Tragedia w Tryńczy. Prokuratura przyjęła ostateczną wersję ws. kierowcy samochodu
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Przemyślu Marta Pętkowska poinformowała o najnowszych ustaleniach w związku z okolicznościami, w jaich doszło do tragicznego wypadku w Tryńczy. Zdaniem śledczych, za kierownicą siedział właściciel auta.
Do wypadku doszło 25 grudnia, w okolicach godziny 21. Daevo tico, którym podróżowało pięć młodych osób widziane było na stacji benzynowej około 20.30. O 20.57 po raz ostatni odnotowano aktywność telefonów komórkowych ofiar.
Samochód miał wgniecenia na dachu i masce - najprawdopodobniej zjechał z drogi, koziołkował i wpadł do rzeki Wisłok, która w tym miejscu ma ok. 3 m głębokości. Do wypadku miała przyczynić się nadmierna prędkość i zły stan techniczny pojazdu.
- W sprawie nie pojawiło się nic przełomowego, ale postanowiliśmy przyjąć wersję, że kierowcą był właściciel auta. Od początku nie sądziliśmy, by dziewczęta prowadziły, a z całą pewnością wiemy, że kolega właściciela, 27-letni Bogusław, był nietrzeźwy. Naszym zdaniem, najbardziej logiczna wersja jest taka, że to właśnie 24-letni Sławomir siedział za kierownicą. - powiedziała Pętkowska w rozmowie z Wirtualną Polską.
Wiadomo, że tragicznie zmarły 24-latek kupił auto kilka dni przed wypadkiem. Mężczyzna na co dzień przebywał w Niemczech, gdzie pracował. Do domu przyjechał z okazji świąt Bożego Narodzenia. Auto miało mu służyć do jazdy po okolicy.
Przypomnijmy, że 29 grudnia z rzeki Wisłok wyłowiony wrak samochodu, w środku znajdowało się pięć ciał. W wypadku zginęli: 18-letnia Dominika, 16-letnia Ania, 19-letnia Klaudia, 24-letni Sławek i 27-letni Bogusław. Cała piątka znała się od wielu lat.