W piątek w USA ma dojść do spotkania prezydentów Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełnskiego. Szefowie państw po bardzo burzliwych negocjacjach mają sfinalizować tzw. umowę surowcową, która - według słów Trumpa - da Ukrainie "dużo sprzętu wojskowego i prawo do kontynuowania walk".
Stany Zjednoczone i Ukraina uzgodniły już treść umowy o utworzeniu Funduszu Odbudowy, którego celem jest wsparcie odbudowy Ukrainy oraz zapewnienie jej stabilności gospodarczej. Dokument określa zasady finansowania, zarządzania i reinwestowania środków, a także mechanizmy kontroli zapobiegające nadużyciom i obchodzeniu sankcji.
Oto najważniejsze założenia opublikowanej przez stronę ukraińską umowy:
- Wykorzystanie surowców naturalnych - dochody z eksploatacji ukraińskich zasobów naturalnych, takich jak ropa, gaz i minerały, będą stanowić główne źródło finansowania Funduszu. Ukraina zobowiązała się przekazywać 50 procent przychodów z ich monetyzacji na rzecz odbudowy kraju.
- Źródła finansowania Funduszu - Oprócz środków pochodzących z ukraińskich zasobów naturalnych Fundusz będzie finansowany przez Stany Zjednoczone. USA zapewnią wsparcie w postaci środków pieniężnych, instrumentów finansowych i innych aktywów niezbędnych do odbudowy Ukrainy. Kwoty nie zostały uszczegółowione.
- Reinwestowanie dochodów - Środki zgromadzone w Funduszu będą reinwestowane co najmniej raz w roku w projekty infrastrukturalne, gospodarcze oraz związane z bezpieczeństwem Ukrainy. Inwestycje te mają na celu długoterminową stabilizację finansową i rozwój kraju.
- Korzyści dla Ukrainy - Ukraina uzyska stabilne źródło finansowania odbudowy infrastruktury oraz gospodarki, co przyczyni się do wzrostu inwestycji i tworzenia miejsc pracy. Fundusz zapewni także mechanizmy ochrony zagranicznych inwestycji, a Stany Zjednoczone wesprą Ukrainę w zdobyciu międzynarodowych gwarancji bezpieczeństwa.
Trump wielokrotnie powtarzał, że Stany Zjednoczone chcą odzyskać środki przeznaczone na wsparcie Ukrainy. Po raz kolejny - wbrew faktom - podał, że USA wydały na ten cel 350 miliardów dolarów, podczas gdy Europa miała przeznaczyć jedynie 100 miliardów - i to wyłącznie w formie pożyczek. W rzeczywistości – jak skorygował go w poniedziałek prezydent Francji Emmanuel Macron - to Europa przekazała Ukrainie więcej środków niż USA (140 miliardów dolarów wobec 114 miliardów od Amerykanów).
Cześć szczegółów - choć treść umowy ramowej jest znana - wciąż pozostaje nierozstrzygnięta. Zgodnie z pierwotnym brzmieniem - "strony zobowiązały się do szybkiego uzgodnienia szczegółowych zasad funkcjonowania funduszu". A to oznacza, że kolejne rozmowy i tak będą konieczne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gen. Koziej przed prorosyjskimi rządami. Mówi, co powinna zrobić UE
W środę po południu premier Ukrainy Denys Szmyhal potwierdził, że Stany Zjednoczone i Ukraina wypracowały ostateczny wariant umowy w sprawie ukraińskich złóż minerałów. Dodał, że USA wspierają "wysiłki Ukrainy, aby otrzymać gwarancje bezpieczeństwa dla budowy trwałego pokoju". Chwilę później ukraińskie media opublikowały pełną treść dokumentów.
Umowa warta setki miliardów dolarów
Dlaczego ta umowa jest ważna dla Kijowa? W ocenie eksperta, z którym rozmawiała Wirtualna Polska, jest to sposób na zaangażowanie Amerykanów w budowę Ukrainy i stabilizację sytuacji w tym kraju, a także sposób na zwiększenie obecności Amerykanów pomimo ich niechęci do zaangażowania militarnego.
- Po drugie, jest to także sposób na podtrzymanie rozwoju gospodarczego kraju, który stracił kluczowe elementy gospodarki w toku inwazji rosyjskiej - mówi Wirtualnej Polsce Wojciech Jakóbik, ekspert ds. energetyki z organizacji Ośrodek Bezpieczeństwa Energetycznego.
Dodaje, że umowa jest także nadzieją na to, że kiedyś ta współpraca zostanie rozszerzona o zagrabione obszary wschodniej Ukrainy i Krymu, na których znajdują się najbardziej atrakcyjne pokłady surowców.
Na tym etapie rozmów ciężko jest jednak oszacować wpływy do budżetu z tej współpracy.
- Mówimy o dziesiątkach, jeśli nie setkach miliardów do zarobienia razem na poszukiwaniu i wydobyciu surowców, w tym gazu i ropy. Należy oczekiwać, że w zamian za tak pokaźne przychody, Amerykanie mocno zaangażują się w Ukrainie, a każda ich aktywność gospodarcza na świecie ma także ochronę militarną. Więc dla Ukraińców to jest nie tylko zysk ekonomiczny, ale także polityczny i z zakresu bezpieczeństwa -dodaje Jakóbik w rozmowie z Wirtualną Polską.
Do surowcowej układanki włączył się także Kreml, który oznajmił we wtorek, że Rosja ma dużo metali ziem rzadkich i jest otwarta na współpracę z USA w ich wydobyciu. Według Władimira Putina chodzi też o złoża w Donbasie. Trump również powiedział, że byłby zainteresowany rosyjskimi surowcami.
- Potencjalna współpraca Stanów Zjednoczonych przy poszukiwaniu i wydobyciu surowców w Rosji byłaby powrotem do podejścia, które stosował cały Zachód przed nielegalną aneksję Krymu - zaznacza jednak Jakóbik.
I przypomina: - To podejście skończyło się ucieczką kapitału zachodniego z Rosji, nacjonalizacją części aktywów, utratą miliardów na obecności w Rosji. Więc trudno uwierzyć, że biznes tak mocno sparzony na kontaktach z Rosjanami, będzie chciał wrócić do tej współpracy. Natomiast Rosjanie oczywiście będą kusić miliardami zarobku.
Jakóbik zaznacza również, że najciekawsze miejsce do poszukiwania i wydobycia surowców to tereny okupowane przez Rosję w Ukrainie. - Wystarczy je odbić i tam będzie można zarabiać te miliardy - stwierdza.
W środę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział, że umowa "nie zawiera 500 miliardów dolarów długu, ani 350 miliardów dolarów, ani 150 miliardów dolarów". - Uważałem, że byłoby to niesprawiedliwe wobec nas - oświadczył.
Mateusz Czmiel, dziennikarz Wirtualnej Polski