To domniemany arsenał biologiczny i chemiczny tak przerażał Waszyngton i inne kraje (w tym Polskę), które weszły w skład koalicji anty-irackiej. Jak tłumaczyć się będzie prezydent lub premier przed opinią publiczną, za decyzję o udziale naszych wojsk, w wojnie z Irakiem, jeśli broni masowego rażenia w Iraku rzeczywiście nie ma? Coraz trudniej jest uwierzyć w "sensacje" Pentagonu, o domniemanych fabrykach produkujących broń biologiczną, czy przekroczeniu przez siły koalicyjne "czerwonej linii" chemicznej. "Asy propagandowe" koalicja rozdała już j przed interwencją, informując o potencjalnych składach broni masowej, np. na podstawie... prac doktorskich o operacji "Pustynna Burza".
Pogwałcenie prawa międzynarodowego to jeden z aspektów tego konfliktu. Inny, poważniejszy - to zniszczenia i ból, jaki wojna zostawi po sobie w Iraku. Ból, który rychło przerodzi się w nienawiść. Jak z tym wszystkim poradzą sobie wojska koalicji? Bo, że tam zostaną, to pewne i tak właśnie należy rozumieć ostatnie wypowiedzi Colina Powella.
Zresztą - bez nich szybko doszłoby tam do kolejnej wojny, tym razem domowej. Jednakże, w przypadku, gdy wojska koalicyjne pozostaną w Iraku, to jest oczywiste, że nie będą traktowane przez Irakijczyków, jak wyzwoliciele, lecz jako okupanci. Wówczas, może się okazać, że jedyną szansą na zaprowadzenie spokoju społecznego po wojnie jest wprowadzenie dyktatury i mniejsza z tym, czy w przebraniu republiki czy też monarchii. Dyktatury, która byłby w stanie zapanować nad tymi różnicami plemiennymi i religijnymi w Iraku. Ale czy ta wojna miała na celu obalenie jednego dyktatora i zastąpienie go innym?(ck)
