"Skandal". Wyszło na jaw, kto sprowadza zboże. Rolnicy są wściekli
- Jeżeli będzie trzeba, to spędzimy tutaj więcej niż siedem dni. Mamy dość tej sytuacji. Apelujemy, żeby wszyscy związkowcy się do nas przyłączyli - mówią rolnicy, którzy w środę rozpoczęli siedmiodniową pikietę w Hrubieszowie. I dosadnie komentują doniesienia WP o firmach, które sprowadzają zboże z Ukrainy. - To skandal - usłyszeliśmy.
Zgromadzenie oficjalnie miało rozpocząć się o godzinie 10. Rolnicy zapowiadali, że zablokują przejazd kolejowy na szlaku łączącym Polskę i Ukrainę. To tędy od maja 2022 roku codziennie przejeżdża zwolnione z cła zboże. Ziarna miały być eksportowane poza Polskę, by zapobiec głodowi na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Okazało się jednak, że trafiły na polski rynek i konkurują cenowo z produktami polskich gospodarzy. To główny powód, dla którego w całej Polsce odbywają się protesty.
Protest w Hrubieszowie zorganizowali lokalni działacze AgroUnii, którzy zgłosili swoje plany kilka dni wcześniej - tak, by demonstracja mogła odbywać się w sposób legalny. Tuż przed jej rozpoczęciem okazało się, że policja zablokowała ulice prowadzące do przejazdu kolejowego. Radiowozy pojawiły się też na samym przejeździe. Policjanci pilnowali wejścia na tory, tak, aby żadnemu z protestujących nie udało się wstrzymać ruchu pociągów.
Lider AgroUnii Michał Kołodziejczak próbował przedrzeć się przez kordon policji. Bezskutecznie. Po kilku próbach zwrócił się więc do policjantów. - Blokując nas, pozwalacie, by niewiadomej jakości zboże lądowało w produktach, które trafiają na wasze stoły - powiedział Kołodziejczak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiceminister uderza w komisarza: Janusz "nic nie mogę" Wojciechowski
Oburzenia nie kryła też Magdalena Zawiślak, organizatorka protestu. - W jednym pociągu wjeżdża nawet 60 wagonów. W każdym z nich jest po 70 ton zboża. To wielka ilość. Dlatego zgłosiliśmy tutaj protest, bo to jedzie cały czas, nawet teraz. Patrzeć na to nie możemy - stwierdziła.
"Każdy chłop miałby w stodole czołg czy armatę"
- Policja dostała rozkaz, żeby nie dopuścić do zablokowania transportu. Dlatego nie możemy wejść na przejazd. To wszystko wina tego rządu. Jako rolnicy mamy bardzo duży problem. Ja mam zapasy jeszcze z poprzednich lat. Dlaczego zboża nie traktuje się tak samo jak broni. Przecież chodziło o zagrożenie głodem i katastrofę humanitarną. Co by było, gdyby w taki sam sposób przepływało uzbrojenie dla Ukrainy? Przecież to idzie przez tą samą granicę. Gdyby broń się rozproszyła tak jak zboże, to każdy chłop miałby w stodole czołg czy armatę - porównuje Władysław Serafin, Prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych.
- Od początku alarmowaliśmy o problemie zboża z Ukrainy. Jesteśmy tutaj, bo chcemy wyrazić swoje niezadowolenie z tego, że się okrada polskich rolników i truje się polskie rodziny. Ja nie uprawiam polityki, jestem zwykłym rolnikiem. Rzepak jest w tej chwili po 2000 złotych, a w zeszłym sezonie był po 3000-3200 złotych. To jest jawne okradanie. W telewizji rządowej słyszymy, że nie ma żadnego problemu, dlaczego państwo z tym nic nie robi - burzy się z kolei Wiesław Sokołowski, rolnik, uczestnik protestu.
Na ulicy Nowej zgromadziło się kilkadziesiąt osób i dwa ciągniki. Zgromadzeni rozwiesili na radiowozie policyjnym banner, jednak funkcjonariusze bardzo szybko go zdjęli.
Protest rolników. Do akcji zaangażowano kilkanaście radiowozów
Jak słyszymy od uczestników, jeżeli policja nie odblokuje przejazdu, to będą zmuszeni przejść na inny. Naliczyliśmy, że do akcji zaangażowano kilkanaście radiowozów. Na jednej z bocznych ulic stała też armatka wodna.
Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie wyjaśnił w rozmowie z PAP, że funkcjonariusze nie wpuszczą na tory protestujących, bo dbają o ich bezpieczeństwo. - Jest to tak zabezpieczone, aby ci rolnicy nie mieli możliwości wejścia w tej chwili na tory, tylko żeby pozostali na drodze dla samochodów. Rozumiemy emocje, natomiast nie może być tak, że niemalże pod naszym okiem doprowadzimy do sytuacji, że ktoś będzie wskakiwał na tory - powiedział nadkom. Andrzej Fijołek.
Rolnicy będący na proteście nie kryli oburzenia doniesieniami Wirtualnej Polski. Jak przekazywaliśmy, wśród firm sprowadzających zboże z Ukrainy jest m.in. spółka Wipasz, której prezesowi doradzał do niedawna Marek Zagórski, wówczas poseł PiS. Na liście znajdziemy też Cedrob, którego prezes przynajmniej do ubiegłego roku był członkiem PiS i według mediów ma świetne relacje z Mateuszem Morawieckim.
- To jest skandal. Oni na nas nie patrzą, tylko robią swoje biznesy. Nikt z rządu za nami się nie wstawia. Byliśmy u Sasina, to wysłał pismo, żeby nas ukarać. Oni powinni być ukarani za to wszystko. Nic się nie zmienia. W magazynach polskich rolników leży zboże. Za trzy miesiące kolejne żniwa. Nie trzeba liczyć, jakie mamy straty. Jaki drogi nawóz musieliśmy kupić, żeby wyprodukować te zboże. Proszę sobie policzyć. Dlaczego teraz mamy to tanio sprzedać - skarży się Marek Połeć.
Rolnicy nie wierzą w zapowiedzi nowego ministra rolnictwa. Na proteście słychać było oburzenie wczorajszym spotkaniem, na którym minister poświęcił rolnikom tylko godzinę czasu.
Minister Robert Telus poinformował, że strona ukraińska złożyła propozycję, aby przez pewien czas bardzo mocno ograniczyć, a na tę chwilę nawet całkowicie zatrzymać, przyjazd zboża do Polski. Jak dodał, tranzyt zboża będzie bardzo mocno monitorowany przez stronę zarówno polską, jak i ukraińską, aby zboże nie zostawało w Polsce.
Z kolei Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych poinformowała, że rozpoczęła skup pszenicy konsumpcyjnej wyłącznie od polskich producentów. Oferty można składać do 14 kwietnia.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski