Wybory prezydenckie: Jarosław Gowin: ostatni weekend to już prehistoria
Żaden polityk nie ponosi odpowiedzialności za to, że 10 maja wybory się nie odbyły. Te wybory zostały "odwołane" przez epidemię koronawirusa, przez rzeczywistość, fakty - stwierdził były wicepremier Jarosław Gowin. Dodał, że jego zdaniem wybory powinny odbyć się 28 czerwca lub 5 lipca.
12.05.2020 | aktual.: 12.05.2020 09:16
Z całą pewnością pod tym projektem podpisują się wszystkie trzy partie - zapewnił w programie "Rozmowa Piaseckiego" w TVN24 lider Porozumienia, pytany o nowy projekt klubu PiS dotyczący wyborów prezydenckich. Dodał, że zawiera on rozwiązania, których domagali się eksperci, a także opozycja. - Sądzę, że wypracowaliśmy wspólnie z PiS rozwiązania, które mogą liczyć na poparcie także opozycji - ocenił.
- Nie wiem, czy ten projekt był konsultowany z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, ja z nim nie rozmawiałem - stwierdził pytany o opinię ministra zdrowia, który wielokrotnie mówił, że najwcześniej bezpieczne głosowanie w tradycyjny sposób można zorganizować za dwa lata. Tymczasem zgodnie z projektowanymi przez PiS rozwiązaniami wybory prezydenckie miałyby się odbyć w sposób hybrydowy: można byłoby głosować tradycyjnie - w lokalu wyborczym lub korespondencyjnie.
- Sytuacja zmieniła się podwójnie. Z jednej strony mamy pewną konieczność konstytucyjną, wybory muszą odbyć się w ciągu 60 dni od momentu ogłoszenia ich przez marszałek Witek. To za mały czas, żeby przygotować wybory w pełni korespondencyjne. Ale jest też druga zmiana, wyraźnie widać, że Polacy, polska opinia publiczna oczekuje od rządu szybszego odmrażania gospodarki, szybszego udostępniania przestrzeni publicznej, usług publicznych. W tej sytuacji opory przeciwko wyborom, które odbywają się w lokalach wyborczych, sądzę, że będą znacznie mniejsze - mówił lider Porozumienia.
- Blisko współpracowałem z ministrem Szumowskim, by moim zastępcą w resorcie nauki. Bardzo go szanuję. Każdy minister jest politykiem, nie może kierować się tylko opiniami eksperckimi. Musi brać pod uwagę całokształt funkcjonowania państwa. Interes państwa wymaga, by przeprowadzić te wybory w sposób hybrydowy - tłumaczył Gowin.
Wybory prezydenckie 2020. Gowin: jesteśmy otwarci na propozycje opozycji
Lider Porozumienia pytany był także o efekty rozmowy z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim. - Przedstawiłem pewien kierunek rozwiązań. Mam wrażenie, że co do kierunku, byliśmy zgodni - stwierdził Gowin. Dodał, że parę godzin później Koalicja Obywatelska "przedstawiła swój projekt, bardzo zbliżony do tego, co my zaproponowaliśmy".
- Jesteśmy otwarci na propozycje opozycji. Po tych zawirowaniach rzeczą ważną jest, żeby znaleźć rozwiązania, które połączą klasę polityczną - zapewnił.
Pytany kiedy mogłyby odbyć się nowe wybory odparł, że 28 czerwca albo 5 lipca. - Wahałbym się przed wskazaniem daty 12 lipca, bo SN miałby zbyt mało czasu na orzeczenie o ważności wyborów, a 6 sierpnia kończy się kadencja prezydenta - tłumaczył.
Dopytywany jak blisko rozpadu była koalicja Zjednoczone Prawicy w miniony weekend odparł, że "jest politykiem wychylonym w przyszłość". - Ostatni weekend to już prehistoria - stwierdził.
Gowin zapewnił, że nic nie wiem o rzekomej groźbie dymisji premiera Mateusza Morawieckiego. - Wydaje i się to bardzo mało prawdopodobne - stwierdził. Na pytanie o ewentualną dymisję wicepremier Jadwigi Emilewicz odparł, że "reprezentowała takie samo stanowisko jak ja, że umowa, którą zawarliśmy z Jarosławem Kaczyńskim, powinna być respektowana". - Myślę, że bardzo dobrze dla polskiego państwa się stało, że nasze argumenty przekonały naszych partnerów, naszych współpracowników z PiS - dodał.
Dopytywany o rolę szefa Solidarnej Polski, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i Jacka Kurskiego w sporze o datę wyborów prezydenckich, odparł, że "Jacka Kurskiego nie widział od wielu miesięcy, a ministra Ziobry od wielu tygodni". - Nie mam żadnej wiedzy, którą mógłby się podzielić na ten temat - stwierdził.
Pytany czy w sporze o wybory nie powinien zabrać głosu prezydent Andrzej Duda, odparł, że "nie może on być sędzią we własnej sprawie". - Prezydent powinien trzymać się z daleka od tych rozstrzygnięć. Tym powinny zajmować się partie polityczne - stwierdził.
Dopytywany, kto powinien ponieść odpowiedzialność za to, że wybory 10 maja się nie odbyły, że nie doszło wyborów korespondencyjnych, na które wydano sporo pieniędzy odparł: "żaden polityk nie ponosi odpowiedzialności za to, że 10 maja wybory się nie odbyły". - Te wybory zostały "odwołane" przez epidemię koronawirusa, przez rzeczywistość, fakty - stwierdził. - Zostawmy sprawę odpowiedzialności karnej prokuratorom i sędziom - dodał.
- Wiele tygodni temu cała klasa polityczna podjęła decyzję o tym, żeby odwołać wybory tradycyjne. Z dzisiejszej perspektywy można się zastanawiać, czy jednak ta decyzja nie była nieco pochopna. Pomysł głosowania korespondencyjnego był pomysłem, na realizację którego zwyczajnie musiało zabraknąć czasu wobec sytuacji, w której partie opozycyjne mające większość w Senacie zdecydowały się ten proces obstruować - mówił lider Porozumienia.
- Polityka wymaga twardej skóry i zdolności przebaczania. Gdybyśmy z powodu jednego sporu wyrzucali się z partii, z koalicji rządowej, w Polsce zapanowałby chaos - stwierdził były wicepremier.
Przekonywał też, że "rozmowy z panem prezesem Kaczyńskim były miłe nawet w okresie największych napięć politycznych".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.