"Rosyjska myśl techniczna". Eksplodujące czołgi i wadliwy sprzęt
Rosyjski przemysł zbrojeniowy przeżywa ciężkie chwile. Nie dość, że nałożone sankcje ograniczyły możliwości produkcyjne, to eksplodujące czołgi i bojowe wozy piechoty nie są najlepszą reklamą dla rosyjskich produktów. Czy w przyszłości znajdą się chętni na zakup wadliwego sprzętu?
Od dekad rosyjski przemysł miał problem z produkcją specjalistycznego wyposażenia, zwłaszcza z elektroniką i optyką. Brakuje odpowiedniego zaplecza badawczego i produkcyjnego. Rosyjski przemysł nie posiada możliwości i zdolności do produkcji procesorów o odpowiedniej mocy i półprzewodników, a na nich opierają się współczesne systemy kierowania ogniem, rozpoznawcze i samoobrony. Państwowy koncern Rusnano, który miał produkować m.in. mikroprocesory, okazał się głównie pralnią pieniędzy. Pojedyncze sukcesy, jak Elvees Neotek, projektujący nanotechniczne układy scalone, nigdy nie osiągnęły zakładanych wyników.
Z tego powodu w modernizowanych, rosyjskich czołgach pojawiły się elementy produkowane na Zachodzie. Wielokanałowe celowniki Rosja importuje z Białorusi. Kamery termowizyjne pochodzą z Francji. Mikroprocesory m.in. z Chin. Podobnie sprawa ma się z samolotami. Rosyjskie fabryki kupowały kompletne wyposażenie elektroniczne we Francji, Niemczech i we Włoszech.
- Jakość rosyjskiego uzbrojenia jest różna – mówi Bartłomiej Kucharski, ekspert Zespołu Badań i Analiz Militarnych. - Pamiętajmy, że wiele typów rosyjskiego uzbrojenia powstało bardzo dawno temu. Na przykład radziecki bojowy wóz piechoty BMP-1 obchodził niedawno 55. urodziny, BMP-2 jest zaledwie paręnaście lat młodszy. BMP-3 jest może nowszy, ale za zaprojektowany gorzej od poprzedników – dodaje.
Rosjanie już ponad dekadę temu postanowili, że ze względów finansowych skupią się na modernizacji już posiadanego parku czołgowego zamiast inwestować w nowe pojazdy. Stąd też opóźnienia we wprowadzaniu czołgu T-14 Armata. Dlatego rosyjskie Ministerstwo Obrony zdecydowało, że zmodernizowana wersja T-72, o oznaczeniu B3, będzie podstawowym czołgiem Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej.
- Absolutnie wszystkie czołgi używane podczas tej wojny wywodzą się z koncepcji z początku lat 60. Czy to znaczy, że rosyjska broń jest przestarzała? Niekoniecznie, gdyż przechodziła liczne modernizacje, jak np. 40-letnie Leopardy czy Abramsy. Tak jak współczesny M1A2 SEPv3 czy Leopard 2A7V mają niewiele wspólnego z pierwszymi wersjami, rosyjskie T-90M nie mają wiele wspólnego z wczesnymi T-72. T-90M czy nawet T-72B3, model 2016 lub T-80BWM, powstałe wskutek modernizacji już istniejących czołgów można uznać za groźne dla nawet najnowszych wozów zachodnich – dodaje ekspert.
Eksplodująca antyreklama
Cały świat obiegły zdjęcia rozbitej pułkowej grupy bojowej, która podczas przeprawy przez Doniec straciła aż 73 pojazdy. Ukraińscy żołnierze rozbili także m.in. kolumnę kolumny zmechanizowaną pod Izium i pancerną pod Browarami. Ponadto każdego dnia urządzają zawody w wystrzeliwaniu rosyjskiej, czołgowej wieży w atmosferę.
- To, co je zabija na wschodzie, to absurdalnie wielkie nasycenie ukraińskiej armii bronią przeciwpancerną, może największe na świecie oraz beznadziejna taktyka. Jeżeli Rosjanie wysyłają czołgi do walki bez odpowiedniego wsparcia z powietrza, bez rozpoznania, bez wsparcia innych pojazdów i bez szybkiej dostępności artylerii, a do tego rozproszone i często z niepełnym lub częściowo niesprawnym wyposażeniem, to nie ma najmniejszego znaczenia, czy żołnierze siedzą w jakimś T-72A z około 1980 roku, czy w świeżo zmodernizowanym Leopardzie. Ich los musi być mniej więcej podobny – wyjaśnia ekspert.
To samo tyczy się również innego sprzętu - samolotów, śmigłowców i okrętów. Rosyjska armia pokazuje wręcz niewiarygodny poziom amatorszczyzny. Większość strat spowodowana jest słabym wyszkoleniem żołnierzy.
- Na przykład krążownik Moskwa - w teorii potężny okręt - najprawdopodobniej tuż przed trafieniem miał wyłączone systemy przeciwlotnicze. Jak okręt może operować w strefie działań wojennych bez zachowania elementarnych zasad bezpieczeństwa? – zauważa Kucharski.
Kto to kupi?
Tradycyjnymi rynkami zbytu dla rosyjskiego sprzętu są państwa afrykańskie i azjatyckie. Dwa największe to Indie i Chiny. Jednak wzrastająca samowystarczalność chińskiego przemysłu powoduje, że sprzedaż rosyjskiej "myśli technologicznej" do Państwa Środka maleje. Spada również eksport na Bliski Wschód, który coraz częściej robi interesy z Pekinem.
- Na pewno zdjęcia i filmy z wojny ukraińskiej nie pomogą Rosjanom w sprzedaży uzbrojenia za granicę. Możliwe bowiem, że rosyjskim marketingowcom i politykom - bo w normalnych i udających normalne państwach politycy biorą udział w eksporcie broni, a nie tylko skupują broń z zagranicy - nawet uda się przekonać jakieś państwo arabskie czy włodarzy z Azji Centralnej, że T-90M to wcale nie złom. Choć - z drugiej strony - jak to będzie świadczyć o rosyjskim żołnierzu? – mówi ekspert.
Jednak nawet jeżeli uda się przekonać potencjalnego kupca, wciąż pozostanie problem z produkcją. Rosyjska armia straciła na wojnie już kilka tysięcy pojazdów i wiele dziesiątek, a może i parę setek załogowych i bezzałogowych statków powietrznych. Znaczny odsetek stanowi sprzęt nowoczesny i względnie nowoczesny.
- Najpierw Moskwa musi uzupełnić własne straty, oczywiście na ile będzie ją na to stać. Eksport może być realizowany chyba tylko kosztem rodzimej armii, co oczywiście dla nas byłoby korzystne. Lecz czy łatwo będzie Putinowi, który zapracował na raczej marną prasę, znaleźć odpowiednio majętnych nabywców na rosyjskie samoloty, czołgi czy okręty? – zastanawia się Kucharski.