Komentarz Internauty: Błąd, czy premedytacja?
Jeżeli ktokolwiek miał jakieś złudzenia, że uda się wyjaśnić, kto naprawdę stał za korupcyjną propozycją Rywina, to po oświadczeniu, jakie wygłosił w trakcie przesłuchania przez komisję śledczą i odmowie zeznań, już ich mieć nie powinien. Skorzystał z uprawnienia, które podsunęła mu prokuratura. Wszczęła, bowiem przeciwko Rywinowi śledztwo i przedstawiła mu zarzut płatnej protekcji. Od tej chwili Rywin stał się osobą podejrzaną z „całym dobrodziejstwem inwentarza”.
27 grudnia 2002 roku cała Polska dowiedziała się, że w naszym kraju za pieniądze można kupić premiera, parlament, załatwić każdą ustawę. Usłyszeliśmy też na własne uszy, że istnieje grupa osób posiadających taką władzę, że mogą doprowadzić do uchwalenia przez Sejm, a następnie przeprowadzenia przez Senat, łącznie z podpisem Prezydenta RP ustawy o dowolnym kształcie, jeżeli otrzyma odpowiednią zapłatę.
Należy zadać pytanie, co jest ważniejsze, czy ustalenie osób mających takie możliwości, czy faktu płatnej protekcji złożonej przez Rywina i co najpierw należy wyjaśnić? Prokuratura w tej kwestii nie miała wątpliwości, uznano, że Rywin jest bardziej niebezpieczny, dlatego przedstawiono mu zarzut. W przeciwnym razie wszczęto by śledztwo „w sprawie” i wówczas Rywin mógłby być przesłuchiwany jako świadek, ze wszystkimi konsekwencjami i wtedy na prawdę mógłby być niebezpieczny. Jest jedynym, który ma pełną wiedzę o osobach, które za jego pośrednictwem złożyły propozycję korupcyjną. Czy dlatego „zamknięto” mu usta. Nie chcę tu rozwijać teorii spisku, ale jeżeli prokuratura chciałaby ustalić mocodawców Rywina i doprowadzić do wszechstronnego wyjaśnienia okoliczności tej propozycji, to nie powinna rezygnować z zeznań najistotniejszego źródła informacji.
Pikanterii dodaje tej sprawie fakt, że śledztwo zostało wszczęte z inspiracji Prokuratora Generalnego jednocześnie Ministra Sprawiedliwości, a śledztwo prowadzi prokurator, którą uznano za najbardziej doświadczoną. Nie ma powodu kwestionowania tej oceny, dlatego tym bardziej aktualne pozostaje pytanie, dlaczego śledztwo potoczyło się w takim kierunku? Na to pytanie powinniśmy uzyskać odpowiedź, jeżeli prokuratura nie chce być stroną w tej sprawie.
Jest mało prawdopodobne, że doświadczony prokurator nie zdawał sobie sprawy, że konsekwencją wszczęcia śledztwa „przeciwko osobie” daje podejrzanemu możliwość całkowitej odmowy zeznań, powołując się na prawo do obrony? Wie o tym już student III roku prawa.
Prowadząc śledztwo w „sprawie” prokurator może przesłuchać w charakterze świadków wszystkie zainteresowane osoby, które mogłyby odmówić zeznań tylko na te na pytania, których odpowiedzi mogłyby je i ich najbliższych narazić na odpowiedzialność karną. Jest to pozycja znacznie mniej komfortowa, gdyż każda odmowa odpowiedzi nie tylko sugeruje określony związek ze sprawą, jest ograniczona do niezbędnego minimum i uniemożliwia mówienie nieprawdy. Śledztwo w sprawie w każdej chwili może przekształcić się w śledztwo przeciwko osobie, lub zostać umorzone.
Prokuratura w tej chwili nie dysponuje żadnymi narzędziami umożliwiającymi dojście do prawdy. Dlatego ubolewanie Prokuratora Generalnego, że śledztwo w sprawie Rywina toczy się równolegle ze śledztwem specjalnej komisji śledczej odbieram jako szyderstwo, lub ponury żart.
Zbigniew Buczkowski