Groźny incydent przed biurem Platformy. Bosak: to prowokacja
W piątek przed warszawską siedzibą Platformy Obywatelskiej doszło do incydentu, który według relacji świadków, mógł zakończyć się pożarem. - Dzięki Bogu nikt nie zginął i nie został ranny. Traktowałbym to jako prowokację - skomentował wicemarszałek Sejmu, polityk Konfederacji Krzysztof Bosak.
Wedle relacji świadków mężczyzna miał upuścić butelkę z cieczą o zapachu przypominającym benzynę lub rozpuszczalnik, po czym podjął próbę jej podpalenia. Na miejsce została wezwana policja.
Na miejscu tuż po incydencie pojawił się poseł Platformy Obywatelskiej Witold Zembaczyński. Jak relacjonował, widział skutki zdarzenia niemal natychmiast po tym, jak do niego doszło. Jego zdaniem wszystko wskazuje na to, że był to celowy atak wymierzony w siedzibę partii.
- Nie używałbym słowa wojna w kontekście drobnego incydentu. Dzięki Bogu nikt nie zginął i nie został ranny. Traktowałbym to jako prowokację - powiedział w sobotę Krzysztof Bosak, pytany o tę sprawę na antenie RMF FM.
Dodał, że napastnik mógł być motywowany "bardzo silnymi emocjami politycznymi".
Zobacz też: groźny incydent przed biurem Platformy. Zembaczyński: to był celowany atak
Atak na biuro PO? Bosak: trzeba to wyjaśnić
Wicemarszałek podkreślił, że - zwłaszcza z uwagi na sytuację międzynarodową - "żadnego incydentu nie wolno lekceważyć".
- Mamy dużo filmów mających powodować poczucie zagrożenia i niepewności w internecie, więc trzeba tę sprawę wyjaśnić. Ale póki sprawcy nie zostaną ustaleni, to właściwie tutaj niezbyt dużo mamy do komentowania, bo jeszcze raz podkreślę: dzięki Bogu nikt nie został ranny, nie zginął i też z tego, co widziałem, chyba nic się nawet nie spaliło - oświadczył Bosak.
Źródło: RMF FM/WP Wiadomości