Popadamy w paranoję. Nie jest to zwykłe niedomaganie psychiczne, bowiem dotyczy dużej części narodu i jest swego rodzaju zewnętrznym objawem, choroby ludzi sfrustrowanych. Coraz częściej słychać o rolnikach blokujących drogi, paniach pielęgniarkach okupujących urzędy, wreszcie - o przestępcach rzucających granaty w policjantów. Wszystko to, dzieje się na tle ciągłego narzekania uciśnionych mas ,albo tych "nieuciśnionych", dla których np. 17,5 miliona zielonych nie stanowi większej podniety. Zapewne i tym razem, gdy w Magdalence policjanci "padają jak muchy", rozpocznie się coś, co nazywam "wielką narodową dyskusją".