Od rosyjskiego ataku na Ukrainę ceny akcji amerykańskich spółek przemysłu obronnego systematycznie rosły. Na przykład wartość akcji koncernu Lockheed Martin, produkującego samoloty wielozadaniowe F-16 i F-35 Lightning II, transportowe C-130 Hercules, czy system antyrakietowy THAAD, tylko w 2024 r. wzrosła o 34 proc.
Największy na świecie koncern zbrojeniowy RTX, produkujący m.in. systemy przeciwlotnicze Patriot i pociski manewrujące Tomahawk, a w Pratt & Whitney silniki lotnicze, zyskał w ubiegłym roku niemal 40 proc.
Niewielkie tąpnięcie nastąpiło już w styczniu, kiedy prezydent Donald Trump zapowiedział rewizję dostaw pomocy zbrojeniowej do Ukrainy i jej wstrzymanie do czasu zakończenia kontroli. Eldorado skończyło się w połowie lutego, kiedy zapowiedział cięcie wydatków zbrojeniowych o 8 proc. w ciągu najbliższych pięciu lat, a potem zaproponował, aby Stany Zjednoczone, Federacja Rosyjska i Chiny obcięły wydatki zbrojeniowe o połowę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump chce wyrwać Rosję Chinom? "Chiny niewątpliwie są zaskoczone"
Wystarczyło to, aby akcje Lockheed Martin spadły o ponad 12 proc., Northrop Grumman zaliczyły spadek o 9,6 proc. Rekordzistą okazał się Booz Allen Hamilton, jeden z liderów branży systemów bezpieczeństwa, który stracił ponad 16 proc. Na drugim miejscu z 14 proc. spadkiem znalazł się Huntington Ingalls Industries, właściciel stoczni budujących okręty dla amerykańskiej floty, w tym lotniskowce i okręty podwodne.
W tej serii spadków wyjątkiem jest RTX, który zaliczył wzrost o 1 proc. Ten koncern jednak większość dochodów czerpie wciąż z rynku cywilnego, a produkcja w sektorze samolotów cywilnych wciąż rośnie. Dlatego też Boeing zaliczył jedynie nieco ponad procentowy spadek. Teraz spółki powoli się odbijają, jednak nie jest to wzrost, który mógłby pocieszyć akcjonariuszy. Najwięksi spadkowicze zaliczyli wzrosty po ok. 1,5 proc.
Zamówienia Pentagonu
Informacje o cięciach w Pentagonie na tyle zaniepokoiły inwestorów, że tąpnięcie było mocne. Na szczęście, dzięki ostatnim dwóm latom regularnych wzrostów nie aż tak odczuwalne, jakby się wydawało po suchych danych. Zapowiedzi amerykańskiej administracji o cięciach są za to niezwykle ciekawe w kontekście żądań Trumpa, by sojusznicy z NATO zwiększyli wydatki na zbrojenia.
Trump planuje zażądać od krajów NATO zwiększenia wydatków na obronność nawet do 5 proc. PKB. Najczęściej mówi się o 3,5 proc., chociaż same Stany Zjednoczone wydają 3,38 proc. PKB na swoje wojsko. Jest to i tak trochę mylne, ponieważ jedynie nieco ponad 2 proc. trafia na zbrojenia. Waszyngton już teraz miałby problemy z wypełnieniem własnych wymagań, a po zapowiedziach Trumpa może to się okazać nierealne.
Już teraz sekretarz obrony Pete Hegseth polecił armii znalezienie oszczędności w programach zbrojeniowych o wartości 50 mld dol., które będzie można obciąć w przyszłym roku. Na razie komisja Elona Muska planuje zwolnić 5,4 tys. pracowników cywilnych Pentagonu. A to dopiero początek.
- Planujemy redukcję cywilnego personelu departamentu o 5-8 proc., aby zwiększyć efektywność i skoncentrować departament na priorytetach prezydenta oraz zwiększyć gotowość – oświadczył p.o. podsekretarza obrony ds. personalnych Darin Selnick. Obecnie w całym Departamencie Obrony pracuje ok. 700 tys. osób.
Biały Dom zapewnia, że zwolnienia nie obejmą żołnierzy. Na razie zrobiono jedynie czystki na najwyższych stanowiskach dowódczych, gdzie Trump umieścił swoich zwolenników. Wszystkie te działania spowodowały zawirowania nie tylko w armii i opinii społecznej, ale także na giełdzie, która jest dość czuła na chaos w zarządzaniu. Zwłaszcza tak istotnym dla kraju sektorem, jak bezpieczeństwo.
- Zakładam, że pomimo obecnego chaosu wykrystalizuje się nowa strategia – mówi Jakub Link-Lenczowski, wydawca Militarnego Magazynu MilMag. - Niezależnie od tego, czy USA pozostanie na podobnym poziomie w Europie, czy też zaangażuje się na Pacyfiku, zamówienia będą spływać. Jednak polityka wpłynie na ich strukturę.
- Mimo to kluczowe amerykańskie koncerny zbrojeniowe mają na tyle zróżnicowane portfolio, że raczej przetrwają obecne zawirowania. Zwłaszcza że wszystkie dotychczasowe gabinety dbały, aby dywersyfikować zamówienia nie faworyzując wybranych podmiotów – dodaje ekspert.
Europejskie wzrosty
Działania i zapowiedzi kolejnych zmian, jakie wprowadza republikańska administracja, wpłynęły także na europejskie spółki giełdowe. Międzynarodowy gigant, Airbus, zyskał do 19 lutego ponad 9 proc., brytyjski BAE Systems zaliczył wzrost o 11 proc., francuski Thales o ponad 20 proc., a bank rozbił niemiecki Rheinmetall, który po zapowiedziach Trumpa zyskał ponad 30 proc.
Rheinmetall od półtora roku bardzo intensywnie inwstuje. Wraz z Litwinami planuje do 2027 r. otworzyć fabrykę amunicji w Bejsagole. Podobna fabryka powstaje we współpracy z Duńczykami w Unterlüss. Na Ukrainie już ruszyła fabryka amunicji, a w zakładach w Niemczech, Hiszpanii, RPA, Australii i na Węgrzech Niemcy planują zwiększyć produkcję precyzyjnej amunicji i ładunków nośnych.
To nie tylko efekt słów Trumpa, ale też jego zbliżenia z Rosją, na które Europejczycy patrzą z poważną obawą i reagują zwiększeniem nakładów na zbrojenia. Pomagają przy tym wspólne programy Unii Europejskiej - Europejska Strategia Bezpieczeństwa, czy Europejska Strategia Przemysłu Obronnego. Ich finansowanie również przekłada się na wzrost europejskich nakładów na bezpieczeństwo.
Na razie Trump nie przywraca wielkości Ameryce, a pomaga rozwinąć skrzydła europejskiemu przemysłowi. Chaotyczne działania jego administracji na razie przynoszą więcej szkód niż korzyści. Dyplomaci i żołnierze w prywatnych rozmowach twierdzą, że nadal realizują założenia, które przed nimi postawiono wcześniej. Problemem jednak jest coraz większe zamieszanie, jakie generują wypowiedzi Trumpa, Hegsetha czy Muska.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski