Rosja otworzy nowy front na granicy pod Kijowem? Nowy koszmar Ukrainy, Czeczeni już przyjechali
Ukraińscy dowódcy alarmują w mediach, że do granicy rosyjsko-ukraińskiej dotarły oddziały Czeczenów. Znajdują się one niedaleko obwodu sumskiego, czyli regionu, z którego podczas pierwszej fazy wojny wyruszyła kolumna pancerna na Kijów. Co planuje Rosja?
O nowym zagrożeniu poinformował ukraińskie media Wołodymyr Bicak, jeden z dowódców wojsk obrony terytorialnej w regionie sumskim. - Cztery bataliony Czeczenów dotarły gdzieś w odległości 150-200 km. Siły zbrojne są na miejscu, formacje ochotnicze są na miejscu. Są przeszkolone i czekają na nich - przekazał ukraiński wojskowy (wypowiedź omawia agencja Unian).
Następnie zakpił z przeciwnika: - Wszyscy wiemy, że umieją walczyć za pomocą telefonów. Myślę, że pojawili się, aby zrobić jakieś zdjęcia przy granicy - dodał Bicak. To aluzja do tego, że czeczeńskie oddziały były znane z publikacji wielu propagandowych filmów w mediach społecznościowych. Przypomnijmy, że w 2022 roku mieli udział w zdobyciu Mariupola oraz kilku miast w Donbasie. Cztery bataliony liczą pomiędzy 1,2 a 2,5 tysiąca żołnierzy.
Według ukraińskich ekspertów wojskowych komentujących te doniesienia siły rosyjskie mogą próbować otworzyć nowy front przy północno-wschodniej Ukrainie. Miasto Sumy i obwód sumski są ostrzeliwane od kilku tygodni.
Przypomnijmy, że w pierwszych dniach wojny miasto Sumy zostało okrążone. Rozegrała się tam jedna z kluczowych bitew. Z tego kierunku atakowano później obwód charkowski oraz Kijów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potężne tornada w USA. Tysiące ludzi straciło dach nad głową
Nowy koszmar Ukrainy. Chaos przy granicy
- Jednostki czeczeńskie nie mają możliwości, aby prowadzić samodzielne operacje. Wspomniane cztery bataliony to nie jest dużo wojska. Prawdopodobnie chodzi tu o działania dywersyjne, podobne do wcześniejszych ataków na rosyjskie regiony Kursk i Biełgorod, które prowadziły oddziały przez walczące po stronie ukraińskiej - komentuje gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
- Rosja będzie mnożyć zagrożenia na nowych kierunkach, aby wprowadzać chaos w trakcie własnej ofensywy. Tu akcja może przerodzić się w nowy koszmar, zwłaszcza gdy oddziały czeczeńskie zaczną ostrzeliwać nadgraniczne miejscowości, palić domy i mordować ludzi - dodaje Skrzypczak.
Według niego rosyjska ofensywa trwa i nawet nabiera rozpędu, zaś ukraińska armia jest skazana na dramatyczną obronę. - Teraz ważną linią oporu jest Kramatorsk i rzeka Siewierski Doniec na wschodzie Ukrainy. Jeżeli Rosjanie tam się przedrą, to pod koniec lata Putin zainstaluje we wschodniej Ukrainie tzw. Noworosję ze stolicą w Charkowie. Przyczyniają się do tego: brak żołnierzy, spóźnione dostawy wojskowe z Zachodu, również my zaniedbujemy sprawy wsparcia Ukrainy - wylicza rozmówca WP.
Według gen. Skrzypczaka "w tym stanie rzeczy i z wojskowego punku widzenia Ukraińcy nie mają szans na odbicie okupowanych terenów".
Ukraiński dowódca: Rosjanie mają sukcesy
Naczelny dowódca wojsk ukraińskich gen. Ołeksandr Syrski przyznał ostatnio, że w ciągu tygodnia ciężkich walk sytuacja uległa pogorszeniu. "Próbując przejąć inicjatywę strategiczną i przebić się przez linię frontu, wróg skoncentrował główne wysiłki w kilku kierunkach, tworząc znaczną przewagę sił i środków. Aktywnie atakuje na całej linii frontu, w niektórych kierunkach, odnosi sukcesy taktyczne" - napisał gen. Syrski w serwisie Telegram.
Wpis pojawił się w niedzielę po doniesieniach analityków, że ukraińska armia utraciła jedną z bronionych miejscowości. Generał wyjaśnił, że obrońcy, "ratując życie i zdrowie, przenieśli się na nową linię obrony na zachód od Berdyczowa, Siemionówki i Nowomychajłówki".
Według Syrskiego na północy Ukrainy Rosjanie kontynuują ostrzeliwanie osad granicznych w obwodzie sumskim i czernihowskim, prowadzą działania dywersyjne i rozpoznawcze. - "Nie ma oznak bezpośredniego przygotowania wroga do działań ofensywnych na północy Ukrainy. Jednocześnie monitorujemy wzrost liczebności i przegrupowanie wojsk wroga w kierunku Charkowa. W najbardziej niebezpiecznych kierunkach nasze oddziały zostały wzmocnione przez jednostki artylerii i czołgów" - zapewnił naczelny dowódca Ukrainy.
Jak przekonywał, Ukraina kontynuuje rotację jednostek wojskowych "w celu organizacji odpoczynku personelu i przywrócenia zdolności bojowej jednostek wojskowych".
W opinii wojskowych ekspertów ukraińska armia od miesięcy zmaga się z brakiem amunicji, ale też wystarczającą liczbą żołnierzy. Władze Ukrainy podały, iż w rejestrach poborowych brakuje około 650 tys. mężczyzn, którzy wyjechali na Zachód, choć podlegają mobilizacji. Jak informowaliśmy, rząd Ukrainy chce nakłonić ich do powrotu. W tym celu ukraińskie konsulaty wstrzymały świadczenie usług dla poborowych. Mogą oni uzyskać nowe dokumenty (paszporty i dowody tożsamości), tylko stawiając się w urzędach na terenie Ukrainy.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski