Jesienna nostalgia PiS. Tak cofa się władza
Nie ma w PiS atmosfery schyłku, ale jest przeświadczenie: "możemy coraz mniej". Obóz władzy zmuszony jest wycofywać się z wielu kluczowych kwestii, o które jeszcze do niedawna żarliwie walczył. W szeregi partii wkradła się nostalgia.
24.09.2021 11:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Izba Dyscyplinarna, Krajowy Plan Odbudowy, rozwiązania podatkowe z Polskiego Ładu, "lex TVN", uchwały anty-LGBT w samorządach, brak decyzji w sprawie wniosku premiera do TK o uznanie wyższości Konstytucji nad prawem UE.
We wszystkich tych sprawach rząd zmuszony jest albo zrobić krok w tył, albo dokonać niechcianych korekt, albo całkowicie się wycofać. - Funkcjonujemy w takich warunkach, jakie są. Na tym polega polityka - umiejętnym szukaniu optymalnych rozwiązań i szukaniu kompromisów. Nie zawsze takich, które nam odpowiadają - mówi jeden z czołowych polityków PiS, bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.
Jak dodaje nasz rozmówca: - Najpierw wyznacza się cel maksymalny, żeby później mieć z czego "schodzić". Gdybyśmy nie podchodzili do pewnych kwestii ambitnie, niczego byśmy nie mogli zrobić. Zwłaszcza mając przeciwko sobie unijne instytucje, dopingowane przez opozycję.
Tęsknota za walcem
Atmosfera w PiS jest taka: nie jest źle, mogłoby być lepiej. Zderzamy się ze ścianą, ale i tak udaje się sporo. Izba Dyscyplinarna, uchwały anty-LGBT? Trzeba się cofnąć, bo z "taranem unijnym" (określenie jednego z polityków PiS) nie zawsze da się wygrać.
- Możemy coraz mniej, bo opór materii jest ogromny - nie ukrywa nasz rozmówca z partii rządzącej. - Czy świadczy to o naszej słabości? Nie, raczej o trudnych warunkach, w których przyszło nam dziś funkcjonować - dodaje.
Polityk PiS, z którym rozmawiamy, i tak jest optymistą. Podkreśla - i nie sposób się z tym nie zgodzić - że mimo wielu kryzysów, z jakimi musi mierzyć się dziś rząd, słupki sondażowe dla Prawa i Sprawiedliwości nadal są bardzo wysokie. - Mamy atut niezmienny: nieudolną opozycję - kwituje współpracownik prezesa PiS.
Ale wygląda to na dobrą minę do złej gry. Mimo że szeregowi posłowie PiS raczej w marazm nie wpadają - wizja przyspieszonych wyborów jest dziś odległa, co cieszy wielu parlamentarzystów niepewnych swoich miejsc na listach - tak w centrali PiS nie ma hurraoptymistycznych nastrojów.
- Jesienna nostalgia? - pytamy jednego z bywalców biura przy Nowogrodzkiej. - U nas generalnie jest dość szaro w siedzibie, więc do jesiennej aury jesteśmy dostosowani - uśmiecha się nasz rozmówca.
Jesień to dla partii rządzącej zwykle okres "burzy i naporu". PiS w wielu obszarach szło dotąd jak taran (pacyfikowanie sądów, zaostrzenie prawa aborcyjnego), wbrew wszystkiemu. Niczym walec. Wielu polityków PiS za tym tęskni.
Ale dziś nie ma tej atmosfery - rządzącym brakuje motywacji, błysku, pewności siebie. - Raczej trzeba skupić się na sprzątaniu, uporządkowywaniu wielu spraw, które nie zostały dokończone, wprowadzaniu Polskiego Ładu, który jest dziś priorytetem, niż iść na ostro. Nie ma momentu na kolejne igrzyska - przyznaje nasz rozmówca z obozu władzy.
Warunki gry dyktuje Bruksela
PiS ma świadomość, że dziś warunki gry ustala Unia Europejska. Krajowy Plan Odbudowy jest wstrzymany, bo Bruksela nie godzi się na kolejne instytucjonalne zmiany wprowadzane przez PiS w wymiarze sprawiedliwości.
- Bez wątpienia ostatnie decyzje, które musiało podjąć PiS, są sporą rysą na wizerunku. Mówiąc wprost, partia Jarosława Kaczyńskiego musiała albo wycofać się ze swoich ważnych reform, albo uginać się pod presją instytucji europejskich - mówi w rozmowie z WP dr Bartłomiej Machnik z Collegium Humanum.
I tak Komisja Europejska przy wsparciu TSUE wymusza na partii rządzącej likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, co Jarosław Kaczyński już zadeklarował się wykonać. Oficjalnie: z powodu "niewystarczająco efektywnego działania Izby". Faktycznie: z powodu lęku przed utratą miliardów z unijnej kasy. - Chcielibyśmy zamknąć ten temat w tym roku, prace trwają - przyznaje rzecznik rządu Piotr Mueller. Marek Ast, polityk PiS: - Sprawę rozwiążemy ustawowo.
Unia zagroziła także obcięciem pieniędzy dla sejmików zarządzanych przez PiS, w których radni partii rządzącej przyjmowali tzw. uchwały anty-LGBT. Chodzi o miliony euro.
Lokalni samorządowcy długo się bronili, przekonując, że "w kwestiach fundamentalnych, obrony rodziny i zatrzymaniu propagandy ideologii LGBT, cofać się nie można nawet o milimetr". Co dziś robią owe sejmiki? Wycofują uchwały w obecnym kształcie. Samorządowcy PiS wykonują polecenia wiceministra ds. unijnych funduszy, odpowiedzialnego za koordynację kwestii związanych z Krajowym Planem Odbudowy, Waldemara Budy. To on nakazał pisowskim sejmikom "modyfikację" obecnych uchwał.
Wniosek? Dla PiS największym - i właściwie jedynym - motywem, by wycofać się z najbardziej niekiedy wyczekiwanych (także przez elektorat) rozwiązań, jest groźba utraty unijnych pieniędzy.
Również ta kwestia nie była bez znaczenia w przypadku forsowania, a później wycofywania się rakiem z uderzającego w wolność mediów prawa "lex TVN" (a wcześniej podatku od mediów). 22 września KRRiT wreszcie udzieliła koncesji TVN24 na nadawanie, a PiS zmuszone było zrobić krok w tył. Co prawda eksperci, dziennikarze i politycy opozycji przekonują, że Kaczyński nie powiedział w tej sprawie ostatniego słowa, ale nie zmienia to faktu, że cała ta sytuacja - zakończona porażką PiS - jest dla władzy wizerunkowo druzgocąca. Dość powiedzieć, że sam Marek Suski - wnioskodawca "lex TVN", frontman wojny z tą stacją - nie miał odwagi porozmawiać na temat decyzji KRRiT z dziennikarzami Wirtualnej Polski.
- Jest groźba uderzenia w nas finansowo również ze względu na TVN. Czekamy, aż stacja sama uporządkuje swoją strukturę właścicielską, pilnujemy jej ruchów, ale decyzja KRRiT na razie na pewno zamyka sprawę - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską rozmówca z PiS.
Władza ma problemy na kolejnych frontach, przeważnie związanych - a jakże - z Brukselą. Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej w tym tygodniu kolejny raz odłożył rozprawę nad wnioskiem premiera Mateusza Morawieckiego, dotyczącego wyższości Konstytucji nad prawem unijnym.
Każde rozwiązanie dla PiS - i nie ukrywają tego trzeźwo myślący rozmówcy z partii rządzącej - będzie w tym przypadku złe: szef rządu nie może wycofać z TK swojego wniosku - de facto skierowanego przeciwko orzeczeniom TSUE - bo wtedy zostanie posądzony o uległość wobec unijnych instytucji. Jeśli prezes Julia Przyłębska zaś orzekłaby po myśli premiera, zagrożone będą kolejne wypłaty funduszy unijnych. Jeśli TK stwierdziłby natomiast wyższość prawa unijnego nad polskim (co dla PiS jest nie do pomyślenia), to dla Morawieckiego byłaby to kompromitacja.
Słowem: nie ma dziś dobrego wyjścia z sytuacji, którą PiS - ze szkodą dla siebie - same wywołało.
- PiS nie jest już w ofensywie, jak za pierwszych rządów. Nie ma stabilnej większości w Sejmie. Nie ma większości w Senacie. Jest bardzo wiele czynników, które spowodowały, że PiS wytraciło dawną dynamikę. Ale jednocześnie dzięki kryzysowi migracyjnemu PiS zyskało kilka punktów w sondażach. Tyle że to się wyczerpie. Nie zmienia to faktu, że PiS stanęło na rozdrożu, jeśli chodzi o politykę w Unii Europejskiej. Kwestia "polexitu" narzucona przez Donalda Tuska jest bardzo poważnym problemem wizerunkowym tej władzy - przekonuje w rozmowie z WP prof. Antoni Dudek, politolog z UKSW.
Dryf
Mówi polityk partii rządzącej, często sceptyczny wobec kolejnych posunięć centrali (ale - jak zawsze podkreśla - "patriota PiS)": - Jest pewien dryf, nie idziemy do przodu, ale też relatywnie niewiele tracimy. Widzi pan: szarpnąć cuglami nie wolno, bo Unia zaraz zawyje. Ale w defensywie też być nie można, bo opozycja wyczuje słabość i będzie chciała nas zadeptać. Wiele naszych ruchów jest niepotrzebnych, mimo że jakoś tam słusznych. Mamy czas "małej stabilizacji". Tyle że wymuszonej. Prezes Kaczyński z tego stanu rzeczy na pewno nie jest zadowolony. Zaręczam.