Ameryka, Ameryka?
Dużo się dzieje ostatnimi czasy w stosunkach polsko-amerykańskich. Polska, zajmując jednoznaczne stanowisko w wątpliwej nieco sprawie interwencji w Iraku, została przez USA wyróżniona. Już wtedy odezwały się głosy już to mądrych państw europejskich, już to nasze własne, że przecież my nie możemy, że przecież to megalomania, że przecież powinniśmy siedzieć tam, gdzie nasze miejsce (czytaj: w kieszeni u Niemiec i Francji). Stany Zjednoczone tymczasem - w zdumiewająco dla wszystkich konsekwentny sposób - budują dalej pozycję Polski w świecie. Cóż my na to?
Do rangi pierwszego kontestatora urósł prezydent miasta Krakowa, który w niezwykle wdzięczny sposób ocenił działanie Ameryki w konflikcie z Irakiem, przewidując miejsce dla przywódców USA na ławie oskarżonych w procesie na wzór norymberskiego, cytuję: "przykład Norymbergi napawa optymizmem".
Radosny Pan Profesor zapragnął następnie powitać przyszłych oskarżonych zbrodniarzy na lotnisku w Balicach. Czyżby wziąwszy pod uwagę, że USA nie ratyfikowały układu o międzynarodowym trybunale karnym, chciał dokonać symbolicznego aresztowania?
Szereg komentarzy pojawiających się w polskich mediach używa sobie do woli z Polski jak z obdartusa pchającego się nie na swoje miejsce - zarezerwowane przecież wiadomo dla kogo. To bardzo dowcipnie i inteligentnie wskazać oczywiste słabości, wyszydzić aspiracje, pośmiać się z wysoko podniesionej, ale gołej głowy. Z wygłaszanych opinii przebija teza, że Ameryka daleko, że lepiej zajmijmy się problemami wewnętrznymi, że cała ta postawa Rządu RP to właściwie nuworyszostwo ludzi, którzy chcą się podpiąć pod potęgę celem uzyskania fikcyjnego prestiżu i niepewnych korzyści. Doradza się nam prowadzenie polityki ustępliwej, cichej, skundlonej.
Zapominają owi luminarze skundlonej polityki, że oprócz gier doraźnych, fałszywych umizgów oraz gabinetów luster, istnieje jeszcze prawdziwa sympatia narodów - nieudawana, nie na pokaz, udowodniona historią i krwią ich przedstawicieli. Warto przypomnieć, że Amerykanie uczcili Tadeusza Kościuszkę, nadając mu stopień generała i upamiętniając jego postać pomnikiem w fortyfikowanej przez niego West Point. Po dziś dzień to właśnie pomnik Tadeusza Kościuszki jest świadkiem kolejnych wydarzeń i uroczystości, kuźni młodej elity wojskowej Stanów Zjednoczonych.
Zawsze byliśmy z Ameryką. Nie dla korzyści, nie dla manewrów, ale dlatego, że dzieliliśmy te same ideały - przede wszystkim wolności. Dziś Ameryka udowadnia, że jest prawdziwym partnerem, rzeczywistą siłą i niesie te ideały światu. Skoro więc naszemu zaangażowaniu po stronie Ameryki towarzyszą pewne korzyści - to na Boga, kroczmy drogą, którą Polska zawsze kroczyła, bez małostkowych strachów, karzących nie wychylać nosa, nie podnosić głowy i podkulać ogon.
Komentator 39