Przed nowym brytyjskim premierem "mission impossible". Może jej nie podołać [OPINIA]
Rishi Sunak, były minister finansów Wielkiej Brytanii, został w poniedziałek nowym liderem rządzącej Partii Konserwatywnej i w efekcie obejmie urząd premiera kraju. Nowego premiera czeka bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe zadanie.
24.10.2022 | aktual.: 24.10.2022 19:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Trzecim z kolei brytyjskim premierem w ciągu ostatnich trzech miesięcy zostanie Rishi Sunak. Zapisze się on w brytyjskiej historii jako pierwszy premier hinduskiego pochodzenia - jest wnukiem migrantów z indyjskiej diaspory w Afryce Wschodniej.
Nowego premiera czeka bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe zadanie. Musi nie tylko poradzić sobie z serią trapiących Wielką Brytanię kryzysów w warunkach, gdy sondaże wskazują na najniższe poparcie dla Torysów w historii, ale także zjednoczyć rozchwianą politycznie Partię Konserwatywną.
Dorosły w pokoju
Choć Sunak (rocznik 1980) będzie najmłodszym z trójki ostatnich premierów, to jemu przyszło odegrać rolę "dorosłego w pokoju". Kogoś, kto przerywa bujającym w obłokach partyjnym kolegom i mówi: "przestańmy fantazjować i zajmijmy się w końcu szukaniem praktycznych rozwiązań".
Sunak przybrał taką pozę, gdy dwa miesiące temu stanął do walki z Truss o stanowisko lidera Partii Konserwatywnej. Gdy Truss obiecywała finansowane z długu radykalne cięcia podatków i zapewniała, że wygenerują one wzrost, który pozwoli rozwiązać wszystkie gospodarcze problemy Wielkiej Brytanii, Sunak przestrzegał, że to nie ma prawa zadziałać. Przewidywał, że w sytuacji, gdy inflacja i tak już jest wysoka, w odpowiedzi na takie proinflacyjne działanie Bank Anglii będzie musiał podnieść stopy procentowe do poziomu, przy którym wiele gospodarstw domowych będzie miało problem z regularnym spłacaniem kredytu hipotecznego.
Rzeczywistość potwierdziła ostrzeżenia Sunaka. Polityk może powiedzieć "a nie mówiłem". To jednak nie wystarczy, jako premier będzie musiał przedstawić rozwiązania konkretnych problemów. A tych Wielka Brytania ma całe mnóstwo. Rosnąca od początku roku inflacja spowodowała kryzys kosztów życia, szczególnie silnie odczuwany przez uboższe rodziny. Za wynoszącą 10 proc. inflacją nie nadążają płace, zwłaszcza w sektorze publicznym, który już latem pokazał, że jest gotów do strajków. Zimą spodziewany jest wzrost cen paliwa, wyższa inflacja, wyższe stopy procentowe i raty kredytów - możemy więc oczekiwać kolejnych płacowych żądań i pracowniczych protestów.
Wojna radykalnie podwyższyła koszty zakupu gazu na światowych rynkach, co szczególnie uderzyło w silnie uzależnioną od gazu brytyjską gospodarkę. W 2021 roku średni roczny koszt opłat za prąd i gaz dla przeciętnego gospodarstwa domowego wynosił niecałe 1400 funtów rocznie. W tym roku, już po interwencji rządu Truss górny limit został ustalony na 2500 funtów. Program wsparcia skończy się jednak w kwietniu przyszłego roku, wtedy roczne rachunki za energię mogą wzrosnąć nawet do 4347 funtów rocznie.
Austerity ze słabym mandatem
Sunak już raz pokazał się jako polityk sprawnie zarządzający kryzysem - gdy na początku pandemii objął urząd kanclerza skarbu, osoby nr 2 w rządzie, odpowiadającej za finanse. Sunak powiedział wtedy Brytyjczykom: wiem, że boicie się o wasze miejsca pracy, dochody, kredyt hipoteczny, ale nie martwcie się, ogarniemy to. Kierowany przez niego zespół przygotował zestaw tarcz covidowych mających chronić miejsca pracy w okresie pandemii i zapewnić bezpieczeństwo finansowe osobom, które z powodu lockdownów nie mogą wykonywać pracy.
Program zadziałał, pandemia nie skończyła się katastrofą społeczną. By sfinansować te osłonowe działania państwo musiało się jednak zadłużyć i dziś ten dług staje się coraz wyraźniejszym problemem.
Zobacz także
Uporządkowanie finansów publicznych będzie więc głównym priorytetem rządu Sunaka. Oznacza to wyższe podatki i daniny oraz cięcia wydatków państwa. Taka polityka nawet jeśli uspokoi rynki to wielkim społecznym i politycznym kosztem. Ten ostatni jest szczególnie kłopotliwy dla Sunaka. Nie ma on bowiem jasnego demokratycznego mandatu dla swojej kosztownej społecznie polityki.
Premierem zostanie nie dlatego, że tak zadecydowali Brytyjczycy przy urnach, tylko dlatego, że poparło go stu kilkudziesięciu posłów z Partii Konserwatywnej, a konkurenci wycofali się z wyścigu. Wyborcy, którzy głosowali na Konserwatystów w 2019 roku nie głosowali na austerity, politykę cięć i oszczędności. Boris Johnson obiecywał wtedy coś zupełnie innego: politykę państwa aktywnie wspierającą gospodarczo i społecznie upośledzone obszary Zjednoczonego Królestwa.
Pas na brzuchach Brytyjczyków będzie zaciskał najbogatszy dziś brytyjski polityk. Sunak lubi opowiadać o tym, jak pracował jako kelner w młodości oraz jak jego rodzice - lekarz i farmaceutka - ciężko pracowali i oszczędzali, by zapłacić za wykształcenie syna. Zapomina na ogół dodać, że ukończył Winchester School - jedną z czterech najbardziej ekskluzywnych szkół prywatnych w Wielkiej Brytanii - a potem Oxford, skąd trafił do sektora finansowanego, gdzie robił błyskotliwą, wysokopłatną karierę. Prawdziwe pieniądze przyniosło mu małżeństwo z Akshatą Murty - córką indyjskiego miliardera z sektora IT. Majątek małżeństwa wycenia się na blisko 750 milionów funtów. Gdy multimilioner, który nigdy nie wygrał wyborów mówi ludziom doświadczonym przez pandemię, drożyznę i kryzys energetyczny, że mają teraz oszczędzać, ci mają się prawo poczuć wkurzeni.
Bez twardego resetu może być ciężko
Jest na to wszystko rozwiązanie: Sunak może zarządzić wcześniejsze wybory i potwierdzić swój mandat. Dziś Partia Pracy prowadzi jednak nad Torysami przewagą 30 punktów procentowych, Konserwatyści z ponad 300 mandatami zeszliby do kilkudziesięciu. Będą więc robić wszystko, by wybory odbyły się w planowym terminie, w 2024 roku.
Pytanie, czy Sunak przetrwa do tego czasu. Zapowiada powołanie "gabinetu wszystkich talentów", jednoczącego wszystkie skrzydła partii. Trudno jednak powiedzieć, czy partia chce się tak naprawdę zjednoczyć wokół Sunaka. Zwolennicy Johnsona uważają go za zdrajcę, którego intrygi doprowadziły do upadku Borisa kilka miesięcy temu. Jeśli Sunak nie zawrze z nimi pokoju, mogą oni się zemścić przy pierwszej okazji.
Sunak będzie tak zajęty gaszeniem skutków kryzysów gospodarczych, że nie będzie miał za bardzo czasu, by efektywnie kierować partią. Ani zajmować się czymkolwiek innym. Tymczasem mamy wojnę w Ukrainie, w której Wielka Brytania odegrała istotną rolę, wspierając Kijów. Jak polityka na tym odcinku będzie wyglądała pod rządami Sunaka? Jeszcze w lecie, walcząc z Truss o przywództwo w partii, nowy premier deklarował utrzymanie linii gabinetu Johnsona. Wiele jednak wskazuje, że wobec problemów gospodarczych to po prostu nie będzie dla niego sprawa numer jeden, ani numer dwa, ani nawet nie trzy. Wiele zależy więc od tego, czy na stanowisku zostanie obecny minister obrony Ben Wallace, autor programu brytyjskiego wsparcia wojskowego dla Kijowa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sunak dziedziczy też po poprzednich rządach cały zestaw problemów spowodowanych przez Brexit - na czele z możliwym sporem z Brukselą o Protokół Irlandzki. Do Brytyjczyków zaczyna też chyba docierać, że Brexit pogłębił wszystkie problemy, jakie dziś dotykają gospodarkę Zjednoczonego Królestwa, a jego dziedzictwo znacznie utrudni mierzenie się nowymi wyzwaniami w przyszłości. Czołowa obietnica Brexitu - wyjdziemy z Unii, zrobimy radykalne cięcia podatków, zderegulujemy gospodarkę i zapewnimy sobie dekady rekordowego wzrostu - została brutalnie zmiażdżona przez rynki wraz z minibudżetem Truss.
Powiedzenie, że Brexit był błędem ciągle pozostaje jednak czymś, co nie mieści się w horyzoncie Konserwatystów. Zwłaszcza Sunaka, który prowadził kampanię za wyjściem z Unii, a jeszcze niedawno obiecywał zniesienie regulacji nałożonych na londyńskie City pod wpływem nacisku Brukseli.
Biorąc to wszystko pod uwagę Sunak - choć w przeciwieństwie do Johnsona i Truss jest odpowiedzialnym politykiem - może sobie nie poradzić z kaskadą wyzwań. Być może nikt inny z dzisiejszej Partii Konserwatywnej nie jest w stanie. Po trzech latach od wielkiego zwycięstwa w 2019 roku rządzona przez nią Wielką Brytania dotarła chyba do miejsca, skąd nie da się ruszyć dalej bez twardego, wyborczego i politycznego resetu.
Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek