Zemsta Putina wchodzi w życie. "Konsekwencje będą przerażające"

Rosjanie nie radzą sobie na froncie, dlatego uciekają się do zniszczenia ukraińskiej gospodarki - mówią eksperci o najnowszych doniesieniach dot. wycofania się Kremla z "umowy zbożowej". Zdaniem rozmówców Wirtualnej Polski, to również zemsta za sobotnie ataki na Sewastopol i kolejna próba oskarżenia Zachodu o zaostrzenie konfliktu.

Vladimir Putin
Vladimir Putin
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/EPA/SERGEY GUNEEV /SPUTNIK / KREMLIN POOL
Mateusz Dolak

30.10.2022 07:02

Przypomnijmy. Najpierw w sobotę rano doszło do wybuchów w porcie w Sewastopolu. Uszkodzone miały zostać cztery rosyjskie okręty. Wśród nich fregata rakietowa Admirał Makarow -  nowy okręt flagowym Floty Czarnomorskiej, który ledwo co zastąpił słynny krążownik Moskwa.

Rosjanie błyskawicznie o atak oskarżyli Kijów. To jednak nie wszystko. Stwierdzili także, że Ukraińcom w przygotowaniach do ataku pomagało kierownictwo "brytyjskich specjalistów z Oczakowa w obwodzie mikołajowskim". Brytyjska marynarka wojenna została oskarżona przy okazji o wysadzenie rurociągu Nord Stream. Następnie Rosja zerwała "umowę zbożową".

"Tak Rosjanie szykują się do zaostrzenia konfliktu"

- Wszystkie pokojowe zapowiedzi Putina okazują się po prostu blagą, łgarstwem. W rzeczywistości Rosjanie szykują się do zaostrzenia konfliktu i "uduszenia" Ukrainy. Będą niszczyć infrastrukturę i utrudniać współpracę gospodarczą. Doszli do wniosku, że nie wygrają tej wojny na polu walki. Teraz będą stosowali wszystkie sposoby, żeby Ukraińcom było zimno, żeby nie mogli produkować, eksportować - żeby po prostu nie mieli pieniędzy. Oni chcą, żeby Ukraina stała się państwem upadłym - mówi Wirtualnej Polsce były dyplomata Jerzy Marek Nowakowski.

Rosja nie boi się kolejnych sankcji

Zdaniem naszego rozmówcy, Rosja nie boi się nawet sankcji, które mogą być nałożone po zablokowaniu eksportu zboża. Kreml liczy, że większe straty z tego powodu poniesie gospodarka Ukrainy.

- Decyzja o zerwaniu umowy to konsekwencja ataku na Krymie. Zbiegło się to z oskarżeniem Wielkiej Brytanii o wysadzeniu Nord Stream. Wielka Brytania też ma w tej chwili sytuację kryzysową - zmienił się tam premier. Brytyjczycy są w jakimś sensie operatorem interesów amerykańskich, dlatego w tym przypadku Rosji chodzi o osłabienie determinacji krajów zachodnich, mających problemy gospodarcze. Na przykład w Polsce, gdzie zaczyna się mówić więcej o brakującym węglu niż o wojnie. Tego typu propaganda może okazać się skuteczna i trafić do niektórych odbiorców - zauważa.

Nowakowski twierdzi, że jeżeli nie dojdzie do nowego porozumienia w sprawie zboża, to świat czekają podwyżki cen chleba. - W przypadku paru krajów afrykańskich i arabskich może dojść nawet do rewolucji i rozruchów z powodu braku jedzenia - podsumowuje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Gierki Putina. Stoi pod ścianą"

Nieco inaczej na ostatnie wydarzenia patrzy płk. Andrzej Kruczyński. - Ja bym poczekał kilka dni. To są kolejne gierki Putina, który jest pod ścianą i wie, że jego dni są policzone. Sytuacja nie jest zero-jedynkowa. Żeby całkowicie zapanować nad akwenami, trzeba mieć do tego siły i środki. Wątpię, żeby doszło do zatapiania statków przewożących żywność - ocenia płk. Kruczyński.

Warto zaznaczyć, że część zboża udało się wyeksportować - mimo trwającej w Ukrainie wojny. Rzecznik ONZ mówił niedawno, że dzięki temu przed głodem uchroniono ok. 100 milionów osób.

- Koalicja Ukrainy, NATO i Unii Europejskiej na pewno będzie wpływać na decyzję Rosji, żeby jednak zmienili zdanie i odblokowali przepływ zboża - podkreśla Kruczyński, który odniósł się także do oskarżeń w sprawie porannych ataków w Sewastopolu.

- Nikogo nie powinno dziwić, że cele rosyjskie zostały zaatakowane. Oskarżenie Wielkiej Brytanii to nonsens. Brytyjczycy nie daliby się wplątać w coś, co skutkowałoby poważnymi konsekwencjami. A to, że Ukraina jest wspierana przez różne nacje, to prawda. I bardzo dobrze, że wszyscy pracują na rzecz Ukrainy, że kraje nie boją się wysyłać nowoczesnego sprzętu i przekazywać dane wywiadowcze. Po wojnie Ukraina będzie miała ogromne know-how. Jak zakończy się konflikt, to my i NATO będziemy się od nich uczyć, jak powinno się współcześnie walczyć - dodaje.

Rosjanie oskarżają Zachód

Zdaniem Michała Marka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Rosja specjalnie połączyła wszystkie wątki w ramach propagandowego uderzenia.

- Działania propagandowe Kremla dotyczące rurociągów NS wydają się być związane z dzisiejszymi wydarzeniami w Sewastopolu, gdzie prawdopodobnie doszło do ataku na okręty Floty Czarnomorskiej z użyciem aparatów bezzałogowych. Rosyjskie komunikaty dotyczące Nord Stream i Sewastopola pojawiły się w tym samym czasie. Padło na Wielką Brytanię - mówi Wirtualnej Polsce Michał Marek.

Jego zdaniem Rosjanie budują zafałszowany obraz rzeczywistości, w którym Ukraina, nie jest w stanie się bronić i atakować, a za jej sukcesami stoją państwa NATO. Z drugiej strony budują przekazy o tym, że to Zachód jest winien "całemu złu" i podsycaniu konfliktów w regionie.

- Warto pamiętać, że Kreml często wskazuje na "Anglosasów" jako "siłę zła" - pojęcie to odnosi się zarówno do USA, jak i Wielkiej Brytanii. Rosjanie swobodnie przeszli od oskarżania USA o uszkodzenie Nord Stream do Wielkiej Brytanii, zachowując pewnego rodzaju "logiczną ciągłość". Obecnie Kreml eksponuje kwestię "ukraińsko-brytyjskiego ataku terrorystycznego" - dodaje rozmówca Wirtualnej Polski.

Jak mówi, "Rosjanie łączą te przekazy z wcześniejszymi, takimi jak: Zachód nie dowierza doniesieniom Kremla o 'ukraińskiej brudnej bombie'; Amerykanie dążą do wywołania III wojny światowej (kwestia dyslokacji ładunków nuklearnych na terenie Europy -red.)".

Wszystko ma budować nacisk na państwa zachodnie i oddziaływać na potrzeby realizacji celów wewnętrznych.

- Rosjanie zerwali umowę zbożową, zrzucając winę na Zachód - jako stronę winną danej decyzji, rzekomy "ukraińsko-brytyjski atak terrorystyczny". Jeśli potwierdzą się doniesienia o uszkodzeniu rosyjskich okrętów w Sewastopolu, możemy spodziewać się, iż Rosjanie użyją kolejnych osi nacisków, aby spróbować zneutralizować ryzyko kolejnych ataków na okręty Floty Czarnomorskiej - podsumowuje Michał Marek.

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie