Dramatyczne skutki afery. Ludzie tracą pracę

NCBiR próbuje oszacować, jak poważne są konsekwencje wstrzymania wypłat dla przedsiębiorców, którym w grudniu przyznano dofinansowanie w ramach programu "Szybka Ścieżka Innowacje Cyfrowe" – dowiaduje się Wirtualna Polska. Z naszych informacji wynika, że niektórzy przedsiębiorcy już muszą zwalniać ludzi zaangażowanych w projekty. Na razie to uczciwi przedsiębiorcy ponoszą największe konsekwencje afery w NCBiR.

Mateusz Morawiecki i Adam Bielan przekonują, że wszystkie procedury w NCBiR zadziałały prawidłowo
Mateusz Morawiecki i Adam Bielan przekonują, że wszystkie procedury w NCBiR zadziałały prawidłowo
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak
Patryk Michalski

15.03.2023 | aktual.: 15.03.2023 21:35

811 milionów złotych z konkursu "Szybka ścieżka" to środki, dzięki którym przedsiębiorcy mieli realizować swoje innowacyjne projekty. Kontrowersje wobec dwóch firm, które wnioskowały o 55 mln zł i 123 mln zł, zablokowały jednak wszystkie wypłaty. Według posłów Koalicji Obywatelskiej Dariusza Jońskiego i Michała Szczerby, ludzie z obu tych spółek mają powiązania z koalicjantem PiS, Partią Republikańską. Tracą jednak wszyscy przedsiębiorcy, również ci, wobec których nikt nie zgłaszał żadnych wątpliwości.

W Wirtualnej Polsce informowaliśmy o tym problemie jako pierwsi na początku ubiegłego tygodnia. Od tego czasu NCBiR nie przedstawiło żadnego pomysłu na to, jak uczciwych przedsiębiorców uchronić przed konsekwencjami afery. Firmy w mailu były informowane, że "instytucja zarządzająca ma świadomość wyzwań związanych z realizacją projektów", ale propozycji wyjścia z tej sytuacji brak.

Z naszych informacji wynika, że NCBiR próbuje obecnie szacować, jak poważne będą konsekwencje wstrzymania wypłat. Dotarliśmy do pisma rozesłanego na początku tygodnia do beneficjentów programu. Czytamy w nim, że "instytucja kontrolująca deklaruje chęć jak najszybszego zakończenia procesu i uwzględnienia Państwa sytuacji". Konkretnego terminu i deklaracji wciąż jednak brakuje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

NCBiR analizuje sytuację, przedsiębiorcy zwalniają

Dla firm, które czekają na pieniądze, kluczowa jest dalsza część pisma. "W celu analizy aktualnej sytuacji, bardzo prosimy o przekazanie informacji na temat stanu prac w Państwa projekcie. Będziemy wdzięczni za krótką odpowiedź wskazującą, czy:

a) rozpoczęli Państwo realizację projektu i realizują go w pierwotnym zakresie,

b) rozpoczęli Państwo realizację projektu, ale ograniczyli Państwo lub zawiesili działania w projekcie,

c) nie rozpoczęli Państwo realizacji projektu i czekają na zawarcie umowy o dofinansowanie,

d) rozważają scenariusz odstąpienia od realizacji projektu w sytuacji niepodpisania umowy.

- Dla mnie ta wiadomość oznacza jedno, NCBiR próbuje ustalić, jak wielka jest skala kłopotów. W jak wielkiej czarnej dziurze wszyscy jesteśmy. Pytają m.in., ile firm nie będzie już w stanie zrealizować projektu. Zamiast szybko działać i minimalizować straty, oni wciąż analizują – mówi nam jedna z osób, której firma powinna dostać finansowanie.

"Brakuje pieniędzy na wynagrodzenia"

Jakub Bursa z firmy Civitta, która od lat pomaga przedsiębiorcom w pozyskiwaniu finansowania na projekty badawcze m.in. z NCBiR w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że konsekwencje tej afery mają ludzki wymiar. - W tle są specjaliści, którzy zostali zatrudnieni do projektów badawczych. Firmy, którym w grudniu przyznano dofinansowanie z programu "Szybka ścieżka Innowacje Cyfrowe", wciąż nie wiedzą, kiedy i czy w ogóle dostaną pieniądze na swoje projekty.

- Niektórzy przedsiębiorcy pracowali wiele miesięcy, żeby uruchomić projekt badawczy i znaleźć do niego zespół specjalistów. Ludzie rezygnowali z dotychczasowej pracy, żeby zaangażować się w badania, a teraz brakuje pieniędzy na ich wynagrodzenia. Wiem, że niektóre firmy już musiały zredukować swoje zespoły badawcze. To generuje dużo problemów, bo ci ludzie teraz muszą szukać nowej pracy - podkreśla Jakub Bursa.

"Najgorsza jest niepewność"

Ekspert zwraca uwagę, że dla firm, które czekają na finansowanie, najważniejsza jest konkretna deklaracja w sprawie tego, kiedy będą mogli liczyć na wypłaty. Zwraca uwagę, że określenie tej perspektywy pozwoli im zdecydować, czy mogą się zapożyczyć, żeby projekty zostały zrealizowane. - Część firm zapożycza się na setki tysięcy złotych, żeby utrzymać pracowników i realizować projekt, ale to wiąże się z ryzykiem. Nie ma gwarancji, że te pieniądze zostaną im szybko zwrócone.

- Sytuacja z tygodnia na tydzień jest coraz gorsza, bo projekty muszą być zamknięte do końca roku, więc niektórzy po prostu nie zdążą. Cała ta sytuacja powoduje, że przedsiębiorcy tracą zaufanie do NCBiR i zastanawiają się, czy w przyszłości warto w takich konkursach uczestniczyć, skoro przyznanie środków nie daje żadnej gwarancji realizowania projektu - dodaje Bursa. Przedstawiciele firm, z którymi rozmawiamy podkreślają, że najgorsza jest dla nich niepewność.

Przypomnijmy, w związku z aferą w NCBiR Jacek Żalek podał się do dymisji z funkcji wiceministra funduszy i polityki regionalnej. Wiceprezes Partii Republikańskiej formalnie nadzorował tę instytucję, ale w oświadczeniu twierdzi, że zrezygnował "dla dobra toczącego się postępowania w związku z pojawiającymi się w przestrzeni medialnej nieprawdziwymi informacjami godzącymi w dobre imię oraz wizerunek Zjednoczonej Prawicy".

Pierwsza z kontrowersyjnych dotacji na 55 mln zł miała trafić do firmy o kapitale 5 tys. zł założonej 10 dni przed ostatecznym terminem składania wniosków, przez niespełna 30-latka. Wniosek ten otrzymał najniższą możliwą ocenę dopuszczającą do finansowania. Druga budząca podejrzenia posłów opozycji dotacja - w wysokości 123 mln zł - została przyznana na projekt dotyczący "cyberbezpieczeństwa podmorskiego" białostockiej spółce, która w ostatnich dwóch latach wykazywała straty.

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
ncbiraferajacek żalek
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (790)