będzie teren zamieszkania Polaków zarządzany z zewnątrz - mówił.
- Teraz jest takie pytanie, czy my mamy prawo się na to zgodzić? Jeżeli nie mamy prawa, musimy z tym walczyć, to musimy tę walkę podjąć bardzo szybko, energicznie, z przekonaniem, że damy radę, że zwyciężymy - powiedział prezes PiS.
Kaczyński zapowiedział, że w związku ze zmianami traktatów chce, by w styczniu w Warszawie odbyła się "konferencja wszystkich sił patriotycznych", które rozumieją, że "to, co się stanie, będzie dla Polski szkodliwe".
"Przymusowe euro"
Kaczyński powiedział także, że Polskę czeka "przymusowe euro". - Oznacza to spadek stopy życiowej i to, co w Słowacji. Słowacja była kiedyś przed Polską, doganiała Unię Europejską i zaczęła się w tym procesie cofać. Dzisiaj jest wyraźnie za Polską - mówił. Podkreślał, że to też oznaka całkowitej suwerenności w polityce gospodarczej.
- Choćby tylko z tego względu będziemy mieli straty, które będą dotyczyły pana Kowalskiego i narodu polskiego i wszystkiego, co jest między jednostką a narodem - mówił. - Poza garstką ludzi, którzy zarobią na zmianie złotówki w euro, bo przed wszystkimi będą mieli wiadomość, jaki będzie kurs, na tym można łatwo zarobić - przekonywał.
Kaczyński przeciwko Tuskowi. "Walczymy, by rząd nie powstał"
Kaczyński mówił, że po zmianie traktatów Polska będzie "terroryzowana przez mafie śmieciowe i inne mafie".
- Taką przyszłość nam tutaj gotują i taką przyszłość gotuje nam tutaj ten rząd, który został zamontowany z Tuskiem na czele, po to właśnie, by to przeprowadzić - mówił.
- To jest plan, który oni chcą zrealizować. Jaki jest do tego stosunek sojuszników? Nie wiem, na ile oni zdają sobie z tego sprawę. Ale o to chodzi. Dlatego pani von der Leyen mówiła "wrócisz tu jako premier, polski premier". To jest ten cel - mówił.
- Walczymy o to, by ten rząd jednak nie powstał. To przemówienie jest skierowane także do tych potencjalnych, czy już nawet realnych sojuszników Platformy Obywatelskiej. Bo jeżeli chodzi o tę partię, to chyba nikt nie ma złudzeń, że to jest niemiecka partia - mówił Kaczyński. Przekonywał, że nowy rząd będzie "oszukiwał społeczeństwo" w sprawie zmian traktatów.
- Jak się walczy o niepodległość ojczyzny, to każda cena jest do zapłacenia - zapewniał. - I w wymiarze szerszym i wymiarze osobistym. Pamiętajcie państwo, że cierpieć lub nawet umierać za ojczyznę, to rzecz piękna. Musimy mieć to w sercu po to, by zwyciężać - zakończył prezes PiS.
Czytaj więcej: