Zabójstwo Anastazji. Nieoczekiwane odkrycie na polu, gdzie było ciało
Detektywi, których zatrudnili bliscy Anastazji, ujawnili nowe szczegóły ws. śmierci Polki na greckiej wyspie Kos. Okazuje się, że gdyby sprawca wiedział, że na polu, gdzie ukrył zwłoki jest studnia, to być może "nikt nigdy nie odnalazłby ciała kobiety". O studni detektywom powiedział dzierżawca pola.
W ostatnich dniach detektywi z Polski analizowali teren, w którym znaleziono ciało 27-latki. - Weryfikowali wszystkie możliwe drogi. Udało im się też dotrzeć do nagrań, które mogą pomóc im odtworzyć trasę Anastazji - wskazała w rozmowie z "Faktem" detektyw Ewelina Tomaszek.
Ich uwagę zwrócił też sposób ukrycia ciała. - Zwłoki najprawdopodobniej zostały przeciągnięte pod drzewo, a wcześniej owinięte materiałem, który pomógł w ich przemieszczeniu - najprawdopodobniej był to koc, nie prześcieradło. Ciało częściowo znajdowało się w dużym worku - zaznaczył szef zespołu śledczego Agencji Detektywistycznej Dawid Burzacki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Detektyw podkreślił, że przykryto je słomą i gałęziami. - Takie działanie sprawcy wskazuje na pośpieszne ukrycie zwłok, bez przemyślenia i planowania - zaznaczył.
- Pod drzewem nie ma rozlewisk, podmokłego terenu czy cieków wodnych. Szybki rozkład ciała był spowodowany przede wszystkim wysokimi temperaturami. Informacje, które pojawiły się w sieci i mówiły o zwłokach częściowo zanurzonych w wodzie, były przekłamaniem - wskazał.
Burzacki zaznaczył też, że cudzoziemiec oskarżony o zabójstwo Polki znał teren, ponieważ pracował w okolicy.
Detektywi ujawniają. Nowe doniesienia
Detektywi rozmawiali też z dzierżawcą pola, na którym znaleziono zwłoki Anastazji. Okazuje się, że znajduje się na nim stara studnia. - Gdyby sprawca o tym wiedział, być może nikt nigdy nie odnalazłby Anastazji - zaznaczyli.
Anastazja została zamordowana. Oskarżony 32-letni Banglijczyk
Anastazja zaginęła w poniedziałek 12 czerwca na greckiej wyspie Kos. Ciało Polki odnaleziono 18 czerwca. Zwłoki porzucono około kilometra od domu 32-latka z Bangladeszu, aresztowanego wcześniej przez policję i 500 metrów od miejsca, w którym znaleziono telefon komórkowy Polki. Mężczyzna nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.
Źródło: "Fakt"