ŚwiatEksperci: wynik starcia PO-PiS w wyborach do PE niepewny

Eksperci: wynik starcia PO‑PiS w wyborach do PE niepewny

Walka sondażowa między PO i PiS będzie trwała do ostatniego dnia kampanii, ale nie będzie zasadniczych dysproporcji między ostatecznymi wynikami obu ugrupowań; trudno obecnie ogłaszać, kto może zostać zwycięzcą w wyborach do PE - oceniają eksperci.

12.04.2014 | aktual.: 12.04.2014 09:23

Według ostatniego sondażu CBOS, gdyby wybory parlamentarne odbywały się w kwietniu, na Platformę zagłosowałoby 28 proc. badanych, a na PiS - 21 proc. Do parlamentu weszłoby SLD - 7 proc., PSL oraz Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego (oba z 5-proc. poparciem). W porównaniu z marcem poparcie dla PO wzrosło o 2 pkt proc., dla PiS - spadło o 3 pkt proc.

Natomiast z sondażu TNS Polska z marca wynikało, że w wyborach do PE PiS uzyskałoby 27 proc. głosów, PO - 25 proc., SLD - 9 proc. Uwzględniono głosy badanych, którzy wyrazili zainteresowanie udziałem w eurowyborach. Po 5 proc. uzyskałyby PSL oraz Europa Plus Twój Ruch. Nową Prawicę wskazało 3 proc. respondentów; tyle samo zadeklarowało, że odda swój głos na Polskę Razem Jarosława Gowina. Solidarna Polska miała 2 proc. wskazań; Ruch Narodowy - 1 proc.

Politolog z Uniwersytetu Warszawskiego dr Rafał Chwedoruk ocenił, że sytuacja na Ukrainie zasadniczo zmieniła układ sił politycznych w Polsce. - Jeszcze kilka miesięcy temu bez cienia wątpliwości można było stwierdzić, że PiS wygra eurowybory, pytanie było tylko o skalę przewagi nad PO. W tej chwili wynik wyborów jest niepewny, możemy się zastanawiać, kto je wygra i jak długo uda się Platformie mobilizować wyborców, którzy odeszli od tej partii, kwestiami polityki międzynarodowej - zaznaczył.

- Platformie udało się uzyskać, dzięki Ukrainie, kontakt z wyborcami, którzy byli luźniej z nią związani i głosowali na partię Donalda Tuska raczej sytuacyjnie. Do ostatnich chwil kampanii będziemy oglądali walkę sondażową - w niektórych sondażach Platforma będzie miała przewagę, a w niektórych PiS - powiedział politolog.

Jak dodał, różnica w wyborach między PO a PiS nie powinna wynieść więcej niż 5 proc. - Nie będzie zasadniczych dysproporcji między PO i PiS, nierealny jest scenariusz, w którym PiS miałoby szansę na przewagę większą niż symboliczne 5 procent, nie ma perspektyw położenia przeciwnika politycznego na łopatki - podkreślił Chwedoruk.

Również socjolog dr Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego powiedział, że byłby bardzo ostrożny z ogłaszaniem zwycięstwa Platformy albo PiS w eurowyborach. - Jedno jest pewne: pierwsza dwójka - czyli PO i PiS - utrzyma swoją pozycję liderów, ale ostateczne rozstrzygnięcie jest niepewne, kto z tej dwójki będzie pierwszy w wyborach, rozstrzygnie się dopiero na samym końcu kampanii - ocenił.

Jak zauważył Flis, Platforma jest partią rządzącą, która wygrywała ostatnie wybory, dlatego część wyborców - która wstydzi się przyznać ankieterowi, na kogo głosuje, albo wstydzi się powiedzieć, że nie pójdzie głosować - podaje odpowiedź, która jest najbardziej korzystna dla partii zwycięskiej - czyli dla PO.

- Najłatwiej powiedzieć, że głosuje się na PO - czyli na zwycięzcę ostatnich wyborów. PO jest postrzegana jako partia establishmentu, którą popierają dziennikarze, osoby wykształcone, takie są stereotypy i dlatego często Platforma ma lepszy wynik w sondażach niż później w wyborach. Efekt ankieterski działa ewidentnie na korzyść PO - podkreślił ekspert.

Z kolei - jak zauważył - część elektoratu PiS to ewidentnie elektorat antysystemowy, który głosuje przeciwko "im", przeciwko władzy, a sondaż wyborczy jest postrzegany przez takich wyborców jako element władzy, sondaż, który "robi władza". - Dlatego takie osoby często odmawiają odpowiedzi ankieterowi albo nie przyznają się do swoich preferencji partyjnych - zaznaczył Flis.

Chwedoruk przypomniał, że z reguły PiS było niedoszacowane w sondażach, a Platforma - przeszacowana. - Wynika to ze struktury elektoratu obu partii, wyborcy PiS w dużej części mieszkają poza dużymi ośrodkami miejskimi, a ponadto często są nieufni wobec instytucji publicznych. Platforma z kolei jest silna poparciem wielkich miast, dlatego ma sondażowo łatwiej - zauważył.

Zdaniem Flisa, wynik wyborów jest niepewny także dlatego, że spośród osób, które deklarują, że zagłosują w wyborach do PE, ponad połowa respondentów nie weźmie udziału w tych wyborach. Jak przypomniał, frekwencja w wyborach do PE w 2009 r. wyniosła jedynie 24,5 proc. Według CBOS, gdyby wybory parlamentarne odbyły się w kwietniu, wzięłoby w nich udział, wedle własnych deklaracji, 52 proc. respondentów.

Flis uważa, że duży wpływ na wynik starcia PO-PiS będą miały też wyniki mniejszych partii - m.in. Polski Razem Jarosław Gowina, Kongresu Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego czy Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry. - Wiele zależy od tego, ile te partie uszczkną wielkim konkurentom, czy Ziobro ukradnie PiS 2 proc., czy więcej, a z drugiej strony, ile PO straci na rzecz Korwin-Mikkego, Gowina czy Europy Plus - Twój Ruch - mówił politolog.

Według Chwedoruka, to Kongres Nowej Prawicy może być największą niespodzianką wyborów do PE. - Skrajne poglądy Korwin-Mikkego, radykalnie liberalne, wolnorynkowe, mogą okazać się atrakcyjne dla młodych ludzi rozczarowanych Platformą - ocenił.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)