- Młodzi ludzie, dziesiątki rannych chłopców, którzy nie mają kończyn. Dla każdego to szok. Szok rozległości ran. One są tak olbrzymie, że my nie widujemy w Polsce czegoś takiego – opowiada dr Łukasz Grabarczyk, neurochirurg z Olsztyna, który zaangażował się w pomoc rannym żołnierzom w szpitalu we Lwowie. Nie chce nazywać siebie bohaterem. Twierdzi, że to po prostu jego obowiązek. - Myślałem, że lekarze są przygotowani na wiele. Wcale tak nie jest, jeżeli widzi się taką skalę bestialstwa, ran i inwalidztwa. To jest coś, co jest trudne do zaakceptowania – podkreśla. Grabarczyk uratował 21-letniego Denisa, ukraińskiego żołnierza, któremu wybuchająca mina uszkodziła kręgosłup. Chłopak walczył pod Mariupolem. Polski lekarz operował go w Ukrainie. Dzisiaj w Olsztynie Denis przechodzi rehabilitację i odzyskuje sprawność. - Najtrudniejsze były ostrzały z czołgów. Jeżeli wybucha mina, jest ostrzał lub leci rakieta, to słychać to. Kiedy strzela czołg, mamy ułamek sekundy. Był dom i nie ma domu, nie ma możliwości reakcji. I to było straszne – opowiada Denis Blizniuk. 21-latek w szpitalu opowiedział dr Grabarczykowi o historii rodziców. Rodzina Denisa pochodzi z Czernihowa, na północ od Kijowa. Ojciec młodego żołnierza zginął w trakcie rosyjskiego ostrzału. Matka Tatiana z poważną raną ręki i nogi trafiła do szpitala, z którego musiała się ewakuować. Kobieta przeżyła masakrę Czernihowa, ostrzał autobusów, którymi cywile próbowali uciekać do Kijowa. Ranna czołgała się w lesie, musiała przedostać się przez rzekę i przejść 4,5 km do innego punktu. - Droga, którą uciekaliśmy, była ostrzeliwana. Nagle kazali nam wysiąść i uciekać, zachowując odstępy, żeby Rosjanie nie strzelali do grup. Mieliśmy szczęście, ludzie na drodze obok już nie. Nie myślałam o tym, że się boję, że tak boli mnie ręka. Robiłam to, żeby przeżyć – opowiada Tatiana Blizniuk. - Wiemy o Buczy, o tym, co działo się pod Kijowem. Prawdę o Czernihowie, który jest zniszczony i zaminowany, dopiero poznamy. Z tego, co opowiada Tatiana, tamte zbrodnie mogły być większe i gorsze – podkreśla Łukasz Grabarczyk. Lekarz obiecał Denisowi, że odnajdzie jego mamę. Podróż ze Lwowa do Kijowa, a finalnie do Olsztyna, odbył pociągiem i samochodem. Mimo alarmów i przelatujących rakiet udało mu się bezpiecznie przetransportować ranną kobietę. - Denis szybko odzyskuje sprawność. Prawa ręka Tatiany jest bardzo uszkodzona, czeka ją poważna operacja w Polsce. Ona bardzo cierpi, ale mamy nadzieję na lepsze jutro – dodaje neurochirurg.