Partia Bielana boi się o miejsca na listach. Żalek żegna się z "jedynką", na Podlasie wkracza Sasin
Po aferze w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju politycy Partii Republikańskiej obawiają się o miejsca na listach wyborczych – wynika z informacji Wirtualnej Polski. Nasze źródła w PiS ujawniają, że ugrupowanie Adama Bielana miało obiecaną "jedynkę" z białostockiej listy dla Jacka Żalka. Po wymuszonej rezygnacji z funkcji wiceministra funduszy i rozwoju polityk może pożegnać się z tym miejscem. PiS ma nowy plan na "lokomotywę wyborczą" w Białymstoku.
16.03.2023 | aktual.: 16.03.2023 13:30
- Bardzo dziękuję panu prezesowi Adamowi Bielanowi za to, że cała grupa Partii Republikańskiej jest naszym bardzo lojalnym koalicjantem - powiedział we wtorek premier na konferencji prasowej, odpowiadając na pytanie o aferę w NCBiR.
Publiczne podziękowania Mateusza Morawieckiego nie uspokajają polityków tej partii. Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że politycy partii Republikańskiej boją się o miejsca na listach wyborczych po aferze w NCBiR, a władze PiS wiedzą, że ludzie Bielana mają słabszą pozycję negocjacyjną.
Jeden z posłów PiS w nieoficjalnej rozmowie z WP podkreśla, że choć koalicjant daje im większość w Sejmie, to "ciągle są z nimi jakieś kłopoty". – Jak nie afera z Mejzą, to były minister Cieślak na poczcie w Pacanowie, a teraz NCBiR. Na pewno im to nie pomoże – dodaje nasz rozmówca. Przypomina jednak, że w teorii wspólny start gwarantuje umowa koalicyjna podpisana w 2021 r.
Jej szczegółowe zapisy są utrzymywane w tajemnicy, ale zazwyczaj koalicjanci są zapewniani, że mogą liczyć na miejsca nie gorsze niż w poprzednich wyborach. Nasze źródła w PiS i Partii Republikańskiej dodają, że w ramach wewnętrznych rozmów, Partia Republikańska była kuszona "jedynką" z Białegostoku dla Jacka Żalka, biorącym miejscem dla Łukasza Mejzy czy gwarancją ponownego startu do europarlamentu dla Adama Bielana. Obecnie te ustalenia stają pod znakiem zapytania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Żalek żegna się z "jedynką" na liście, Sasin jeździ na Podlasie
W przypadku Jacka Żalka sprawa wydaje się przesądzona – na miejsce otwierające listę w Białymstoku nie ma co liczyć. Nasze źródła podkreślają, że politycy PiS uświadomili mu to, kiedy był namawiany do złożenia rezygnacji.
– Usłyszał, że jak odejdzie z resortu to dostanie jakieś miejsce, ale na pewno będzie bardziej schowany – twierdzi nasz rozmówca z partii rządzącej. W poprzednich wyborach Żalek zdobył mandat z piątego miejsca. Politycy partii Republikańskiej zastanawiają się, czy w takim razie dostaną "jedynkę" w jakimkolwiek innym okręgu.
Prawo i Sprawiedliwość ma inny plan na Podlasie. Nasi rozmówcy ujawniają, że do "wyborczej lokomotywy" w Białymstoku przymierzany jest Jacek Sasin. Takie plany potwierdziło nam pięciu rozmówców z obozu władzy. Wicepremier w lipcu ubiegłego roku został partyjnym opiekunem regionu, a w ostatnim czasie regularnie odwiedza województwo. Jeżeli taki scenariusz się spełni, czołowego miejsca na liście PiS w Białymstoku zostanie pozbawiony wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski.
Zapytaliśmy Adama Bielana, czy prawdą jest, że władze PiS zapowiedziały, że podział miejsc w ramach umowy koalicyjnej z Partią Republikańską nie obowiązuje. W odpowiedzi prezes Partii Republikańskiej napisał, że "umowa koalicyjna jest realizowana, a plotki o podziale miejsc są nieprawdziwe".
Afery z udziałem polityków Partii Republikańskiej
Przypomnijmy, afera w NCBiR wybuchła w związku z planami kontrowersyjnego rozdysponowania części z 811 milionów złotych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju.
55 milionów zł otrzymać miała firma założona w trakcie trwania konkursu, a 123 miliony zł - białostocka firma w opłakanej kondycji finansowej. Według posłów Koalicji Obywatelskiej Dariusza Jońskiego i Michała Szczerby, obie są powiązane z nominatami Partii Republikańskiej.
Zobacz także
Kontrowersyjna działalność Łukasza Mejzy została opisana przez Szymona Jadczaka i Mateusza Ratajczaka. Dziennikarze Wirtualnej Polski ujawnili, że jego firma obiecywała leczyć umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na Alzheimera, Parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości. Były wiceminister sportu osobiście jeździł i przekonywał rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy – o cenie wyjściowej 80 tys. dolarów - je wyleczy. Mimo braku medycznych dowodów.
Z kolei Michał Cieślak odszedł z rządu po jego głośnej wizycie na poczcie w Pacanowie. Kielecki oddział "Gazety Wyborczej" poinformował w czerwcu 2022 r., że naczelniczkę tamtejszej poczty czekają dotkliwe konsekwencje za to, że pożaliła się ministrowi w KPRM ds. samorządu na drożyznę. Kobieta została wezwana "na dywanik" i poinformowana, że zostanie zwolniona.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski