Prokuratura ustaliła, że w poznańskim klubie Cocomo nie oszukiwano klientów
• Umorzono postępowanie w sprawie domniemanego oszukiwania klientów klubu go-go
• Zdaniem prokuratury mężczyzna, który w jedną noc wydał blisko milion złotych, musiał wiedzieć, co robi
• Ustalono, że klienci sami zażywali narkotyki, zanim przyszli do klubu
12.01.2016 | aktual.: 17.01.2016 10:06
To była głośna sprawa, o której mówiła cała Polska. Wiosną 2014 r. ujawniono, że dyrektor jednej ze spółek metalurgicznych wydał w ciągu jednej nocy 970 tys. zł w klubie go-go sieci Cocomo znajdującym się przy poznańskim Starym Rynku. Na tak wysoki rachunek złożyły się tańce erotyczne i alkohole, w tym szampan w cenie 15 tys. zł za butelkę, którymi klient był oblewany niczym zwycięzca wyścigu Formuły 1.
Mężczyzna twierdzi, że niczego nie pamięta. Dopiero następnego dnia zorientował się, że w trakcie feralnej nocy dokonał ponad 40 transakcji swoją służbową kartą kredytową niemającą limitu i podpisał oświadczenie, że zgadza się na zaciągnięcie długu wobec klubu. Poszkodowany twierdził, że musiał zostać odurzony narkotykami, przez co nie wiedział, co robi.
Podobne historie mieli też opowiadać inni klienci klubów z całej Polski. Twierdzili, że w trakcie zabawy nagle tracili świadomość, a rano budzili się z wyczyszczonymi kontami bankowymi.
Sprawą zajęła się poznańska Prokuratura Okręgowa, która w kwietniu postawiła zarzuty oszustw pięciu pracownikom klubu – menedżerki, trzech tancerek i pracownicy krakowskiej centrali sieci Cocomo. Prokuratura domagała się nawet aresztowania zatrzymanych, ale sąd się na to nie zgodził, uznając, że nie przedstawiono wystarczających dowodów na to, że doszło do oszustwa.
Dziś, czyli niemal dwa lata później prokuratura przyznała, że rzeczywiście nie doszło do przestępstwa i śledztwo zostało umorzone.
- O oszustwie możemy mówić w sytuacji, w której ktoś w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd – wyjaśnia Wirtualnej Polsce Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. – W tym przypadku nie można mówić o oszustwie, ponieważ klienci znali cennik usług i alkoholi, które zamawiali i za które sami płacili. Nikt nie zabierał im kart kredytowych, sami potwierdzali wszystkie transakcje, wpisując kod PIN – dodaje.
Udało się to ustalić na podstawie zapisów z kamer monitoringu. W przypadku oświadczenia dyrektora spółki metalurgicznej o zgodzie na zadłużenie się w klubie, autentyczność jego podpisu potwierdził powołany biegły grafolog.
Wykluczono też możliwość, aby któryś z pracowników klubu dosypywał do drinków klientów narkotyki.
- Klienci sami przyznali się, że już przed przyjściem do klubu pili alkohol i zażywali środki psychoaktywne – mówi Magdalena Mazur-Prus.
Przypomnijmy, że już w 2014 r. kluby zostały przeszukane pod kątem obecności narkotyków, ale nie znaleziono w nich żadnych tego typu substancji.
Wobec powyższych ustaleń prokuratura uznała, że nie ma podstaw do oskarżania kogoś o oszustwo i sprawa została umorzona.
W wyniku nagłośnienia całej sprawy we wrześniu 2014 r. sieć Cocomo zmieniła nazwę. Od tamtej pory poszczególne kluby funkcjonują pod innymi szyldami.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .