Rodzina już jej nie zobaczy. Szczegóły transportu zwłok
Rodzina brutalnie zamordowanej na Kos Polki wciąż czeka na informacje, kiedy jej ciało zostanie przetransportowane do Polski. Na razie nie ma w tej sprawie szczegółów. Wiadomo jednak, jak w takim przypadku wygląda procedura transportowa.
28.06.2023 | aktual.: 28.06.2023 17:35
Główny podejrzany we wtorek ponownie zeznawał przed sądem w Kos. Jak poinformowała po ponad trzygodzinnym przesłuchaniu adwokat mężczyzny, jej klient konsekwentnie nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.
Mężczyzna został zabrany z powrotem do aresztu, a w najbliższych dniach trafi do więzienia poza wyspą – twierdzi źródło PAP. Następnie rozpocznie się jego proces, który teoretycznie może potrwać nawet kilkanaście miesięcy – dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rodzina czeka na powrót ciała Anastazji do Polski
Na transport zwłok - prawdopodobnie zamordowanej przez Banglijczyka - Anastazji czeka jej rodzina. O tym, jak może on wyglądać "Super Expressowi" opowiedzieli doświadczeni laboranci sekcyjni. Wiadomo, że ciało zostanie zabalsamowe lub skremowane.
- Trumna powinna być zalutowana bądź zasylikowana tak, żeby nie było dopływu powietrza. Do tego zakłada się specjalny filtr, który robi to, żeby nie było podciśnienia. Metalową trumnę wkłada się do normalnej trumny - opisywali w rozmowie z "SE" Artur Habowski oraz Dominik Siwek, tanatokosmetolodzy i laboranci sekcyjni.
Oznacza to, że tak jak w przypadku ewentualnego skremowania rodzina nie zobaczy już 27-letniej Polki. To dlatego, że zgodnie z polskim prawem nie można otwierać metalowej trumny w innym miejscu niż krematorium.
Anastazja zaginęła w poniedziałek 12 czerwca na greckiej wyspie Kos, gdzie pracowała w jednym z hoteli. W niedzielę 18 czerwca greckie media poinformowały, że znaleziono ciało 27-letniej Polki. Zwłoki zostały znalezione około godz. 19 czasu lokalnego, około kilometra od domu Salahuddina S., aresztowanego wcześniej przez policję, i 500 metrów od miejsca, w którym znaleziono telefon komórkowy Polki.
Źródło: "Super Express", PAP