Schetyna traci posłuch u własnych europarlamentarzystów, którzy głosują wbrew zaleceniom partii. Petru publicznie wyraża żal, że klubowe koleżanki obiecały mu nie kandydować na fotel lidera Nowoczesnej, a jednak kandydują. Reszta opozycji, albo się nie liczy, albo jak ruch Kukiza, topnieje w oczach. W obecnej sytuacji PiS może sobie dwa miesiąca odwlekać rekonstrukcję rządu, i nic. Czy można się dziwić, że Donald Tusk w końcu stracił cierpliwość? A może w takim razie, jak sugerują niektórzy publicyści, zamiast wyborów prezydenckich wróci szybciej, na parlamentarne? Wątpię.