Mateusz Morawiecki zastąpi Beatę Szydło? 5 przyczyn nowej fali plotek o rekonstrukcji rządu
Ze zdwojoną siłą powróciły pogłoski o odejściu Beaty Szydło, ale według nowej wersji zastąpić ją miałby nie Jarosław Kaczyński, a Mateusz Morawiecki. Dlaczego właśnie obserwujemy kolejny odcinek niekończącej się telenoweli "Rekonstrukcja"? Dzięki temu PiS we względnym spokoju może się zajmować zmianami w ordynacji wyborczej, KRS i SN, a także wprowadzaniem zakazu handlu i podnoszeniem składki emerytalnej.
05.12.2017 | aktual.: 05.12.2017 10:00
Choć politycy Prawa i Sprawiedliwości powtarzają, że rekonstrukcję się robi, a nie o niej mówi, to sami od tygodni ochoczo komentują kolejne wersje i warianty zmiany składu rządu Beaty Szydło. W poniedziałek media zdominowała wersja mówiąca, że to Mateusz Morawiecki, a nie Jarosław Kaczyński ma zostać nowym premierem. Oliwy do ognia dolała sama Beata Szydło, której nocny wpis na Twitterze odczytano jako pożegnanie z Kancelarią Premiera.
Wydaje się to mało prawdopodobne, bo gdyby rzeczywiście Szydło miała się żegnać ze stanowiskiem, zachowałaby dostojne milczenie. Jej wpis należy odbierać jako zabawę z mediami i mediami. Poza tym odwołanie Szydło zablokowała Platforma Obywatelska, która złożyła wniosek o konstruktywne wotum nieufności. Prawo i Sprawiedliwość odwołując obecną premier symbolicznie przyznałoby rację Grzegorzowi Schetynie, a tego przecież nie zrobi za żadne skarby. Trudno byłoby też wytłumaczyć wyborcom, dlaczego odwołuje się szefową rządu, którą kilka dni wcześniej się wybroniło (wniosek zapewne upadnie na tym posiedzeniu, ma już nadany numer druku sejmowego).
I. Ordynacja wyborcza
Komisja nadzwyczajna pracuje nad zmianami w ordynacji wyborczej które dadzą politykom wpływ na proces przeprowadzania wyborów. Najbardziej kontrowersyjne zmiany to zmiana składu Państwowej Komisji Wyborczej (wybierać ją będą politycy), wprowadzenie oddzielnej komisji liczącej głosy, wprowadzenie niejasnych zasad dotyczących ważności głosowania, zmiana kształtu okręgów wyborczych, dwukadencyjność burmistrzów czy wreszcie zlikwidowanie głosowania korespondencyjnego, z którego korzystały osoby niepełnosprawne. Do tego sondowany jest pomysł o likwidacji bezpośrednich wyborów na burmistrzów i prezydentów miast.
Tymczasem zajmujemy się (my-media i my-wyborcy) personalnymi gierkami w PiS i nową układanką w rządzie, bo to zawsze bardziej interesuje czytelników i widzów, niż zawiłe przepisy dotyczące ordynacji czy komisarzy wyborczych. Oczywiście prace Sejmu nad nową ordynacją są zauważane i odnotowywane, ale niewątpliwie nie są głównym tematem, nie mają takiej rangi i ekspozycji w mediach, na jaką zasługują.
II. Sądy
PiS "domyka" przejęcie systemu sądownictwa. W środę mają się odbyć drugie czytania projektów ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym, a zapewne w piątek odbędą się głosowania. W wyniku porozumienia z prezydentem Andrzejem Dudą partia rządząca właściwie dostanie to co chciała.
Choć organizacje pozarządowe próbują jeszcze mobilizować ludzi do protestów, zmęczenie tematem (ciągnie się on od lipca) utrudnia zachęcenie mas do wyrażenia sprzeciwu. Odwrócenie uwagi kolejnymi plotkami o rekonstrukcji tylko ułatwia zadanie PiS. Mniejszą uwagę zwraca się też na rewolucję kadrową w sądach, którą konsekwentnie realizuje Zbigniew Ziobro na podstawie podpisanej przez Andrzeja Dudę w lipcu ustawy.
III. Gospodarka
W parlamencie jest też kilka kontrowersyjnych projektów dotyczących gospodarki. Senat zajmuje się zakazem handlu w niedziele, który PiS wprowadza pod presją "Solidarności" i Kościoła. Na zmianach skorzystają drobni sklepikarze, a także właściciele stacji benzynowych, stracą ludzie pracujący w marketach (np. dorabiający tam w weekendy studenci).
To nie wszystko. W Senacie jest już zmiana ustawy znosząca limit składki ZUS. Dzisiaj najlepiej zarabiające osoby mogą zapłacić maksymalnie 30-krotność podstawowej składki. Dzięki temu budżet dostanie zastrzyk pieniędzy, ale za kilkanaście-kilkadziesiąt lat będzie narażony na ogromne wydatki (bo wyższa składka dzisiaj, to wyższa emerytura).
IV. Sondowanie
Niewątpliwie czekają nas jakieś zmiany w rządzie, a o tym, jaka będzie ich głębokość wie tylko Jarosław Kaczyński (no i może Joachim Brudziński)
. Ale prezes przed podjęciem decyzji chce wiedzieć, jak wyborcy i partia zareagują na zmianę, który wariant przyjmą najlepiej. Dlatego co jakiś czas wypuszcza się balony próbne z kolejnymi nazwiskami. Poniedziałkową pogłoskę o wymianie Szydło na Morawieckiego dostało równolegle kilka redakcji (4-5), co tylko uprawdopodabnia wersję o sondowaniu rynku.
Przecieki do mediów mogą też wypuszczać sami zainteresowani: liczą, że jeśli opinia publiczna dobrze zareaguje na ich kandydatury, prezes może wziąć ich pod uwagę. Wydawałoby się, że tak właśnie jest z kandydaturą Mateusza Morawieckiego. Ale nasz rozmówca z otoczenia wicepremiera przekonuje, że to nieprawda. - Oczywiście ma ambicje by zostać premierem. Jak każdy minister. Jeśli nie masz dużego ego i dużych ambicji, nie idziesz do polityki, prawda? Ale wbrew temu co się mówi, on wcale nie ma takiego parcia by być premierem. Robi bardzo dobrą robotę tam gdzie jest - przekonuje.
V. Na złość Dudzie
Przy okazji PiS osiąga jeszcze jeden cel, może nie najważniejszy, ale na pewno ciekawy We wtorek o godz. 15 prezydent Andrzej Duda wygłosi przed Zgromadzeniem Narodowym orędzie z okazji 150. rocznicy urodzin Józefa Piłsudskiego. Już samo to wydarzenie ma niewielki potencjał medialny - kolejna nudna oficjałka, podobnie jak poznańskie spotkanie z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski rok temu.
Teraz, kiedy dziennikarze są zajęci weryfikowaniem kolejnych informacji o rekonstrukcji i jej 183 wariantach, prezydencka przemowa będzie się cieszyła jeszcze mniejszym zainteresowaniem. To drobna złośliwość, ale na pewno dla prezydenta bolesna. I to osiągnięta niewielkim kosztem.