Ukraińcy już rozpoczęli grę z Rosjanami. Czekają w napięciu
Ukraińskie oddziały szykują się, by odzyskać okupowane ziemie. Wszystko trzymane jest w ścisłej tajemnicy. Na froncie już rozpoczęła się gra na zmylenie przeciwnika.
Od kilku miesięcy trwają dywagacje na temat tego, gdzie uderzą Ukraińcy i czy mają wystarczające siły, by wypchnąć Rosjan.
Na razie jednak gromadzą wojska na lewym brzegu Dniepru i starają się utrzymywać przeciwnika w niepewności co do miejsca i czasu uderzenia. Zmuszają ich przy tym do ciągłego napięcia i utrzymywania znacznych sił w gotowości. - Kiedy natarcie już się rozpocznie, wszyscy będą mogli je zobaczyć. Wówczas zrozumiecie, że zaczęło się to, czego oczekiwaliśmy. Gdzie, kiedy, w jakim czasie - te kwestie są obecnie absolutnie niedostępne – mówi Ołeksij Daniłow, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy w rozmowie z Radiem Swoboda.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na razie Ukraińcy gromadzą wojska na południe od Charkowa. W czworokącie o boku ok. 140-160 km, którego rogi wyznaczają Izjum, Pokrowsk, Orichiw i Krasnohrad, poruszają się dziesiątki pojazdów logistycznych i kolumny sprzętu zmechanizowanego.
Jadąc od strony Charkowa na południe, na każdym kroku można się natknąć na punkty rozśrodkowania, tyłowe magazyny amunicji i paliwa. Przygotowania idą pełną parą. I choć Rosjanie doskonale wiedzą, że Ukraińcy gromadzą zapasy w tym rejonie, nie tylko nie są w stanie ich zniszczyć, ale nie są też pewni, w którym miejscu nastąpi uderzenie.
Miejsce idealne
Front na Ukrainie ciągnie się od Dniepru na południe od Zaporoża przez Pokrowsk, gdzie skręca na północ, aż do Peczenigi nad Dońcem. W sumie odcinek, na którym może zostać wyprowadzone uderzenie, liczy niespełna 400 km.
Rozmieszczenie sił przeznaczonych do uderzenia na terenie o powierzchni ok. 22,5 tys. km. kw., powoduje, że Ukraińcy nie muszą przerzucać oddziałów na dużych odległościach, aby szachować Rosjan na całym odcinku frontu. W ciągu doby mogą przerzucić znacznie siły z jednego końca frontu na drugi i uderzyć w zupełnie nieosłonięty punkt.
W znacznie gorszej sytuacji są Rosjanie. Ukształtowanie terenu, liczne przeszkody terenowe, a przede wszystkim oddalenie od frontu kluczowych linii kolejowych powoduje, że aby przerzucić oddziały spod Izjumu Do Melitopola, muszą pokonać ponad 700 km, a w bardziej pesymistycznej wersji, nawet 1000.
W dodatku odcinek wzdłuż brzegu można pokonać albo przybrzeżną drogą, która znajduje się w zasięgu ukraińskiej artylerii, albo morzem, co znów wydłuża czas dotarcia na zagrożony odcinek. Dlatego Ukraińcom będzie znacznie łatwiej wprowadzić Rosjan w błąd.
Jak wytrawny bokser będą mogli zamarkować cios na lewym skrzydle, aby uderzyć na prawym i na odwrót. Tym samym mogą złapać napastników w trakcie przerzucania oddziałów. Zważywszy na dotychczasową praktykę, jest to bardzo prawdopodobne.
Sztuka oszustwa
Ukraińcy dotychczas wyprowadzali ciosy dokładnie tam, gdzie Rosjanie byli najsłabsi i uderzenie sprawi im najwięcej problemów. Dotychczas oszukali Rosjan podczas uderzenia na Charkowszczyźnie. Najpierw wyprowadzili cios pod Chersoniem, a kiedy Rosjanie zaczęli ściągać tam oddziały, zaatakowali na północy i w ciągu pięciu dni operacji odzyskali 8,5 tys. km kw. terenu, dochodząc do granicy z Federacją Rosyjską.
W tym momencie Ukraińcy mogą uderzyć na każdym kilometrze frontu. Choć oczywiście są pozycje, które są mniej prawdopodobne. Choćby ze względu na ukształtowanie terenu, rozbudowane umocnienia, czy dużą gęstość zabudowy. Z tego powodu odpada choćby uderzenie na Donieck.
W Donbasie rosyjska obrona okrzepła, w dodatku region jest bardzo zindustrializowany, zwłaszcza w rejonie Siewierodoniecka, Bachmutu i Kreminnej. Rosjanie dysponują w okolicy szerokim dostępem do zaplecza, dzięki gęstej sieci linii komunikacyjnych. W dodatku walki miejskie powodują duże straty i drenowanie zapasów amunicji oraz sprzętu.
- Mało prawdopodobnym jest, aby Ukraińcy zaatakowali duże miasta – uważa dr Michał Piekarski, specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego. To może ich uwikłać w ciężkie walki. Prościej jest je izolować i zmusić Rosjan do odwrotu, tak jak pod Chersoniem.
Podobną rolę może pełnić uderzenie pod Izjum. Może ono być pomocniczym i przez kilka dni skupiać na sobie uwagę Kremla, a główne zostanie wyprowadzone na południu, aby odciąć Krym od Rosji.
Z drugiej strony równie dobrze uderzenie na południu może okazać się kolejnym oszustwem. Pozostanie nam gdybanie, ponieważ, jak mówił Daniłow, prawdziwy "plan operacji zna w tej chwili może pięć osób".
Prawdopodobne kierunki
Najciekawszym kierunkiem ze względów operacyjnych i strategicznych byłoby uderzenie na południowym odcinku. Atak na Melitopol wyprowadzony z północy przeciąłby rosyjskie oddziały i odizolowałby jednostki na południu Zaporożczyzny i Krymie od zaplecza. Jedyną drogą zaopatrzenia byłyby statki i okręty, a w ograniczonym zakresie Most Krymski, który znalazłby się także w zasięgu artylerii lufowej.
Podobnie zadziałałoby uderzenie na Berdiańsk. W tym przypadku Ukraińcy napotkaliby znacznie słabiej rozbudowane pozycje obronne, ale za to więcej przeszkód terenowych. Zwłaszcza rzek, a na ostatnim odcinku wzgórza, na których Rosjanie rozbudowali linie obronne. W kierunku Melitopola wybudowali trzy linie obrony. Może nie najsolidniejsze, ale zawsze mogą sprawić problemy.
Całkiem możliwe, że pierwsze uderzenia Ukraińcy wyprowadzą w kilku miejscach, a ostateczny cios będzie skierowany tam, gdzie rosyjska obrona będzie najsłabsza, a własne postępy największe. W tym przypadku Ukraińcy również wielokrotnie pokazali, że są elastyczni i szybko dostosowują się do zmieniającej się sytuacji taktycznej.
O Rosjanach tego nie można powiedzieć. Klęski pod Kijowem w 2022 roku i Wuhłedarem są tego najlepszym dowodem. Mimo zmieniającej się sytuacji na froncie, dowódcy liniowi trzymali się początkowego planu, atakując falami, które raz za razem były rozbijane. Wątpliwe, aby to się zmieniło.
Dla Ukraińców odbicie Melitopola czy Berdiańska pozwoli zbliżyć się do Krymu. Z Melitopola do Peredmistnego, leżącego na przesmyku łączącym Krym z kontynentem jest około 180 km. Byłby to znakomity punkt wyjścia do ataku na półwysep. Na przeszkodzie jednak stoi pogoda. Najbliższe dni na Zaporożczyźnie mają być deszczowe i ciepłe.
Kiedy uderzą?
Ukraińcy na razie wciąż koncentrują siły i badają możliwości uderzenia na poszczególnych kierunkach. Zapewne po Wielkanocy, która w obrządkach wschodnich będzie obchodzona 16 kwietnia, zintensyfikują działania i coraz częściej będą prowadzić tzw. rozpoznanie bojem, które ma za zadanie sprawdzenie gotowości sił przeciwnika i własnych wojsk na poszczególnych odcinkach.
Główne uderzenie zapewne nastąpi w pierwszych dwóch tygodniach maja, kiedy poprawi się pogoda, a Rosjanie jeszcze nie zdołają uzupełnić zapasów, uszczuplonych po intensywnych walkach pozycyjnych w zimie. Istnieje jeszcze możliwość, że uderzą jeszcze w kwietniu, jeśli się okaże, że rozpoznanie bojem zapędzi się daleko.
Jest to jednak mało prawdopodobne i należy liczyć się z tym, że wznowienie ukraińskiej kontrofensywy nastąpi w maju – tuż po poprawie pogody. Okienko operacyjne znów będzie niewielkie i Ukraińcy będą musieli się znakomicie przygotować, aby odzyskać utracone ziemie.