PSL i Polska 2050: ryzykowny sojusz. Ludowcy się cieszą, Hołownia może pożałować
Sytuacja po opozycyjnej stronie sceny zaczyna się klarować. Po lewej stronie Nowa Lewica pod rękę z Razem, w centrum Koalicja Obywatelska, a na prawo od niej sojusz Polski 2050 i PSL - piszą Joanna Sawicka i Wojciech Szacki.
27.02.2023 13:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dziś staje przed wami dwóch liderów, najstarszej i najmłodszej partii w polskiej polityce. I chcemy wam powiedzieć: tak! Chcemy stworzyć jedną listę. Jedną listę spraw do załatwienia" – oświadczył 7 lutego w Senacie Szymon Hołownia na konferencji z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Obaj przekonywali, że rozpoczynają proces, który może zakończyć się wspólnym startem do Sejmu. Ale w odróżnieniu od innych – czyli od Donalda Tuska, którego nie wymienili z nazwiska – nie zaczynają od końca, czyli od personaliów czy dogadywania formuły startu, tylko od stworzenia listy kluczowych dla wyborców problemów do załatwienia.
Jakie to są te "wspólne sprawy"? Hołownię i Kosiniaka-Kamysza łączą centroprawicowe poglądy, spojrzenie na praworządność i relacje z Unią Europejską, kwestie gospodarcze i postulaty energetyczne. Dobrze się dogadują, są w podobnym wieku (Hołownia ma 46 lat, Kosiniak-Kamysz – 41) i obaj chcieliby przeprowadzić rewolucję pokoleniową w polityce. Co obejmuje nie tylko obalenie rządów Jarosława Kaczyńskiego, lecz i odsunięcie Donalda Tuska (którego w roli kandydata na premiera mógłby zastąpić któryś z nich lub prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski).
Konferencja nie była udana. Liderzy Polski 2050 i PSL nie umieli zgrabnie odpowiedzieć na pytania dziennikarzy o to, co właściwie nowego proponują, skoro opozycyjni eksperci pracują razem nad sprawami programowymi już od dawna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dzień później sytuację nowego sojuszu pogorszyła deklaracja szefowej koła Polski 2050 Hanny Gill-Piątek, że odchodzi z partii, którą od dwóch lat współtworzyła. Powodem była jej niechęć do układania się z ludowcami. Dodatkowo pojawiły się pogłoski o niezadowoleniu struktur Polski 2050 ze współpracy z PSL oraz o możliwym odejściu kolejnej niechętnej ludowcom posłanki Joanny Muchy (informację tę dementuje ona sama, podobnie jak Hołownia).
Hołownia zmienia zdanie
O współpracy Polski 2050 i PSL politycy i dziennikarze spekulowali od miesięcy. Liderzy obu formacji sami zresztą przekonywali, że formuła dwóch bloków, w której pierwszy budują oni, a drugi Platforma z Lewicą, byłaby dla opozycji najkorzystniejsza. I do takiego scenariusza usilnie dążyli liderzy PSL. Jednocześnie nieoficjalnie słychać było, że niechętnie patrzą na to zarówno działacze, jak i liderzy Polski 2050. Jeszcze niedawno jeden z nich mówił nam o takim sojuszu: – Proszę sobie to wyobrazić. Działacze naszej partii to w większości ludzie, którzy nigdy nie mieli nic wspólnego z polityką. To lokalni aktywiści, nauczyciele, przedsiębiorcy, związani z miejscem, w którym żyją i chcący to miejsce zmieniać na lepsze. Sposób uprawiania polityki przez lokalnych działaczy PSL jest dla nich przykładem na to, jak ich zdaniem polityka nie powinna wyglądać. Nie wiem, jak mielibyśmy ich przekonać do tego, żeby robili z nimi kampanię.
Do polityków, którzy z bycia w polityce uczynili sobie cel sam w sobie, mówię wprost – zastąpimy was! – wołał 21 stycznia Hołownia na zjeździe krajowym swojej partii. Słowa te brzmią, jakby były kierowane m.in. do ludowców. Co się stało, że dwa tygodnie później wraz z ich liderem ogłosił początek współpracy, która – według większości naszych rozmówców z obu ugrupowań – przerodzi się we wspólny blok?
Wiele wskazuje na to, że sojusz – który jest potencjalnie korzystny i dla obu partii, i dla całej opozycyjnej strony – był swego rodzaju aktem desperacji. Polska 2050 znalazła się w ostatnich tygodniach w defensywie. Najpierw w grudniu, w związku z odrzuceniem przez PKW jej sprawozdania finansowego za 2021 r. Następnie, gdy w styczniu wyłamała się ze wspólnych ustaleń opozycji w sprawie głosowania nad ustawą o Sądzie Najwyższym i jako jedyna zagłosowała przeciw, zaatakowali ją politycy PO i Lewicy, a także – nawet bardziej – jej zwolennicy. Hołownia tłumaczył później, że głosował zgodnie z własnymi wartościami, a o niekonstytucyjności nowelizacji przekonywała większość uznanych konstytucjonalistów. Prawda jest jednak taka, że związany z przyjęciem ustawy podział opozycji pozwolił PiS na chwilę złapać oddech, zatuszować własne konflikty i przejść do ofensywy pomimo wielu własnych problemów i pogarszającej się sytuacji gospodarczej.
Polityczny ostrzał ze strony największych partii oraz opozycyjnych mediów, a także topniejące sondaże (średnie poparcie zjechało w lutym do 9,3 proc. według ewybory.eu) skłoniły Hołownię do przyspieszenia decyzji, którą i tak musiał w najbliższym czasie podjąć. Już w styczniu zapowiedział Tuskowi, a także publicznie w TVN, że w lutym zdecyduje o formule startu do Sejmu. Ale po napięciach wywołanych głosowaniem w sprawie SN ewentualna współpraca z PO – jak słyszymy – przestała być dla Polski 2050 opcją. I Hołownia, nie informując już o tym lidera Platformy, stanął ramię w ramię z Kosiniakiem-Kamyszem.
– Nie da się ukryć, to jest ryzykowna gra. Współpraca antysystemowców z "jądrem ciemności", jakim jest PSL, może dla niektórych działaczy być trudna do wytłumaczenia – mówi nam osoba związana z Polską 2050.
PSL się cieszy
Inne reakcje budzi nowy sojusz wśród działaczy PSL. – Wszyscy jesteśmy zadowoleni – mówi POLITYCE jeden z posłów Stronnictwa. – Analizowaliśmy ten scenariusz od miesięcy. Zarówno nasi wyborcy, jak i działacze spośród wszystkich partii opozycji zawsze wskazywali Polskę 2050 jako pierwszą, z którą są gotowi współpracować – przekonuje Kosiniak-Kamysz.
Dla ludowców jest to realizacja planowanej od wielu miesięcy strategii przyłączenia się do Hołowni i zapewnienia sobie dzięki temu miejsca w Sejmie w kolejnej kadencji. Sondaże PSL nie dawały bowiem takiej gwarancji – średnie poparcie dla ludowców w ostatnich dwóch latach waha się między 3,5 a 5,5 proc. Za jednego z architektów takiej współpracy uważany jest Artur Balazs, były minister rolnictwa w rządzie AWS, sam wywodzący się z SKL i Unii Demokratycznej. W czynnej polityce nieobecny od lat, ale aktywny na jej obrzeżach – szczególnie w okresach przedwyborczych namawia polityków centrowych i centroprawicowych do budowania alternatywy wobec PO i PiS. – Balazs dąży do tego, by przed wyborami dogadały się cztery partie: Polska 2050, PSL, AgroUnia i Porozumienie – przekonuje nasz rozmówca z kierownictwa PO.
KLIKNIJ W OKŁADKĘ, BY SIĘ PRZENIEŚĆ DO AKTUALNEGO WYDANIA POLITYKI
W rozmowie z POLITYKĄ Balazs nie potwierdza swojego zaangażowania w budowę partyjnych sojuszy. Przyznaje jednak, że jest zwolennikiem takiego rozwiązania. – Nadszedł czas, by zakończyć podział sceny politycznej na dwa dominujące ugrupowania, które dzielą Polskę i Polaków, bo jest on szkodliwy dla obywateli. Potrzebujemy dziś nowej oferty. Ja będę kibicował i wspierał budowę oferty alternatywnej – mówi nam Balazs. – Hołownia i Kosiniak-Kamysz szukają w polityce tego, co łączy. Ale ich sojusz to nie jest pełna oferta. Potrzebny jest także nurt samorządowy. Dziwię się też, że obecna opozycja nie chce współpracować z Porozumieniem, tak jakby karali je za odejście od PiS. Z kolei AgroUnia jest według mnie najbardziej obecnie wiarygodną reprezentacją zawodową środowisk wiejskich i rolniczych – przekonuje.
Plan Balazsa powiódł się jak na razie częściowo, bo tuż przed ogłoszeniem współpracy programowej Polski 2050 z PSL budowę wspólnej partii zapowiedziały AgroUnia i Porozumienie. Jednak wiele wskazuje na to, że dalszych sojuszy już nie będzie, bo współpracę z Michałem Kołodziejczakiem i Magdaleną Sroką kategorycznie odrzuca Hołownia.
Choć decyzja o wspólnej liście Polski 2050 i PSL nie została jeszcze formalnie podjęta, na tym etapie trudno sobie wyobrazić, by liderzy obu partii zawrócili z podjętej 7 lutego wspólnej drogi. Pierwsze, przeprowadzone w lutym, sondaże badające ich wspólny blok są obiecujące: według United Surveys mogą liczyć na 14,8 proc. poparcia, a według Estymatora na 15,8 proc. W obu badaniach blok dwóch partii zbiera większe poparcie niż suma startujących osobno Polski 2050 i PSL.
Badanie United Surveys pokazuje przy tym efekt uboczny takiej współpracy, czyli wzrost notowań Konfederacji, która w scenariuszu wspólnego startu Polski 2050 i PSL rośnie o 2 pkt, uzyskując 7,2 proc. poparcia. W elektoracie partii Hołowni jest bowiem grupa osób antysystemowych, dla której drugim wyborem jest skrajna prawica. Lekko natomiast tracą – na rzecz bloku ludowców z Polską 2050 – KO i Lewica. Generalnie jednak opozycja jako całość raczej zyskuje. Oddala się bowiem zagrożenie spadnięcia pod próg PSL. Dodatkowo pewność uzyskania mandatów w praktycznie wszystkich okręgach zyskują dwie partie, które w tych najmniejszych, gdzie realny próg sięga 10 proc. lub więcej, nie mogły liczyć na miejsce w Sejmie, startując pojedynczo.
Z takiego układu po stronie opozycji nie są specjalnie zadowoleni nasi rozmówcy z PiS. Oni woleliby albo całkowite rozdrobnienie, albo wspólną listę z twarzą Tuska. Scenariusz walki z dwoma przeciwnikami średniej wielkości (Lewica i Polska 2050-PSL) i jednym dużym (Tusk) rządzącym nie odpowiada.
Pytanie, jak to nowe centrum Hołowni i Kosiniaka-Kamysza sprawdzi się w praniu, zwłaszcza gdy rozpocznie się układanie list. Konflikty będą nieuniknione. Niechęć części działaczy Polski 2050 do wspólnej listy z PSL staje się zrozumiała, gdy spojrzy się na sytuację z ich punktu widzenia – osób chcących zdobyć mandat poselski. Partia Hołowni liczy około tysiąca członków. Struktury są w powijakach, średnio na każdy z 41 okręgów wyborczych przypada nieco ponad 20 działaczy Polski 2050. W niektórych regionach pewnie trochę więcej, w innych trochę mniej. A okręg wyborczy obejmuje czasem całe województwo – jak liczące po ponad milion wyborców świętokrzyskie czy podlaskie. – U mnie w okręgu jest nas kilkunastu. Dwóch radnych w jednym mieście, kilku w drugim, jeden wójt i paru działaczy w stolicy województwa. To wszystko – opowiada działacz Polski 2050.
Dla porównania znacznie słabszy w sondażach PSL ma 74 tys. członków. Współrządzi w kilku sejmikach i wielu powiatach, ma ponad 4 tys. radnych różnych szczebli, kilkuset wójtów i burmistrzów. Jeśli powstanie wspólna lista Polski 2050 i PSL, to kandydaci od Hołowni – nawet startujący z pierwszego miejsca w okręgu – będą mieli za plecami bardzo mocną konkurencję obecnych i byłych posłów czy znanych lokalnie samorządowców. Sami zaś są w większości słabo rozpoznawalni, nie mają doświadczenia w kampaniach, a wątłe struktury partyjne nie będą w stanie zapewnić takiego wsparcia, jakie dostaną ludowcy przy organizacji spotkań, rozdawaniu ulotek czy wieszaniu plakatów.
Prawdopodobny rezultat? W razie startu z PSL sam Hołownia, kilkoro jego obecnych posłów oraz parę najważniejszych osób startujących w dużych miastach (np. Michał Kobosko, który ma kandydować z Wrocławia) wejdzie oczywiście bez problemu do Sejmu. Ale w wielu okręgach hołowniowcy mogliby przegrać z kandydatami PSL, a nie wszędzie wspólna lista będzie mogła liczyć na dwa mandaty z okręgu. Nasz rozmówca z Nowej Lewicy dodaje, że PSL słynie ze swoich umiejętności w układaniu i negocjowaniu list wyborczych. Nic zatem dziwnego, że Kosiniak-Kamysz od dawna parł do porozumienia z Hołownią, a hołowniowcy długo się przed tym wzbraniali. Hołownia zdaje sobie oczywiście sprawę z dysproporcji sił w terenie na niekorzyść jego partii i wie, jaki opór budzi w Polsce 2050 perspektywa sojuszu z PSL. Do rozstrzygnięcia pozostaje też kwestia formuły – wciąż ewentualnego – wspólnego startu. Pójście w koalicji oznacza podniesienie progu wyborczego do 8 proc. (ten wariant z marnym skutkiem sprawdziła lewica w 2015 r.), a opcja komitetu wyborczego wyborców to pożegnanie z partyjnymi subwencjami.
Są też sprawy drobniejsze. PSL nie wyklucza porozumienia z Wolnościowcami Artura Dziambora, czyli do niedawna najbardziej centrowym odłamem Konfederacji, którzy teraz stworzyli osobne trzyosobowe koło poselskie.
– Nie rozmawiałem z nim o współpracy. Ale wśród posłów Konfederacji zawsze reprezentował tę jaśniejszą stronę. M.in. ze względu na jego poglądy w sprawie Rosji czy podejście do szczepień – mówi Kosiniak-Kamysz o Dziamborze.
Zobacz także
Hołownia nie lekceważy tych wszystkich problemów. Oczywiście, że wolałby startować samodzielnie, ale doszedł do wniosku, że byłoby to jeszcze bardziej ryzykowne. Spadek notowań poniżej 10 proc. i perspektywa dalszych ataków ze strony Platformy (Gill-Piątek wyląduje zapewne w końcu w KO) to zagrożenie dla życia partii, która nie zdążyła jeszcze okrzepnąć i która musi walczyć o miejsce na spolaryzowanej scenie politycznej.
Jeszcze dwa–trzy miesiące niekorzystnego trendu w sondażach i coraz głośniejsze byłyby pytania – jaki jest sens istnienia Polski 2050 i czy nie lepiej dla całej opozycji byłoby, gdyby partia Hołowni dała się wchłonąć Platformie. Zapowiedź sojuszu z PSL, choćby mglista, doraźnie ratuje Polskę 2050 przed tym losem. A jeśli rozmowy z PSL się nie powiodą? Jeśli nastąpi jakaś korzystna dla Hołowni zmiana w sondażach? Albo jeśli zmaterializuje się lubiany w Polsce 2050 scenariusz i do gry wejdzie Trzaskowski? To się ogłosi, że lutowa konferencja z Kosiniakiem-Kamyszem była przecież o wspólnej liście spraw do załatwienia, a nie o wspólnej liście wyborczej. I opozycyjne puzzle zacznie się składać na nowo.
Joanna Sawicka, Wojciech Szacki