Komentarz Internauty: Rozpoznanie bojem

I znów ktoś kogoś zaskoczył. Tym razem padło na policjantów w Magdalence. Wrzawa będzie duża, używka dla mediów i niektórych polityków. Już ci zadziorniejsi wołają - obalić Janika. Jak wiele razy wcześniej, tak i teraz brakuje zdrowego rozsądku w precyzowaniu opinii, obiektywnego spojrzenia, analizę faktów spokojnego wyciagnięcia wniosków. Nie ulega wątpliwości, że policyjni komandosi popełnili błąd. Jeszcze większy popełnili ich mocodawcy, siedzący w środową noc w ciepłych gabinetach komendy i wydających decyzję przez krótkofalówki. Decyzje, w których zabrakło wyobraźni, fachowości i zdrowego rozsądku. Jakie grzechy popełnili jedni i drudzy?

Grzech pierwszy. Nawet najmniej wyszkolony policjant czy żołnierz wie, że powodzenie ma ta akcja, która zostanie wcześniej dobrze przygotowana a teren i obiekty należycie rozpoznane. W tym wypadku, jak naiwnie przyznają dowódcy policjantów nie było ani jednego ani drugiego.Można było przecież zastosować obserwację, rozpytać sąsiadów, podpatrzeć i podsłuchać to i owo przez odpowiednie urządzenia. Tymczasem, grupę antyterrorystyczna rzucono do akcji mówiąc fachowo z marszu, bez uprzedniego przygotowania. Takie działanie w nomenklaturze wojskowej określa się jako rozpoznanie bojem. W fachowych podręcznikach do tego typu działań zastrzega się jednak od razu, że takie działanie niesie za sobą wiele ofiar po własnej niestety stronie.

Grzech drugi. Jeśli system szkolenia grup antyterrorystycznych jest od lat taki sam, to nawet uczeń szkoły podstawowej troche oglądający telewizję wie, jak wchodzą tacy komandosi do budynków. Scenariusz zawsze taki sam. Gęsiego, jeden za drugim idą panowie w plamiakach z bronią gotową do strzału. Jest ich na ogół kilku. Pierwszy niesie tarczę, trzeci kawał żelastwa do wyważenia drzwi i ot cały scenariusz ataku. Jeśli wtedy na chodniku pod ścianą, jakiś pies narobiłby kupę- też by wdepnęli. Bo jest ciemno, pierwszemu tarcza zasłania widoczność a i adrenalina we krwi robi swoje. Co dopiero jak ktoś przy murze na podejściu do drzwi domu postawi dobrze zamaskowaną minę. Efekty znamy.

Grzech trzeci. Nie pamiętam już kto, ale ktoś to zrobił na pewno, mianowicie wymyślił urządzenie noktowizyjne do dobrej obserwacji w nocy. Nie byłem w Magdalence, ale założę się o sporo, że żaden z komandosów gogli noktowizyjnych na oczach nie miał. Pewnie leżały w magazynie kompanii ułożone w skrzyni a szef mający to na stanie był już w domu. To jest też element przygotowania. Oprócz urządzeń noktowizyjnych do patrzenia w nocy, mają policyjne grupy antyterrorystyczne karabiny snajperskie też wyposażone w celowniki noktowizyjne. Gdzie byli strzelcy wyborowi, którzy mogą prowadzić skuteczny ogień nawet z odległości 500 metrów a nawet większej. Grzech czwarty. Jesli już natrafili policjanci na taki opór, to po co próbowali się ostrzeliwać, nadal zdobywać to, czego zdobyć nie mogli. Wystarczyło się wycofać, otoczyć szczelnie teren i poczekać na transportery opancerzone. A jeśli już postanowili chłopaki walczyć, to i tak wiadomo było po perwszych wybuchach, że nie koniecznie trzeba brać jeńców.

Grzech piąty. Od wieków już wiadomo, że na obezwładnianie wartowników, odbijanie zakładników i ujmowanie bandytów,najlepszą porą jest wczesny ranek. Każdy specjalista wie, że wtedy człowiek w tym i bandyta, albo śpi albo jego czujność jest znacznie obniżona. Dlaczego policjanci wyznaczyli sobie na randkę z bandytami godzinę 24.00 trudno zrozumieć. O tej porze, nawet niektóre dzieci bawią się jeszcze w najlepsze a co dopiero bandziory.

Pytań można mnożyć. Życia i zdrowia policjantom nic już jednak nie wróci. Teraz potrzeba chłodnej analizy, zapoznania z faktami i wprowadzenie zmian w przepisach wewnętrznych.

Bogusław Politowski

Źródło artykułu:PAP
policjainternautakomentarz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)