Tutaj ukrywa się Blacha. "Wszyscy się boją, to człowiek nieobliczalny"
Na pograniczu woj. lubelskiego i podkarpackiego trwa obława na Bartłomieja Blachę, uciekiniera ze szpitala psychiatrycznego podejrzanego o zabójstwo. Policjanci zatrzymują samochody i zaglądają do bagażników. - Wszyscy się boją, bo wiadomo, człowiek nieobliczalny - mówi WP mąż właścicielki niezamieszkałego domu w Derylakach. To właśnie tutaj przez chwilę schronił się przestępca.
Przed wjazdem na most na Tanwi w Harasiukach (pow. niżański) policjant zatrzymuje każdy nadjeżdżający samochód. Zagląda na tylne siedzenie, niektórych kierowców prosi o otwarcie bagażnika. Harasiuki są położone około godziny drogi od Szpitala Psychiatrycznego w Radecznicy. Właśnie w tych okolicach ostatnio miał być widziany 34-letni Bartłomiej Blacha, podejrzany o zabójstwo groźny przestępca, który ukrywa się od 7 października. Uciekł z zamkniętego oddziału, wyskakując przez okno szpitalnej toalety.
Z Harasiuków do Zagumnia jest około 25 kilometrów. To mała wioska pod Biłgorajem, gdzie w lipcu doszło do rodzinnej zbrodni. Zdaniem prokuratury Bartłomiej Blacha zabił swojego 45-letniego brata oraz ciężko ranił 65-letniego ojca, który zmarł po dwóch miesiącach w szpitalu. Domu przez całą dobę pilnują policjanci i funkcjonariusze Służby Więziennej, więc prawdopodobnie dlatego przestępca szuka schronienia w innych miejscach.
Wciąż kręci się jednak na pograniczu powiatu biłgorajskiego i niżańskiego. Położenie geograficzne mu sprzyja. W okolicy jest aż 30 tys. hektarów lasów, które są obecnie dosłownie przeczesywane przez policjantów. Przejeżdżając przez okolicę na każdym kroku widać radiowozy i funkcjonariuszy.
- Cały czas mężczyzny poszukuje około 300 policjantów z użyciem dronów, psów służbowych i śmigłowca. W działaniach uczestniczy też Służba Więzienna, a od niedawna wspierają nas też funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy dysponują samochodami z termowizją - mówi WP aspirant Joanna Klimek, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Biłgoraju.
Ślady włamania w domu
Bartłomiej Blacha prawdopodobnie przenocował w niezamieszkałym domu w miejscowości Derylaki koło Harasiuków. Właściciele niemal go nakryli. Kiedy się tam pojawili, to piec w środku był jeszcze ciepły.
- Przyjechaliśmy w sobotę rano, bo dokarmiamy zamieszkujące tu koty. Wyłamane drzwi były, ale w środku już nikogo nie było. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że to może ten poszukiwany. Wezwaliśmy policję, przyjechali i oni powiedzieli, że to mógł być właśnie on - mówi Wirtualnej Polsce mąż właścicielki domu.
Funkcjonariusze przyjechali na miejsce z psem. - Złapał trop, poszedł w stronę do końca wioski. Ale później chyba zgubił - dodaje mężczyzna (chce zachować anonimowość ze względów bezpieczeństwa)
W mieszkaniu widać było ślady czyjejś obecności. Mąż właścicielki mówi, że z szafki zniknęła kocia karma, którą są karmione zwierzęta. - Prawdopodobnie ją wziął. No jak jest zdesperowany i głodny, to wszystko bierze - mówi mężczyzna.
Mężczyzna przyznaje, że w okolicy czuć psychozę strachu. - Wszyscy się boją, bo wiadomo, człowiek nieobliczalny. A jak ktoś go zaskoczy, to może się bronić i być zagrożeniem dla ludzi. Lepiej, żeby go szybko złapali - mów mężczyzna.
Dodaje, że jego zdaniem zbiega trzeba szukać właśnie w takich miejscach, jak stary dom jego żony. - My tu rzadko przyjeżdżamy, ale takich domów jest więcej. To jest wioska przy lesie, więc jest podejrzenie, że przyszedł od strony lasu. Był też widziany w sąsiedniej miejscowości, w Sierakowie, po drugiej stronie Tanwi - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inni mieszkańcy Derylaków przyznają, że to nie jedyny trop, o którym głośno w ostatnim czasie.
- Dwa dni wcześniej widzieli go w Hucie Krzeszowskiej. Kolega syna opowiadał, że wieczór był, gdzieś około 21 godziny. Szedł jakiś taki nieznajomy, w kapturze na głowie. Popatrzył na niego i mówi: to on. Wtedy tamten zaczął uciekać. Gonili go, ale nie wiadomo gdzie się podział, bo to już ciemno było - mówi WP pan Antoni.
Innym miejscem, gdzie miał być widziany mężczyzna, jest także wieś Łazory. Tutaj również w poniedziałek roiło się od funkcjonariuszy.
Policjanci dla dobra śledztwa nie odnoszą się publicznie do sygnałów zgłaszanych przez czujnych mieszkańców. Zapewniają jednak, że każda wiadomość jest weryfikowana. - Sprawdzamy każdy sygnał, jaki otrzymujemy od mieszkańców - zapewnia asp. Joanna Klimek.
Na razie Bartłomiej Blacha jest o krok szybszy niż szukająca go grupa pościgowa.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: